Wygląda na to, że urzędnicy zwątpili już, że do miejskiej kasy będą wpływały pieniądze z mandatów za przejazdy przez skrzyżowania na czerwonym świetle. Pozostało im czekać na to, aż opracowane zostaną przepisy, które dadzą którejś ze służb możliwości karania sprawców takich wykroczeń. Niewielkie są jednak szanse, że takie przywileje z powrotem uzyskają strażnicy miejscy. Pieniądze zostały zatem wydane na system, który okazał się bublem. Chcąc zachować twarz, przedstawiciele urzędu miejskiego podkreślają, że kamery działają prewencyjnie. Według nich chodzi o bezpieczeństwo. Ale co innego mają teraz mówić?
Kamery monitorujące wjazdy za sygnalizatory, gdy na tych pali się czerwone światło, zamontowane są na pięciu białostockich skrzyżowaniach: Piastowska – J. K. Branickiego, Jana Pawła II – Gen. Wł. Sikorskiego, Hetmańska – Ks. J. Popiełuszki, Antoniuk Fabryczny – Gajowa, Ks. J. Popiełuszki – Wrocławska – Gen. Wł. Sikorskiego. Do końca zeszłego roku system był jak kura znosząca złote jajka. Tysiące właścicieli samochodów otrzymywało wezwania do wskazania kierującego wraz ze zdjęciami i datą popełnienia wykroczenia. W większości przypadków kończyło się na postępowaniu mandatowym.
Wszystko padło z początkiem stycznia, kiedy strażom miejskim w całym kraju odebrano możliwość obsługiwania urządzeń rejestrujących. W wielu gminach stracili fotoradary, a w Białymstoku przestali ścigać tych, którzy przejechali przez skrzyżowanie na czerwonym świetle i nagrały to kamery stacjonarne. Jako że praca szła im opornie, oczywiście nie wyrobili się z analizą wszystkich materiałów. Robotę tę przejęła więc policja, ale tylko do 31 grudnia. Dla magistratu cios, bo pieniądze które miał "zarobić", zasiliły budżet państwa.
Kilka razy pisaliśmy o tym, że urząd miejski próbował szukać jakiegoś rozwiązania. Prezydent wysłał nawet pismo do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, chcąc przekazać mu obsługę stacjonarnych urządzeń rejestrujących, ale otrzymał odpowiedź, że ten nie planuje ich przejęcia. To musiał być kolejny cios. Na kierowcach nie zarobi bowiem ani miasto, ani państwo. Mandat karny bowiem za popełnienie wykroczenia za pomocą urządzenia rejestrującego może być wystawiony w ciągu 180 dni od dnia zarejestrowania czynu. Za 1,5 miesiąca minie zatem okres dotyczący kierowców, których auta nagrane zostały na początku stycznia. Potem pewnie jeszcze wielu się upiecze. Bo trzeba zdać sobie sprawę, że przy tysiącach wykroczeń potrzebna byłaby armia dodatkowych urzędników, którzy byliby w stanie na czas się nimi zająć i obsłużyć. Ba, a przecież jeszcze wykroczenia bieżące! Realnie nie ma szans, żeby ktoś był w stanie nadrobić takie potężne zaległości.
Na razie nie zanosi się na to, by miały powrócić przepisy nadające strażom miejskim przywileje korzystania z przenośnych fotoradarów, a w Białymstoku obsługi systemu monitorującego przejazdy przez skrzyżowania na czerwonym. Pracownicy magistratu jak zwykle w takich przypadkach nie odpowiadają do końca na pytania. Zapytaliśmy m.in. czy jest jakiś plan awaryjny oraz czy urząd śledzi, na jakim etapie są jakiekolwiek prace nad ewentualnymi rozwiązaniami prawnymi.
- Podsystem rejestracji wjazdu na czerwonym świetle do momentu ogłoszenia odpowiednich uregulowań prawnych określających jasno, kto i w jaki sposób powinien przejąć stacjonarne urządzenia rejestrujące, funkcjonuje w ramach działań prewencyjnych poprawiających bezpieczeństwo ruchu drogowego - odpowiada Anna Kowalska z Biura Komunikacji Społecznej.
Wygląda to trochę na robienie dobrej miny do złej gry, bo z powyższego wynika, że urząd miejski może tylko czekać. Już nawet nie stara się wymyślać sposobów, jak tu zrobić, by wyszło po jego myśli. Prezydent musi być zrezygnowany. Dlatego najłatwiej podnosić kwestie bezpieczeństwa.
Ile miasto wydało na system, który miał być okazją do łatwego zarobku? Odpowiedź to nieśmiertelne "nie wiadomo".
- Podsystem rejestracji wjazdu na czerwonym świetle jest jedną z części Systemu Zarządzania Ruchem w Białymstoku. Cała inwestycja kosztowała 26 551 136,79 zł i nie było wyspecyfikowanych szczegółowych kosztów podsystemów. Rejestracja wjazdu na czerwonym świetle odbywa się w sposób automatyczny, wobec czego nie są generowane żadne dodatkowe koszty z tym związane - wyjaśnia Anna Kowalska. Można się z tym nie zgodzić lub przyjąć do wiadomości, że miesięczne magazynowanie danych oraz ich przetwarzanie nic nie kosztuje. Taki gratis w ramach SZR.
A tych zarejestrowanych wykroczeń zebrało się sporo. Od 1 stycznia 2016 r. jest ich już 5 026. Mówimy tu o dużych pieniądzach, o których na razie urząd miasta może tylko pomarzyć. Jakie kwoty wchodzą w grę, niech zobrazują dane z ubiegłego roku. Od uruchomienia systemu, tj. od 29 maja, do 31 grudnia wystawiono tylko 3 353 mandaty karne. Z tego tytułu wpłynęło do budżetu miasta 849 510 zł. Mało?
Komentarze opinie