Reklama

Rodzice dziś są inni

11/06/2015 10:37


Niedawno obchodziliśmy Dzień Dziecka. W związku z tym, w naszym mieście była cała masa atrakcji dla dzieci. My z tej okazji postanowiliśmy się przyjrzeć nie tyle dzieciom, co ich rodzicom. Jak wychowują swoje pociechy i nade wszystko, dlaczego dziś osób, które mogłyby być rodzicami, jest coraz mniej.

Od kilku lat ulicami polskich miast, w tym także i u nas, chodzą ludzie, dla których najważniejsza jest rodzina. Mówią o tym głośno i zachęcają innych, by spróbowali choć odrobiny tego szczęścia. I o ile idea jest szczytna, o tyle nie każdy będzie miał możliwość zastania rodzicem. I na nic tu się zdadzą marsze dla życia i rodziny, jak i zachęty do rodzicielstwa. Kiedy ktoś nie może, to choćby codziennie chodziły marsze, pozostanie jedynie żal, że ktoś jeden może się cieszyć, ktoś inny tylko będzie marzył do końca życia.

Jest mi strasznie przykro, że ktoś chodzi i mówi innym, że rodzina to szczęście. Ci ludzie mają szczęście, na pewno. Zapominają tylko, że coraz więcej jest rodzin takich jak moja. My nie możemy mieć dzieci i nie będziemy mieli dzieci. Ta świadomość jest wystarczająco przygnębiająca – powiedziała nam Sylwia (nazwisko do wiad. red.). – Chciałbym, aby ludzie, którzy organizują takie marsze i chodzą w kolorowych pochodach, pamiętali że są tacy, co bardzo chcieliby mieć pełne rodziny, ale nie ze swojej winy, nie mogą – dodaje.

Z każdym rokiem w klinikach leczących niepłodność pojawia się coraz więcej par. I co jest tym bardziej smutne, leczyć się przychodzą coraz młodsi ludzie. W tej chwili tylko w Polsce problem niepłodności dotyka co 5 małżeństwo. Powodów tego stanu rzeczy jest wiele. Począwszy od stresu, niezdrowego trybu życia, po przebyte choroby. Niektórzy lekarze ryzykują tezę, że niepłodność to choroba cywilizacyjna. Jednak wraz z rozwojem medycyny istnieje coraz większa szansa na skuteczną walkę z tym problemem. Mimo wszystko nie można go bagatelizować.

W 2014 roku zgłosiło się do nas 5 747 mężczyzn z problemem niepłodności. W 2015 roku, tylko od stycznia do maja, jest ich już 3 208. Widać wyraźnie, że skala zjawiska narasta - mówi nam Aleksandra Sobczyk, rzecznik prasowa sieci klink InviMed.

Pomijając przyczyny zdrowotne faktem jest, że w naszych rodzinach rodzi się mniej dzieci. Powodów też można szukać wiele. Jednym z nich jest coraz późniejszy wiek usamodzielniania się i tym samym zakładania rodzin. Niektórzy boją się mieć dzieci, ponieważ są świadomi chorób genetycznych lub innych przyczyn, jakie spowodują dodatkowe problemy związane z wychowywaniem. Kiedy pytaliśmy na ulicach Białegostoku o powody braku dzieci, lub powody posiadania jednego dziecka, najwięcej odpowiedzi dotyczyło niestabilnej sytuacji życiowej.

I nie chodzi już tylko o sytuację materialną i stałą pracę. Dziś założenie rodziny i posiadanie dziecka jest rozważane także w kontekście utrzymywania wzajemnych relacji. Młodzi ludzie zdają sobie sprawę z dużej liczby rozwodów oraz ze skomplikowanych później ustaleń pomiędzy partnerami.

Moja koleżanka wyszła za mąż trzy lata temu i już jest rozwiedziona. Sama wychowuje dziecko. Jej mąż wyjechał do pracy do Niemiec i tam założył szybko drugą rodzinę. Kiedy decydowali się na dziecko, wszystko miało wyglądać inaczej. Ja ze swoim mężem właśnie zastanawiamy się nad dzieckiem, ale kiedy on zaczął mówić, że jak zajdę w ciąże, to wyjedzie na kilka miesięcy za granicę, żeby trochę dorobić, zapaliła mi się czerwona lampka – powiedziała Karolina.

Mamy jedno dziecko i więcej nie planujemy. Wszystko dlatego, że i tak nie mamy wystarczająco czasu dla siebie i dla dziecka. Mam taką pracę, że często wyjeżdżam, moja żona też często musi jeździć nawet wieczorami do klientek, a żadne z nas nie może zrezygnować z pracy, bo nie będziemy mieli z czego żyć – mówi z kolei Michał.

