
Trwa wojna w Ukrainie. Giną żołnierze i cywile. Już setki tysięcy ludzi uciekły przed piekłem, które zgotował rosyjski agresor. Polska gospodarka również już mocno obrywa, a wiele firm prowadzących dotychczas interesy na Wschodzie znalazło się w opłakanej sytuacji. O tym, w jaki sposób można powstrzymać imperialne zapędy Putina oraz jaki scenariusz możliwy jest dla Rosji, rozmawiamy z Krzysztofem Kamińskim (na zdjęciu), właścicielem i prezesem Grupy Alnea z województwa warmińsko - mazurskiego, którego firmy mają wielu partnerów wśród podlaskich podmiotów.
Piotr Walczak, Dzień Dobry Białystok: Z jednego kryzysu w drugi. Kiedy wybuchła pandemia koronawirusa, rozmawialiśmy o stanie gospodarki. Przewidywał pan, że lata potrwa wracanie do normalności. Dziś mamy wojnę - inwazję Rosji na Ukrainę. Biorąc pod uwagę kwestie czysto gospodarcze: jak pana zdaniem mocno oberwie Polska?
Krzysztof Kamiński: Niestety już obrywamy, i to bardzo mocno. Paliwo dziś (4 marca - przyp. red.) kosztuje około 6,30 zł za litr, mamy utracone kolejne łańcuchy dostaw.
Mało kto wie, ale Ukraina i Rosja to duzi producenci stali. W ostatnich dniach nasze wszystkie zamówienia na stal konstrukcyjną zostały anulowane. Dostawcy stali nie przyjmują zamówień. To nie jest utrudnienie w bieżącej działalności, ale dramatyczne załamanie się pewnych obszarów.
To samo dotyczy węgla, którego w składach zaczyna brakować. Generalnie, przez lata rządów liberałów w Europie, Polska, ale i inne kraje uzależniły się od dostaw ze Wschodu. Dzisiaj ponosimy tego konsekwencje. Oczywiście, należymy do wolnego świata, więc jest tylko kwestią czasu, że brakujące dobra zaczną do nas płynąć z innych części globu, ale teraz nasza gospodarka będzie przechodzić szok. Musimy to przetrwać. Po pierwsze dlatego, że nie mamy wyjścia, a po drugie: bo czas najwyższy uniezależnić się od Rosji.
W całej tej sytuacji największe straty ponosi oczywiście Ukraina, ale mam nadzieję, że jednak nasi sąsiedzi obronią się przed Rosjanami i będą częścią naszego świata gospodarczego i kulturalnego. Dzięki temu my będziemy mogli dalej korzystać z zasobności ich gospodarki, a oni będą mogli budować z nami swoją przyszłość.
Pana firma ma doświadczenia we współpracy ze Wschodem?
- Bezpośrednio - nie. Jak wspominałem, znaczna część stali pochodzi z hut ze wschodu. Ale poza tym, nie. Nie mamy tam klientów i nie korzystamy z usług tamtejszych dostawców. Dzięki Bogu! Natomiast nowa sytuacji geopolityczna, która na pewno powstanie po wojnie, o ile oczywiście Ukraina wyrzuci najeźdźcę ze swojego kraju, stworzy nowe możliwości gospodarcze. Ukraina będzie potrzebowała pieniędzy, ale i wsparcia w odbudowie gospodarki. Myślę, że może to być wielka szansa dla polskiego biznesu.
A jakie są nastroje wśród innych, pana znajomych, przedsiębiorców, którzy robili do tej pory interesy z Ukrainą czy Rosją?
- To ciekawe, ale nie znam nikogo, kto robił duże interesy na Wschodzie. Myślę, że Polacy są dużo bardziej przewidujący niż Niemcy czy Francuzi. To wynika z naszych historycznych doświadczeń. Oczywiście są pewne polskie inwestycje zarówno w Ukrainie, jak i w Rosji, ale jest ich stosunkowo mało. Polacy dobrze wiedzą, czego można spodziewać się po Rosji, stąd nasza olbrzymia ostrożność w lokowaniu tam biznesów czy nawiązywaniu kontaktów handlowych. Natomiast tym, którzy jednak skusili się na wschodnie pieniądze, dzisiaj mogę tylko współczuć.
Putin wydaje się być niewzruszony sankcjami. Co należałoby zrobić, by Rosja boleśnie odczuła swój akt agresji?
- Myślę, że powinna być wdrożona całkowita blokada handlowa Rosji z wolnym światem. Natomiast nawet sankcje i blokady nie zmienią tej szalonej misji, którą sobie przydzielił i realizuje Putin. Słyszałem już wezwania władz rosyjskich do obywateli Rosji, aby ci niezależnie od sytuacji stali murem za Putinem. Czy to nie jest akt desperacji? Według mnie Putin się nie złamie.
Natomiast sankcje i blokady handlowe doprowadzą do sytuacji, że Rosja nie będzie miała więcej pieniędzy, aby toczyć wojny. Bo przecież dzisiaj do odbudowy tych setek, a nawet już tysięcy utraconych jednostek bojowych potrzebne są po pierwsze technologie, ale po drugie - pieniądze. W krótkiej perspektywie Rosja się nie podda, ale w perspektywie kilku miesięcy tam będzie armagedon.
Gdybym miał obstawiać, jaka jest przyszłość Rosji, to obstawiłbym wojnę domową. Putin ma potężne i oddane mu jednostki OMON, FSB, OMSN (siły wewnętrzne). Ale to armia rosyjska ponosi dzisiaj ciężar wojennej polityki Putina. Oni za chwilę się zbuntują, bo ile można ginąć i w imię czego? Szalonych ambicji neoimperialnych? Stąd obstawiam, że dojdzie do walk wewnętrznych pomiędzy armią a siłami wewnętrznymi, niesamowicie oddanymi Putinowi.
Najbardziej poszkodowani będą zwykli Rosjanie. Czy i kiedy to społeczeństwo dorośnie do buntu?
- Nie wierzę w skuteczny bunt Rosjan. Oni są przyzwyczajeni do buta na grzbiecie. No, może młodzi ludzie, ale na to Putin jest przygotowany. Ma dziesiątki tysięcy oddziałów wewnętrznych, które są gotowe na tłumienie buntów społecznych. Dzisiaj przyjęto tam prawo, że za krytykowanie armii mnożna trafić na 15 lat do więzienia. Nie ma szans na bunt społeczny. Natomiast konsekwencje tego szaleństwa spadną przecież na zwykłych ludzi. Można tę sytuację porównać do Korei Północnej. Przecież to nie Kim Dzong Un ponosi konsekwencje odcięcia Korei od świata, tylko obywatele. Podobnie może być z Rosją.
Wracając do Polski: już słyszę, że w firmach następuje odpływ kadr. Mężczyźni wracają na Ukrainę, by walczyć. To zachwieje w jakiś sposób naszym rynkiem? W końcu Ukraińcy to najliczniejsza grupa cudzoziemców pracujących w naszym kraju.
- Na pewno. Wczoraj dowiedziałem się, że dwie panie, które pracowały przy kasie w sklepie w mojej miejscowości, z dnia na dzień pojechały na Ukrainę. Równocześnie do Polski płynie olbrzymia fala uchodźców: kobiet, dzieci, osób starszych. Te osoby nie zastąpią tych pań czy innych wykwalifikowanych już pracowników. Poza tym nie możemy oczekiwać od osób, które są w fatalnym stanie psychicznym, żeby podjęły pracę. Wracając do pytania: odpływ pracowników dzieje się na naszych oczach i na pewno chwilowo zachwieje naszymi zdolnościami produkcyjnymi.
Dziękuję za rozmowę.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie