
Młody parlamentarzysta Nowoczesnej z Podlasia Krzysztof Truskolaski lubuje się w donosach do prokuratury na osoby z wrogich mu obozów politycznych. Wśród licznych skarg do wymiaru sprawiedliwości na swoich politycznych przeciwników były skargi na anonimowe komentarze, które niosą ze sobą wydźwięk pełen nienawiści oraz odrazy wobec jego osoby, naruszają jego spokój i prywatność oraz wzbudzają uzasadnione obawy o bezpieczeństwo, również jego rodziny. Reakcją była skarga do prokuratury, bo "na hejt należy reagować". To ciekawe podejście o tyle, że sam nie ma do końca czystego sumienia. Można się pokusić o twierdzenie, że na sumieniu ma - jak mawia Joanna Kołaczkowska - nieco więcej niż jakiś paproszek.
W swoich własnych oczach Krzysztof Truskolaski uchodzi za anioła, gołębia pokoju i... baranka. W rozmowie z portalem mamprawowiedziec.pl pytany o plany na działalność poselską na kolejne dwa lata wskazał trzy pozycje: "1. Walka z przejawami cenzury w życiu społecznym i kulturalnym, 2. Dyskusja o sposobach finansowania instytucji kultury, 3. Kontynuowanie wątków związanych z kulturą w debacie publicznej". Czytając cele posła Truskolaskiego popadliśmy w zadumę. Dlaczego? Ano mieliśmy jeszcze w pamięci jego aktywne występy na lipcowym posiedzeniu sejmowej Komisji Sprawiedliwości. Oto krótki opis jego osiągnięć w zakresie "kontynuowania wątków związanych z kulturą w debacie publicznej"
"Największe zaskoczenie budziła jednak wyjątkowo wojownicza postawa młodego posła Nowoczesnej Krzysztofa Truskolaskiego. 27-letni parlamentarzysta co chwilę w czasie posiedzenia komisji podbiegał do Stanisława Piotrowicza i z odległości nie więcej niż jednego metra wykrzykiwał do niego, że "łamie prawo, a obrady są nielegalne".
Powyższy opis jest autorstwa red. Patryka Osowskiego z Wirtualnej Polski i dotyczy burzliwych obrad Komisji Sprawiedliwości obradującej nad ustawą o Sądzie Najwyższym. W trakcie posiedzenia doszło do wyrywania sobie mikrofonu, blokowania stołu prezydialnego i rękoczynów. W każdym z tych czynów uczestniczył (lub asystował) Krzysztof Truskolaski. Ciągnąc wątek kultury i protestów posła Truskolaskiego przeciw hejtowi cytat z listopadowej debaty parlamentarnej.
– Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Tuba propagandowa PiS-u dzięki tej ustawie dostanie prawie miliard złotych. Pytania do pana ministra kultury: Na co pójdą te pieniądze? Czy na nowych specjalistów od pasków, które są już przebiciem propagandy goebbelsowskiej, czy na nowych dziennikarzy tzw. śledczych (...)
Porównywanie jakiejkolwiek publicznej telewizji do nazistowskiego zbrodniczego aparatu propagandy faktycznie rodzi skojarzenia z "kulturą w debacie publicznej", o którą tak troszczy się poseł Truskolaski. Podobnie jak galopy po sali i blokowanie stołów prezydialnych w czasie posiedzenia komisji sejmowych komisji.
Nie odnosząc się do nieznanych nam aktywności posła Truskolaskiego w zakresie finansowania instytucji kultury odniesiemy się do jego pierwszego priorytetu: Walki z przejawami cenzury w życiu społecznym i kulturalnym. Zadziwiająca to deklaracja ze strony parlamentarzysty i szefa podlaskich struktur Nowoczesna, który cenzuruje zapraszając dziennikarzy i redakcje na swoje konferencje prasowe oraz wystąpienia. Mimo wielokrotnych próśb od początku kadencji Krzysztof Truskolaski nie zaprasza redakcji Dzień Dobry Białystok na swoje spotkania z prasą, co nie przeszkadza mu określać nie zapraszanie jego osoby na uroczyste otwarcia inwestycji rządowych na Podlasiu jako formę cenzury.
Analizując aktywność podlaskiego szefa Nowoczesnej trudno uniknąć analogii do biblijnej przypowieści o źdźble oku bliźniego i belce w oku bliźniego. Poseł Truskolaski to klasyczny przypadek sienkiewiczowskiego kalizmu, w którym każda forma nieprzychylnego dla niego zachowania może być określona hejtem i cenzurą, a podobne zachowanie syna prezydenta uznawane jest rzecz zwyczajną i naturalną. Kali w czystej postaci.
(Przemysław Sarosiek/ Foto: ASM)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie