
Z jakiegoś powodu Wodociągi Białostockie nie chcą poprawić złożonego do Wód Polskich wniosku o zatwierdzenie nowych taryf. Choć można było się przekonać w miniony piątek, że powód jest – polityczny. Bo trudno nazwać rozmową lub dialogiem z prezesem Wód Polskich, który przyjechał do Białegostoku, to co się wydarzyło pod urzędem wojewódzkim, gdzie finalnie musiała interweniować Policja.
Od ponad roku spółka Wody Polskie nie zatwierdza nowych planów taryfowych o jakie wystąpiły Wodociągi Białostockie we wniosku z lutego 2021 roku. Ale ma ku temu powód. Tylko ani Wodociągi Białostockie, ani prezydent nadzorujący spółką miejską nie bardzo chcą wysłuchać tych powodów. Bo gdyby tak było, wniosek zostałby poprawiony i taryfy zatwierdzone. Jak wyjaśniał prezes Wód Polskich, który jest regulatorem cen usług wodno – kanalizacyjnych, na przykład średnia podwyżek opłat dla mieszkańców miast w Polsce to ok. 8 – 9 proc., zaś Białystok chce aż 20 proc.
- Poza tym wniosek taryfowy przygotowany przez spółkę, jest naszym zdaniem nieprawidłowy i uchybiający przepisom ustawy o zbiorowym odprowadzaniu ścieków i zaopatrzeniu w wodę. Ja 21 października 2021 r. wydałem decyzję w tej sprawie. Jest to decyzja obszerna, jest to najgrubsza decyzja w całym kraju. Dlaczego? Dlatego, że w tej decyzji wydaliśmy taki podręcznik dobrych praktyk i wskazaliśmy Wodociągom, gdzie popełnia błędy, gdzie należy te błędy poprawić, ponieważ są niezgodne z prawem – wyjaśniał w Białymstoku prezes Wód Polskich Przemysław Daca.
Te błędy to przede wszystkim przerzucanie kosztów przez Wodociągów Białostockich na mieszkańców Białegostoku. Choćby w sprawie zagospodarowania wód opadowych, co jest zadaniem nie mieszkańców, tylko gminy. Miasto Białystok i Wodociągi Białostockie chcą bowiem, aby to mieszkańcy płacili za odprowadzanie deszczówki, w tym pochodzącej z deszczów nawalnych, ale też ścieków pochodzących z roztopów. Z tym problemem Białystok boryka się od kilku lat.
Wodociągi Białostockie chcą też obciążyć mieszkańców za wodomierze, ale za te, których mieszkańcy nie mają. Podobnie dzieje się z kosztami wysyłania faktur papierowych dla odbiorców, którzy otrzymują faktury w wersji elektronicznej, a zatem bez kosztowych dla Wodociągów Białostockich. Za niezatwierdzenie opłat taryfowych przedstawiciele Miasta Białystok jak i Wodociągów Białostockich oskarżają oczywiście spółkę Wody Polskie, a w tle padają argumenty, jakie prezes Wód Polskich uznał za niedopuszczalne. I trudno się temu dziwić słuchając wypowiedzi Przemysława Dacy.
- Czytając media lokalne, gdzie padają wypowiedzi władz miasta, czy władz spółki, dowiedziałem się, że jestem oskarżany o to, że jestem jakimś agentem obcych służb, że chcę specjalnie doprowadzić do upadłości przedsiębiorstwa wodno – kanalizacyjnego, żeby je przejąć. To są brednie. Powiedzmy sobie szczerze, że ja w skali całego kraju, nie spotkałem się w ogóle z taką historią, żeby przedsiębiorstwo wodno – kanalizacyjne obrażało, czy prezydenci miasta obrażali wręcz regulatora czy prezesa Wód Polskich. To jest w ogóle niespotykane i nie akceptowane – mówił Przemysław Daca, prezes Wód Polskich.
Dodał również, że jeśli taka sytuacja będzie nadal miała miejsce, skieruje do Prokuratury sprawę o utrudnianie procesu administracyjnego poprzez celowe wywoływanie konfliktu. Zachęcał też do kontaktu i negocjacji po to, aby sprawę pozytywnie zakończyć. Białystok jest jedynym miastem w Polsce, które zarzuca działalnie polityczne Wodom Polskim przy ustalaniu opłat taryfowych, ale z jakiegoś powodu nie chce poprawić złożonego wniosku, który zdaniem Wód Polskich zawiera błędy formalne i prawne.
Panie Prezydencie @rafalrudnicki w imię tej „wyciągniętej do zgody ręki” postanowiliście zablokować pas ruchu podczas naszej konferencji? pic.twitter.com/3903JkbNeN
— Przemysław Daca (@DacaPrzemyslaw) May 20, 2022
Zamiast tego w dniu konferencji prasowej władz spółki Wody Polskie pod urzędem wojewódzkim pojawiło się dwóch zastępców prezydenta Białegostoku: Rafał Rudnicki i Przemysław Tuchliński, dyrektor biura prezydenta Białegostoku, jego rzecznik prasowa, z jakiegoś powodu była tam również pracownica Biura Rady Miasta i oczywiście prezes Wodociągów Białostockich wraz z pracownikami, którzy podjechali pod budynek urzędu wojewódzkiego w Białymstoku blokując przy okazji ruch w tym miejscu na około godzinę. Śmiało można powiedzieć, że była to forma pokazówki dla mediów, aby przewagą liczebną i głośniejszym klaskaniem większej ilości rąk przekonać opinię publiczną do tego, że to władze Białegostoku i Wodociągi Białostockie mają w tej sprawie rację.
- W tej sprawie niezbędny jest dialog i wola wypracowania porozumienia jak najlepszego dla mieszkańców Białegostoku, rozwiązania zgodnego z przepisami prawa. Wodociągi Białostockie są odpowiedzialne za infrastrukturę krytyczną w naszym mieście, o którą muszą właściwie zadbać, a do tego potrzebne są pieniądze – mówił jednak zastępca prezydenta Truskolaskiego Rafał Rudnicki.
Bardziej merytoryczna okazała się być prezes Wodociągów Białostockich, która podkreślała, że prowadzi dialog z Wodami Polskimi, a sam proces wyliczania nowych taryf jest prowadzony przez miejską spółkę zgodnie z przepisami. Podkreślała, że była wraz z wiceprezesem i księgową w wielu instytucjach, w tym także w ministerstwie, ale wypracować niczego się nie udało.
- Wody Polskie wbrew prawu narzucają Wodociągom Białostockim ustalanie taryf za wodę i ścieki na poziomie niższym od rzetelnie, zgodnie z ekonomią i przepisami przedstawionych kosztów działalności przedsiębiorstwa. Już prawie 1,5 roku tendencyjnie i nieobiektywnie procedują nasz wniosek taryfowy zarzucając bez podstaw prawnych nieprawidłowości w jego opracowaniu. Jednocześnie przymuszają nas – też bez konkretnych uzasadnień prawnych – do zaniżania wskaźników niezbędnych dla działalności spółki. Ta sytuacja zagraża utrzymaniu ciągłości dostawy wody o odpowiedniej jakości oraz odbioru i oczyszczania ścieków – mówiła Beata Wiśniewska, prezes Wodociągów Białostockich.
Spór w tej sprawie rozstrzygnie sąd, ale wcześniej być może pracownicy Wodociągów Białostockich będą musieli zapłacić mandaty. Pod urząd wojewódzki została wezwana Policja, która musiała interweniować w związku z zablokowaniem pasa jezdni na ulicy Mickiewicza. Prawdopodobnie będzie to dodatkowy koszt do poniesienia przez Wodociągi Białostockie, których dług w chwili obecnej przekroczył już 8 milionów złotych. Aktualnie Wodociągi Białostockie muszą posiłkować się kredytem.
Całość rozbija się, jak twierdzą władze Białegostoku, o podwyżkę rzędu 2 złotych miesięcznie dla mieszkańca. Sytuacja zaś ma wynikać z rosnących cen energii i paliw. To ma być powodem, dla którego spółka miejska zaopatrująca mieszkańców Białegostoku oraz Wasilkowa w wodę oraz odpowiedzialna za odprowadzanie ścieków, utraciła płynność finansową.
(Cezarion/ Foto: Twitter.com/ Przemysław Daca)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie