
Warto było czekać te kilka lat na dobrą zmianę w budżecie obywatelskim. Od tego roku po raz pierwszy białostoczanie będą mogli pisać projekty i głosować na projekty, które poprawią stan zieleni w naszym mieście. Radni jeszcze przed nowym rokiem zdecydowali, że 500 tys. złotych przeznaczą z budżetu obywatelskiego na tak zwany „Zielony budżet”, który funkcjonuje już w kilku miastach w Polsce.
Pierwszy raz o zielonym budżecie obywatelskim pisaliśmy jeszcze latem 2016 roku. Wówczas podawaliśmy jako dobry przykład miasto Lublin, który jako jedno z pierwszych miast w Polsce wprowadził zupełnie nowy rodzaj inwestycji. Wskazywali je mieszkańcy i mogli wybierać mieszkańcy. W tym sąsiednim mieście wojewódzkim kwoty przeznaczone na zielony budżet opiewały na dwa miliony złotych i więcej. Dodatkowo w Lublinie funkcjonował zapis, że wszystkie zakwalifikowane do realizacji projekty, będą nadzorowane przez Architekta Zieleni, a także inne komórki tamtejszego urzędu miejskiego.
- Trzeba brać dobre przykłady z innych miast w Polsce. Jeśli coś się sprawdza i działa, dlaczego nie realizować tego w Białymstoku? Moim zdaniem jest to pomysł trafiony i w Białymstoku bardzo potrzebny. Ubywa nam zieleni z każdym rokiem, zaś z jej odnowieniem są duże kłopoty. Poza tym uważam, że to mieszkańcy powinni mieć decydujący głos w tym, gdzie i jakie projekty zielone chcą realizować – mówi naszej redakcji radna Katarzyna Siemieniuk, która wyszła z pomysłem utworzenia zielonego budżetu w Białymstoku.
W Białymstoku, w pierwszej edycji zielonego budżetu, milionów nie będzie. Radni w budżecie miasta zapisali na razie 500 tysięcy złotych. Wiadomo, budżet nie jest z gumy, a też nie wiadomo jeszcze, jak mieszkańcy podejdą do tematu i jakiego rodzaju projekty wymyślą, żeby w Białymstoku zrobiło się bardziej zielono. Możliwe, że pojawią się pomysły nasadzenia nowych drzew. Tym bardziej, że w ostatnich latach ubyło ich już blisko 20 tysięcy.
Mieszkańcy Białegostoku dotąd nie mieli szansy zatroszczyć się jakoś szczególnie o zieleń. Większość inwestycji, które zostały zrealizowane z budżetu obywatelskiego, były związane z twardą infrastrukturą. Pierwsza edycja w ogóle dopuszczała wyłącznie projekty w twardą infrastrukturę. Później już było nieco lepiej, ponieważ można było zgłaszać się z wnioskami dotyczącymi spraw kultury lub społeczeństwa obywatelskiego. Pojawiło się też trochę przestrzeni rekreacyjnej, ale to głównie place zabaw, boiska lub siłownie pod chmurką. Samych inwestycji w zieleń miejską do tej pory nie było. Poza jednym projektem, który dotyczył odnowienia i odrestaurowania stawu na Dojlidach. Ten projekt został jednak odrzucony.
„(…) odbudowa spowoduje zalewanie ciągów komunikacyjnych przy większych opadach atmosferycznych oraz działek usytuowanych wzdłuż rzeki Białej od ulicy Plażowej do ulicy Stawowej” – czytaliśmy w uzasadnieniu odrzucenia projektu sprzed ponad półtora roku.
Była to oczywiście typowa wymówka urzędnicza, ponieważ od kilku lat wiadomo, że prawie przez staw, prezydent zaplanował pociągnięcie czteropasmowej ulicy. Teraz, dzięki zielonemu budżetowi pojawi się szansa na powrót do tego projektu, albo przynajmniej na częściowe oczyszczenie stawu z roślin, którymi porósł. Wszystko zależy od pomysłowości i kreatywności mieszkańców.
- Zgłaszali się do mnie mieszkańcy, którym marzyło się zrobienie osiedlowego ogródka z warzywami i kwiatami. Taki projekt raczej nie powinien być drogi. Jeszcze inni widzieliby na swoim osiedlu ogródki skalne, nowe trawniki zamiast piachu z kostką betonową. Mieszkańcy wiedzą najlepiej czego potrzebują, by na ich osiedlach żyło się im przyjemnie i temu ma służyć właśnie zielony budżet. Uważam, że dla poprawy życia jakości w mieście nie służą tylko wyłącznie nowe drogi, czy ścieżki rowerowe, ale też miejsca, które człowiek chciałby zorganizować po swojemu, bo ma się tam czuć dobrze – dodaje radna Katarzyna Siemieniuk.
Możliwe, że Białymstoku przydałby się nowy park zlokalizowany niedaleko nowych osiedli mieszkaniowych. Z tym, że na park 500 tys. złotych na pewno nie wystarczy. Ale już na drobne nasadzenia drzew czy żywopłotów, które doskonale tłumią hałas uliczny i zatrzymują kurz od ulicy, na pewno wystarczy. Zresztą to zieleń jest największym sprzymierzeńcem człowieka w czasie letnich upałów czy deszczy. Spija deszczówkę zdecydowanie lepiej niż niedrożne studzienki kanalizacyjne, zaś w okresie letnich upałów to drzewa pochłaniają niebezpieczne promienie UV, oddając życiodajny tlen i nieco ochłody.
Dziś trudno jeszcze wyrokować, jakie projekty mieszkańcy będą składać do Zielonego Budżetu. Niemniej, dzięki decyzji radnych, taka możliwość się w końcu pojawi. Z ich uchwały wynika, że te 500 tys. przeznaczone na tak zwane inwestycje w zieleń, mają być częścią całości budżetu obywatelskiego, który z roku na rok wzbudza coraz mniejsze zainteresowanie. Być może dzięki nowinkom, idea odżyje i białostoczanie chętniej będą się angażować w projekty obywatelskie.
- Trzeba odświeżyć budżet obywatelski i oddać decyzję białostoczanom. W naszych ankietach, które zebraliśmy jesienią, padało wiele głosów o potrzebie odnowienia zieleni w mieście. To ważny element, o którym w ostatnich latach kompletnie tu zapomniano. W innych dużych miastach w Polsce, ale także i na świecie, zieleń wraca do centrów, do dzielnic mieszkaniowych. Uważam, że tak samo powinno stać się w Białymstoku – mówi naszej redakcji Artur Kosicki, przewodniczący PiS w Białymstoku.
Zapewne wiosną lub w okresie wakacji poznamy skład zespołu do spraw budżetu obywatelskiego, który będzie opiniował złożone przez mieszkańców wnioski. Dobrze by było, aby tym razem w zespole znalazło się mniej urzędników, za to więcej przedstawicieli strony społecznej, która znacznie lepiej zna potrzeby mieszkańców. Praca zza biurka niejednokrotnie przynosiła więcej szkód niż pożytku, a urzędnicy byli głusi na problemy lub pomysły mieszkańców, którzy widzieli zupełnie inne rozwiązania na swoich osiedlach.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie