
Zdaniem mieszkańców Białegostoku najbardziej warte promocji jest środowisko naturalne, kultura i zabytki oraz samo położenie miasta. Tymczasem od wielu lat najwięcej pieniędzy w promocję idzie w sport, infrastrukturę oraz pojedyncze projekty zupełnie ze sobą nieskoordynowane.
Ankieta, którą zlecił urząd prywatnej firmie, pokazała dość ciekawy obraz naszego miasta nie tylko pod względem preferencji politycznych, chociaż wiadomo było od samego początku, że badanie miało przynieść wyłącznie odpowiedź na pytanie o możliwość odwołania Tadeusza Truskolaskiego w referendum. Ale tak już zupełnie przy okazji zbadano inne obszary życia w Białymstoku. Jednym z nich była promocja naszego miasta oraz elementy tej promocji. Okazało się, że wizje w tym zakresie mieszkańców i wizje urzędników, mocno od siebie odbiegają.
- Respondenci zapytani o to czym powinien wyróżniać się Białystok na tle innych miast najczęściej wskazywali na środowisko naturalne (40%), niemal co trzeci respondent (31%) wymienił kulturę i zabytki, a co czwarty (26%) położenie Białegostoku. Osoby z wyższym wykształceniem, które stanowiły 37% próby, istotnie częściej wskazywały na kulturę i sztukę, położenie Białegostoku, przedsiębiorczość, edukację i szkolnictwo wyższe oraz różnorodność – czytamy w raporcie z badań.
Takie wyniki pokazują, że prezydent oraz podlegli mu urzędnicy zwyczajnie od wielu lat realizowali własne wizje, nie korzystając w żadnym momencie z wiedzy i doświadczeń samych mieszkańców. To chyba żadna nowość, że białostoczanie kochali i kochają swoje środowisko, zabytki i fakt, że mamy blisko do Puszczy Białowieskiej lub na Mazury. Jest u nas spokojniej, ciszej, a ostatnio okazało się, że nawet wolniej płynie czas. Tymczasem urzędnicy mieli zupełnie inną wizję – miasta nowoczesnego, z betonem, asfaltem, ekranami akustycznymi i blokami jakich pełno wszędzie w Polsce i za granicą. Bo przecież jakoś druga Wieża Eiffela tu nie wyrosła, tak samo jak Empire State Building. Doprawdy można zachodzić w głowę, w jaki sposób, urzędnicy i osoby odpowiedzialne za promocję Białegostoku nie zdawały sobie sprawy z tych oczywistych walorów, które cenili sami mieszkańcy, więc promowano wszystko to, co jest wszędzie, a nie to, co unikatowe? Rzecz niepojęta.
My również wielokrotnie wskazywaliśmy, że Białystok do niedawna posiadał bardzo cenne i nietypowe środowisko naturalne oraz zabytki unikalne, jakich trudno szukać gdziekolwiek indziej. Tu mamy na myśli przede wszystkim Bojary, okolice Młynowej, Bema oraz całą drewnianą zabudowę, której nie da się dziś spotkać praktycznie w żadnym większym mieście w kraju.
Bojary, ale i okolice ulicy Młynowej zostały kompletnie zdemolowane. To szkoda, której już nie da się naprawić. Zniszczono obiekty, dla których faktycznie można było zorganizować ciekawą ofertę turystyczną. Zasięgaliśmy języka u osób z Warszawy, które przyjeżdżają często do Białegostoku. Jedna z nich jest kulturoznawcą i bardzo żałuje, że dziś w zasadzie nie ma po chodzić na Bojary.
- Kiedy jeszcze około 10 lat temu przyjeżdżałam do Białegostoku zatrzymywałam się na Piasta. Chodziliśmy wówczas z narzeczonym i znajomymi na spacery na to sąsiednie osiedle z tymi starymi domkami. Coś pięknego. Byłam tam niedawno i przeżyłam szok. Jak można było zniszczyć coś tak cennego i pięknego. Białystok stracił wizerunkowo. Te bloki, te wszystkie drogi, są takie same jak wszędzie indziej. Teraz w sumie oprócz pałacu Branickich nie ma nic charakterystycznego, może jakieś pojedyncze miejsca – mówi naszej redakcji Monika.
- To częsty błąd gospodarzy, urzędników, którym się wydaje, że jak pobudują coś bardziej nowoczesnego, to będzie ładniej. Nie jest ładniej. Jest tak samo, jak wszędzie indziej i niczym się wyróżnić nie da. O stare domy, kamienice, zieleń, parki – o takie rzeczy trzeba dbać, takie walory promować, których właśnie nie ma nigdzie, albo przynajmniej występują rzadko. Moim zdaniem duży błąd, że w Białymstoku nikt o tym nie pomyślał – komentuje z kolei Lech, również z Warszawy.
Tymczasem nasze środowisko naturalne, poza istniejącymi od dawna parkami, ginie na naszych oczach od wielu lat. Wycinana zieleń, niemal bez opamiętania i tworzenie pojedynczych drobnych jej elementów, to nie to samo, co staw z trzcinami, rynek z drzewami, albo ulica, przy której słońce nie razi w oczy, bo obok jest żywopłot i dorodne duże drzewa. O zabytkach szkoda nawet pisać w tym miejscu, bo ich „ochrona” polega ostatnio głównie na burzeniu. Zresztą tej sprawie poświęcimy oddzielny artykuł.
Nie szukając daleko. Niedawno Urząd Miejski w Białymstoku organizował konkurs fotograficzny. Chodziło w nim o wykonanie zdjęć do kalendarza miejskiego, który ma być elementem promocji naszego miasta. Co ciekawe, jednym z podstawowych warunków było to, że zdjęcia powinny były być wykonane w naszym mieście, nie wcześniej niż przed 1 stycznia 2015 r. Być może urzędnicy liczyli na to, że ktoś zechce sfotografować nowe inwestycje. Jednak i fotografowie, i osoby głosujące, a nawet samo jury, wybrało zdjęcia z klasycznymi ujęciami Białegostoku, starszą zabudową i miejsca zielone. To również powinno dać do myślenia, ponieważ była to już kolejna edycja tego konkursu, która zakończyła się z podobnym efektem.
Na koniec jeszcze dodamy, że sens promocyjny infrastruktury i zabudowy miasta widzi zaledwie 2 proc. mieszkańców Białegostoku. Tymczasem ten kierunek od kilku lat stał się dominujący w działaniach urzędników odpowiedzialnych za promocję. Dość wspomnieć strony internetowe poświęcone promocji dróg i infrastruktury nowopowstałej oraz podkreślanie, głównie przez prezydenta i jemu bliskie środowiska, że dzięki temu Białystok się rozwija. Otóż tak nie jest, nie było i nie będzie. Białystok będzie się rozwijał tylko wówczas, jeśli będą tu miejsca pracy i powód dla którego warto tu przyjechać, by zobaczyć coś ciekawego. Jeśli miejsc pracy wciąż jest za mało i niszczy się powody do zobaczenia czegoś ciekawego – odpowiedzi o takim rozwoju miasta niech każdy udzieli sobie sam.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie