
Część ogrodów działkowych przy ulicy Wilczej w Białymstoku może zniknąć. Ludzie, którzy dziś mają tam swoją oazę zieleni, za jakiś czas będą mieli wspólną oazę zieleni, ale za to już urządzoną przez urzędników. Trwają obecnie prace planistyczne, które mają usankcjonować taki stan rzeczy. Wydaje się więc, że zieleń działkowa jest chyba gorsza niż zieleń urządzona.
Mieszkańcy i właściciele ogrodów działkowych z ulicy Wilczej nie zgadzają się, aby ich ogrody zniknęły. Jest bowiem takie zagrożenie, które wynika z prowadzonych obecnie prac planistycznych. Temat jest o tyle dziwny, że jedną zieleń ma się zastąpić inną zielenią, choć jedna i druga służyć ma w założeniu rekreacji. Dlatego działkowcy zwrócili się do radnych z prośbą o interwencję w sprawie pozostawienia ich ogrodów w spokoju. Sami tez podjęli rozmowy z przedstawicielami urzędu miejskiego w Białymstoku, bo nie chcą tracić swojego zielonego miejsca, o które dbali latami.
Ogrody działkowe przy ulicy Wilczej to niewielki w sumie teren. W Białymstoku bowiem znajdują się o wiele większe połacie z ogródkami, w których ludzie mają swoje oazy zieleni i bardzo często domki, w których mieszkają przez całe lato. W sytuacji, kiedy Białystok z każdym rokiem staje się coraz bardziej betonowym miastem, to w takim ogrodzie można pooddychać zielenią, albo zająć się pracami ogrodowymi, dzięki którym na stołach mieszkańców pojawią się świeże owoce czy warzywa, albo przynajmniej kolorowe kwiaty.
„W ostatnich dniach do Klubu Prawo i Sprawiedliwość zgłosili się Mieszkańcy Białegostoku, właściciele Rodzinnych Ogródków Działkowych położonych przy ul. Wilczej 4, zaniepokojeni miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego części osiedli Dojlidy i Skorupy w Białymstoku w rejonie ulic Dojlidy Fabryczne i Ks. Suchowolca etap II, który w znacznym stopniu wpływa na kształt i możliwość dalszego użytkowania ich ogrodów. Mieszkańcy zwrócili uwagę na fakt, że od wielu lat walczą o utrzymanie w obecnym kształcie Rodzinnych Ogródków Działkowych przy ul. Wilczej 4 i sprzeciwiają się zmniejszenia ich powierzchni przez utworzenie na części tego obszaru terenów zieleni urządzonej” – napisał radny Henryk Dębowski w interpelacji skierowanej do prezydenta Białegostoku.
Sami mieszkańcy wskazują, że zgodzili się już kilka lat temu na okrojenie terenu z ogródków działkowych, ale wtedy miało to sens. Miała ruszyć przebudowa ulicy Ciołkowskiego i teren był potrzebny pod budowę drogi. Z ciężkim sercem, ale oddali część ogrodów, bo to służyło – jak podkreślają – ważnej inwestycji drogowej. Teraz jednak nie rozumieją, dlaczego mają zlikwidować ogródki działkowe, czy de facto zielone miejsca, aby zastąpić je terenami zielonymi. Ich zdaniem to nie ma sensu.
Ta część Dojlid jest w miarę spokojna, ale nade wszystko przyjemnie się tu mieszka i przyjemnie wypoczywa. Większa część zabudowy to domki jednorodzinne, choć warto zauważyć, że niedawno pojawiły się bloki w okolicy. Jednak nie ma ich w tym miejscu na tyle dużo, aby zaburzyć harmonię i spokój. Przede wszystkim jednak właściciele ogrodów działkowych wskazują, że przez lata wkładali mnóstwo pracy i pieniędzy w swoje oazy zieleni, właśnie po to, aby mieć gdzie uciec od miejskiego zgiełku.
- Jakież było nasze zdziwienie, gdy wyczytaliśmy, że część naszych ogródków przeznaczonych jest pod teren zieleni urządzonej. Kto z niej będzie korzystał, skoro tu każdy ma kawałek swojej zieleni, jak nie w ogródku, to na posesji przy budynku jednorodzinnym – mówił jeszcze przed długim weekendem Zbigniew Puczkowski, sekretarz Rodzinnych Ogrodów Działkowych przy ulicy Wilczej w Białymstoku.
Bo faktycznie, w tej części miasta, zdecydowana większość mieszkańców ma swoje miejsca zieleni. Jak nie na własnej posesji wokół domu jednorodzinnego, to właśnie w ogrodach działkowych. Ale urzędnicy upierają się, że chcą stworzyć tereny zieleni urządzonej po to, aby inni mieszkańcy, zapewne z innych osiedli, mogli z niej korzystać. Choć nie wskazują na czym opierają swoje pomysły, czy były one z kimkolwiek konsultowane i czy jest wielu chętnych, aby z innego końca miasta jechać na osiedle Dojlidy pospacerować czy posiedzieć obok ogródków działkowych i ruchliwej ulicy Ciołkowskiego. Prezydent Białegostoku wskazuje też, że zgodnie z obecnym stanem prawnym Rodzinne Ogrody Działkowe im. Juliusza Słowackiego nie posiadają prawa do dysponowania zajmowaną nieruchomością, a więc mają nieuregulowany stan prawny.
„Uwzględniając potrzeby pozostałych mieszkańców jeden rząd działek położonych w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki Białej przeznaczony jest pod ogólnodostępną zieleń urządzoną oraz wody powierzchniowe śródlądowe” – odpisał na interpelację radnego Henryka Dębowskiego sekretarz miasta Krzysztof Karpieszuk.
Działkowcy obawiają się, że nie będzie to wcale jeden rząd działek, tylko co najmniej dwa. Wyjaśniają, że w planach jest w tym miejscu budowa drogi, co pozostałym działkowiczom zaburzy spokój, jaki mają w tej chwili. Wskazują też, że teren jest podmokły i nie da się na nim za wiele urządzić, bo zieleń sobie na takim terenie poradzi, ale już infrastruktura wokół niej już niekoniecznie. Nie wierzą też w zapewnienia zastępcy prezydenta Białegostoku Adama Musiuka, z którym się spotkali, że do czasu realizacji założeń planu miejscowego, będą mogli korzystać ze swoich działek jak do tej pory.
Sytuacja jest o tyle dziwna, że zaledwie kilka tygodni wcześniej to prezydent Białegostoku wyszedł z propozycją wsparcia białostockich działkowców kwotą 300 tysięcy złotych w przyszłym roku. Zapewniał przy tym, że doceniana role ogródków działkowych, które są dla wielu miejscami odpoczynku i relaksu. Drugą ręką, jak widać, planuje niektóre ogródki działkowe i istniejącą na nich zieleń zamienić na zieleń urzędową, jak gdyby była ona lepsza z jakiegoś powodu.
(Cezarion/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie