Reklama

Po co ten płot i kto go w końcu chciał?

07/05/2016 10:44


Coś najwyraźniej popsuło się na łączach pomiędzy urzędem miejskim, a wspólnotą mieszkaniową i mieszkańcami bloków komunalnych na Bema. Magistrat uzasadnia potrzebę budowy płotu względami melioracyjnymi, wspólnota o płot prosiła z innych powodów, a mieszkańcy bloków komunalnych płotu nie chcieli w ogóle. I tak powstał punkt zapalny, który dzieli zamiast łączyć.

Niedawno podawaliśmy informację o tym, że zgłosili się do naszej redakcji mieszkańcy nowych bloków komunalnych z osiedla Bema. Narzekali, że siłą odgradza się ich płotem od pozostałych mieszkańców. Całość artykułu o tej sprawie można poczytać TUTAJ. Tuż za tym płotem mieszkają tymczasem rodziny we wspólnocie mieszkaniowej i ci ludzie akurat płotu – chcą. Może temat wydaje się błahy, jednak z punktu widzenia relacji dobrosąsiedzkich, na pewno dyskusja nie powinna odbywać się w taki sposób, w jaki obecnie się toczy.

Przypominamy, że na początku stycznia tego roku siedemdziesiąt nowych mieszkań zostało przekazanych białostoczanom. Wszyscy do budynku przy ulicy J. Bema 100 C wprowadzili się i wydawało się, że będą prowadzili normalne życie, jak ci mieszkający po sąsiedzku. Przy ulicy Bema, obok jeszcze przecież trwają prace przy budowie kolejnych bloków. Ponad 100 kolejnych mieszkań przekazanych ma zostać jeszcze w tym roku. Ale ci nowi mieszkańcy pewnie nie będą zadowoleni tak bardzo, gdy zorientują się, że mogą zostać odebrani jako mieszkańcy drugiego gatunku.

– W styczniu odebrałam klucze z rąk samego Prezydenta. Czekając na niego pod blokiem pytam Panią z ZMK kiedy zdejmą płot, który odgradza blok od dwóch bloków 100A i 100B (które są wspólnotami), bo nie ma przejścia z drugiej strony. Panie mówią, że jak główny kierownik budowy wróci to zdejmą. Więc już prawie 3 miesiące prowadzam moje dzieci do szkoły okrężną drogą. I nie tylko ja. 70 Rodzin tak robi. Pewnego ranka patrzę za okno, a tam zdejmują płot. Ufff, pomyślałam. Ale ulga nie trwała długo, bo jak się okazało płot zdjęli, by postawić inny, ładniejszy – opowiada nam mieszkanka nowego bloku komunalnego przy Bema 100C.

Sądząc z maili i listów, które odebrała nasza redakcja po publikacji takich wypowiedzi mieszkańców bloków komunalnych, dało się zrozumieć, że to mieszkańcy sąsiedniej wspólnoty chcieli się odgrodzić. Jednak odpowiedź, jaką otrzymaliśmy w tej sprawie z urzędu miejskiego w Białymstoku, nie pozostawia złudzeń co do faktu, kto naprawdę odpowiada za pomysł budowy płotu.

Budowa ogrodzenia wzdłuż budynku przy ul. Bema 100 C wynika z potrzeby zapewnienia bezpiecznego użytkowania skarp i przeciwdziałania zalewaniu wodami opadowymi z sąsiednich nieruchomości. Teren tej nieruchomości nie jest i nie będzie całkowicie ogrodzony, ogrodzenie pojawi się jedynie w miejscach gdzie występuje różnica wysokości terenu z sąsiednią nieruchomością. Tereny gminne z zasady, w przypadku, gdy nie wymagają tego względu bezpieczeństwa, nie są grodzone – wyjaśnia Katarzyna Ramotowska z Biura Komunikacji Społecznej.



Byliśmy na miejscu i nie wiemy skąd pojawił się nagle problem ze skarpą i wodami opadowymi. Skąd na płaskim terenie znalazła się nagle taka różnica wysokości terenu, która uzasadniałaby budowę płotu, który i tak żadnych wód opadowych nie zatrzyma. Wydawać by się mogło, że kolejny raz magistrat tłumaczy swoje pomysły czymkolwiek aby było tylko jakieś wytłumaczenie. Lepiej by było, gdyby właśnie w tym miejscu pojawili się urzędnicy, którzy doprowadzą do porozumienia pomiędzy mieszkańcami bloków komunalnych i wspólnoty mieszkaniowej.

Zwłaszcza z treści listów przesłanych do naszej redakcji wynika, że takie spotkanie jest wręcz niezbędne. Bo to, że mieszkańcy bloków komunalnych poskarżyli się na oddzielanie ich płotem od pozostałej zabudowy, to ich prawo. Tak samo, jak prawo mają mieszkańcy wspólnoty mieć własne zdanie na ten temat. Jednak przedstawiciele urzędu miejskiego powinni byli przynajmniej uprzedzić wszystkich, że „uszczęśliwią” mieszkańców osiedla Bema ładnym nowym płotem z jakiegokolwiek powodu. Głos, jaki pada ze strony mieszkańców wspólnoty (pisownia oryginalna) wobec sąsiadów z bloków komunalnych – oceńcie sami.

Nowi sąsiedzi nie szanują naszej własności, depczą świeżo zasadzone drzewka, chodząc na tzw. skróty. Wyprowadzają psy na trawę pod naszymi oknami, a odchody ich pupilów "zdobią" nasze trawniki. Droga dzieci do szkoły nie jest długa, nie liczy się ona kilometrach. To kwestia przejścia mieszkańców chodnikiem wzdłuż ich bloku. W czym tu problem? Nikt się tych ludzi nie boi, skąd takie stwierdzenia?? Na etapie  projektu nowego osiedla zgłaszaliśmy uwagi do projektu, między innymi dotyczące drogi dojazdowej do bloku, która stała się w tym momencie parkingiem. To nikomu nie przeszkadza?? Płot to nie tworzenie getta. To odgraniczenie terenu, który został wykupiony przez Wspólnotę od Miasta. Teren, który użytkujemy i o który dbamy z własnych środków – napisała do nas między innymi mieszkanka wspólnoty z ulicy Bema 100A.

W podobnym tonie wypowiadają się także inne osoby z tej samej wspólnoty mieszkaniowej. I w zasadzie można by było przejść z tym do porządku dziennego, gdyby nie fakt, że cały problem z płotem by nie powstał, gdyby ktokolwiek z urzędników wcześniej poinformował sąsiadów, że do bloku obok wprowadzą się normalne rodziny, które wcześniej były sąsiadami w innych częściach miasta tych, którzy teraz mieszkają we wspólnocie. Bloki komunalne, to nie to samo, co socjalne. Sprawą zainteresowaliśmy radną z Komisji Spraw Społecznych, która zadeklarowała zorganizowanie spotkania mieszkańców ze wspólnoty oraz bloków komunalnych.

Sytuacji winne są władze Białegostoku. Swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem podzieliły mieszkańców bloków komunalnych i wspólnoty. Teraz próbują się wycofać rakiem z całej sytuacji. Trzeba jak najszybciej doprowadzić do spotkania mieszkańców jednego jak i drugiego bloku, porozumieć się. Niech się ludzie poznają, porozmawiają, bo sytuacja nie będzie się poprawiała w takiej atmosferze. Chcę też jasno powiedzieć, że każdy z nas nie zna dnia, ani godziny, kiedy w życiu coś pójdzie nie tak jak trzeba i wówczas też można z mieszkania ze wspólnocie trafić pod dach mieszkania komunalnego czy socjalnego. Wystarczy czasem utrata pracy czy poważna choroba i zmienia się wszystko. Myślę, że na początku maja powinno dojść do spotkania mieszkańców osiedla Bema w obecności urzędników – mówi nam radna Katarzyna Siemieniuk.

Niestety, tak właśnie zaczynają się problemy, które dziś swoje konsekwencje mają niejako przy Barszczańskiej. Naznaczanie mieszkańców – lepszych bez płotu – i gorszych, których trzeba odgrodzić płotem od tych lepszych. Niby nic, ale znaczy bardzo wiele. Teraz są tłumaczenia o bezpieczeństwie i wodach opadowych za siatkowym ogrodzeniem. A tak naprawdę, wystarczyło spotkać się, porozmawiać i wytłumaczyć ludziom jednym i drugim, jak ma wyglądać bezpośrednia okolica w miejscu ich zamieszkania. Płot podzielił ludzi, którzy dziś są często nastawieni do siebie niekoniecznie pozytywnie. Na szczęście – na razie jeszcze nie wrogo.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do