Dziś wiele osób twierdzi, że takie podejście do życia jest mało odpowiedzialne. Szczególnie osoby ze starszego pokolenia ciągle uważają, że teraz jest łatwiej, że nie trzeba prać pieluch, że samochodem dziecko można zawieźć i przywieźć ze szkoły lub przedszkola, że są pralki, zmywarki i cała masa innych urządzeń, jaka powinna pomóc w codziennych obowiązkach. Niektórzy wręcz zarzucają nieporadność swoim dzieciom, że nie potrafią zorganizować sobie życia. Niektórzy dziadkowie narzekają, że mają za mało wnuków, a rodzice i tak za mało uwagi poświęcają swoim dzieciom.

Prawda jest jednak inna. Dziś dzieci wychowuje się inaczej niż jeszcze kilkanaście, czy dwadzieścia kilka lat temu. Można powiedzieć, że współcześni rodzice są bardziej odpowiedzialni, jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi. Mniej jest interwencji domowych i mniej maluchów trafia do placówek opiekuńczo – wychowawczych. Taki stan rzeczy nie świadczy o braku odpowiedzialności, ale dokładnie przeciwnie – o większej odpowiedzialności za drugiego człowieka.

W przeciągu kilku ostatnich lat widać lekki spadek dzieci przywożonych z interwencji sądu lub kuratora. Nadal trafiają do nas maluchy z rodzin, w których istnieje problem alkoholowy lub zaniedbania w opiece – mówi Wojciech Kucerow, dyrektor Wielofunkcyjnej Placówki Opiekuńczo – Wychowawczej nr 2 w Białymstoku.

Jak ustaliliśmy, do placówek tego rodzaju przyjmowanych jest też mniej dzieci, które cierpią w domu na niedostatek. Bo bieda to także jeden z poważnych problemów, który powstrzymuje część rodziców przed posiadaniem większej liczby dzieci. Zwłaszcza młodzi ludzie boją się, że nie podołają finansowo. Boją się utraty pracy. Tylko w ostatnich miesiącach w Białymstoku znaleźli się rodzice, którzy z powodów finansowych zdecydowali się oddać własne dzieci do adopcji.

Dzieci nie trafiają do nas z biedy. Tam, gdzie ludzie żyją skromnie lub biednie, ale bez problemów z alkoholem czy innymi rzeczami, starają się jakoś radzić w ramach własnych możliwości. Jest im ciężko, ale nikt im dzieci nie odbiera i takie maluchy do nas nie trafiają. Ostatnio więcej mamy nastolatków, z którymi rodzice nie radzą sobie wychowawczo – wyjaśnia Wojciech Kucerow.

Wychowanie dziecka dziś, jak wspomnieliśmy, różni się od takiego, jakie pamiętamy jeszcze z lat 80-tych czy 90-tych. Rodzice często sami nie zdają sobie sprawy z tego, że szkodzą własnemu dziecku. Nagminne dziś posyła się małe dzieci na zajęcia dodatkowe, na warsztaty, kursy, płatne lekcje tańca, muzyki, języka obcego, zajęcia sportowe. Maluch ma nawet po 5 dodatkowych zajęć poza tymi przedszkolnymi lub szkolnymi. Kiedy dorasta – nie jest często w stanie wybrać samodzielnie, co mu się podoba, a co nie. To powoduje kolejne niebezpieczeństwo w postaci braku umiejętności podejmowania decyzji.

Klaudia lubi wszystkie zajęcia. To ona wybierała, gdzie chce chodzić. A chodzi na karate, do szkoły tańca, na angielski i uczy się grać na gitarze. Skoro nas jeszcze stać, opłacamy jej to, co ją pasjonuje – mówi nam Anna, mama 8 – letniej Klaudii.

Ale kiedy zapytaliśmy dziewczynkę, co z tych wszystkich zajęć lubi najbardziej, nie umiała odpowiedzieć. Nie potrafiła wskazać, co daje jej największą radość, ani kim chciałaby zostać, gdy będzie dorosła.

Rodzice dziś owszem dbają o dzieci. Ale muszą też pamiętać, że organizując czas masą dodatkowych zajęć, zabierają własnemu dziecku, to co najpiękniejsze – dzieciństwo. Każdy chce mieć wolny czas, każdy chce się pobawić i warto o tym pamiętać – uważa dyrektor Kucerow.

Rodzina to piękna sprawa, zwłaszcza kiedy jest szczęśliwa. Natomiast posiadanie dziecka to obecnie niemałe wyzwanie, wychowanie jest nawet jeszcze trudniejszą sprawą. Ciężko jest winić obecne społeczeństwo, że do tematu zakładania rodziny podchodzi ostrożniej niż współcześni dziadkowie. Wciąż warto też pamiętać, że coraz więcej osób zwyczajnie ma kłopoty z posiadaniem nawet jednego dziecka. I tu należy zachować szczególny umiar oraz takt, bowiem ludzie w takich sytuacjach często nie przyznają się lub wręcz ukrywają zdrowotny problem. Można ich bardzo łatwo zranić.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do