
Od kilku tygodni wiadomo, że Unia Europejska objęła Polskę procedurą nadmiernego deficytu. Poza naszym krajem Komisja procedura została uruchomiona także wobec 6 innych krajów: Belgii, Francji, Włoch, Węgier, Malty i Słowacji. Oznacza to, że każdy z nich będzie musiał ograniczyć deficyt budżetowy. Ta informacja wywołała w Polsce ogromne zaniepokojenie, że rząd rozpocznie odwrót od socjalnych zdobyczy, które Polacy otrzymali w ostatnich 8 latach. Czy taki scenariusz może się wydarzyć?
Na czym polega procedura nadmiernego deficytu? W skrócie oznacza bardzo ścisłą kontrolę finansów publicznych kraju przez Komisję Europejską. Każdorazowo, gdy rząd będzie chciał zaplanować wydatki musi wskazać źródła ich finansowania. Komisja może kwestionować każde z tych wyliczeń. W przypadku, gdy kraj nie stosuje się do zaleceń UE może w przyszłości zostać pozbawiony dostępu do funduszy unijnych. Ponadto Polska będzie musiała przedstawić plan naprawczy prowadzący do zmniejszenia deficytu. Unijna procedura nadmiernego deficytu (EDP) stosowana jest, gdy deficyt kraju członkowskiego przekroczył 3 proc. PKB lub dług jest wyższy niż 60 proc. PKB. W przypadku Polski chodzi o deficyt, który przekroczył według wyliczeń UE poziom 5,1 procent. Nasz kraj był do tej pory objęty dwukrotnie procedurą nadmiernego deficytu: w latach 2004-2008 oraz 2009-2015. Wówczas rząd dążył do ograniczania wydatków o charakterze socjalnym.
Czy zastosowanie procedury nadmiernego deficytu i planowane przez rząd cięcia budżetowe mogą objąć świadczenia socjalne w tym wprowadzone przez PiS: 13 i 14 emeryturę, 800 plus lub wysokość zasiłków socjalnych? Byłaby to spora pokusa dla liberalnego rządu, bo z budżetu wydawane na te cele jest rocznie około 75 miliardów złotych. Nawet jeśli jednak koalicja rządząca wpadłaby na taki pomysł będzie miała duży problem z wprowadzeniem tego w życiu, bo w latach 2009-15 próby uchylania i ograniczania świadczeń socjalnych np. dla emerytów skutkowały unieważnieniem tych decyzji w ramach ochrony praw nabytych. W UE i w Polsce wycofanie się lub choćby zawieszenie tych świadczeń będzie skutkować ich nieważnością orzeczoną albo przez Trybunał Konstytucyjny albo sądowe instytucje UE. Dodatkowo reprezentująca rząd Agnieszka Dziemianowicz-Bąk
- Jako ministra rodziny, pracy i polityki społecznej uspokajam, że nikt do tej pory nie zgłosił się do mnie z żadnym roszczeniem, że mamy coś obciąć, przyciąć, zabrać, ograniczyć. Była deklaracja, że nic co dane, nie zostanie odebrane Nic takiego nie leży na stole, nikt o tym nie rozmawia. Lewica stoi na stanowisku, że nie można zaciskać pasa na najchudszych brzuchach. Nie można zaczynać żadnych cięć, żadnych ograniczeń od podstawowych potrzeb Polek i Polaków – zapewniała w ostatnich dniach czerwca minister Dziemianowicz.
Zapowiedź szefowej resortu nie oznacza jednak, że rząd nie zechce przerzucić koszty wprowadzenia procedury na barki obywateli. Niemal pewne jest, że ani w tym roku ani w przyszłym nie zostaną uruchomione żadne nowe programy socjalne ani nie zrealizowana zostanie obietnica podwyżki kwoty wolnej od podatku do 60 tysięcy złotych co Donald Tusk solennie przyrzekał w czasie kampanii wyborczej. Bardzo prawdopodobne jest też zaniechanie corocznej waloryzacji rent i emerytur (co również było przed wyborami obiecywane przez rządzącą koalicję).
(PS/ Foto: pixabay.com/ grandma)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie