Co w praktyce oznacza, że jeśli nie byliście wczoraj w Famie, ominęło Was coś bardzo dobrego.
O Południcach pisaliśmy i w naszym wydaniu papierowym i online. Dziewczyny wpadły na genialny w swojej prostocie pomysł, by tradycyjne pieśni Ukrainy i Podlasia łączyć z elektroniczną muzyką lokalnych producentów. Red Emprez z kolei dali się poznać jako wysokooktanowy duet parający się tłustym, mrocznym electro. Nie tylko lokalnie, bo chłopaki zjeździli ze swoim show niejeden festiwal poza granicami naszego kraju. Połączenie jednego z drugim na jednej scenie miało o tyle sensu, że połowa Red Emprez znalazła się wśród wspomnianych w kontekście Południc producentów. Co na to białostocka publiczność?
Południce zobaczyć zawsze warto, nawet jeśli okazji po temu było niedawno całkiem dużo. Red Emprez z kolei zapowiedzieli występ w specjalnie na tę okazję poszerzonym, sześcioosobowym składzie i prezentację nowego materiału. Nic dziwnego, że chętnych nie brakowało. Jednak frekwencja przekroczyła oczekiwania. Rozeszła się cała pula biletów i kilka osób – niestety – odbiło się z tego powodu od bramki. Natomiast w lokalu było tak tłoczno, że trudno było oddychać. Takiego zapełnienia Famy nie widziałem już od bardzo dawna.
Południce wypadły bardzo dobrze. Lepiej, niż podczas koncertów na przełomie ubiegłego i tego roku. Widać, że dziewczyny tak indywidualnie, jak i jako grupa docierają się i wokalnie są coraz lepsze. Tradycyjnie tradycyjne stroje z dodatkiem fantazyjnych, nieco acidowych makijaży cieszyły też oko. A ich śpiewokrzyk podsycony mocną, przebasowaną wręcz elektroniką po prostu musiał "robić". Robić, czyli zażerać.
Nikt jednak nie ukrywał faktu, że to raczej Red Emprez miało być gwoździem programu, głównie z okazji prezentacji nówek, które niedługo znajdą się na ich trzecim longplayu. Dwa poprzednie konsekwentnie lokowały duet w ścisłej czołówce polskiego okołogotyckiego electro, ale że chłopaki horyzonty mają szersze, wolta stylistyczna musiała się w końcu dokonać. No i oto nie jako duet, ale pełnoprawny zespół chłopaki (i jedna dziewczyna) wyszli na scenę.
Mniej agresji, za to więcej przestrzeni. Energia i przekaz bardziej skomplikowane, głębsze. Mniej oczywistego mroku i perwersji, a zamiast tego dojrzałość i nastawienie na naprawdę mocne piosenki. Nowe numery słyszałem praktycznie zaraz po tym jak powstawały, w różnych wersjach, więc miałem ogólne pojęcie, jak mogą zabrzmieć koncertowo. To, co działo się w Famie spokojnie sięgnęło poprzeczki moich oczekiwań, a nawet ją odrobinę podniosło.
Red Emprez dojrzeli i okrzepli, poczynili niemały postęp na płaszczyźnie kompozytorskiej i – co najważniejsze – w końcu w ich muzyce widać całe spektrum ich muzycznych zainteresowań. Co numer, to oko puszczone do innej stylistyki, przy jednoczesnym zachowaniu autonomicznego charakteru. I Adam Bogusłowicz w znakomitej formie wokalnej. Znów – mniej agresywnej, a bardziej... popowej? Tak, bo target do jakiego trafić może nowy materiał chłopaków jest większy, niż poprzednio. Co nie znaczy, że hołduje niskim gustom.
Krótki wywiad ujawnił, że trzeci longplay Red Emprez prawdopodobnie zarejestrują właśnie w takiej formie. Jako pełnoprawny zespół. To dobra wiadomość, bo na polskiej scenie muzycznej - tej bardziej mainstreamowej, niż nisza, w której siedzieli dotychczas - z powodzeniem znajdzie się dla nich miejsce. Trudno bowiem znaleźć u nas kapelę, która brzmi podobnie do nich. A jeśli na coś cierpi rodzima muzyka, to właśnie na brak indywidualnego charakteru. Mówiąc krótko i na temat: Red Emprez jest z pewnością najciekawszym (jeśli nie najlepszym) i najbardziej gotowym do podbijania rynku zespołem w naszym regionie. Kto w Famie nie był i nie słyszał na własne uszy, ten trąba.
Koncert odbył się w ramach 28 Dni Sztuki Współczesnej. Pełen harmonogram DSW znajdziecie TUTAJ.
rewelacja ,zeby tradycyjne pieśni Ukrainy i Podlasia łączyć z elektroniczną muzyką
Sama nazwa jest BEZBŁĘDNA!
Widzę, że Poludnice robią karierę :)