Reklama

Rozwiązanie problemów z dzikami będzie kosztowało mieszkańców Białegostoku blisko 160 tys. złotych

28/08/2022 15:41

W zasadzie od teraz można będzie zgłaszać w Białymstoku te miejsca, w których pojawiają się dziki. Znalazł się bowiem wykonawca, który zdecydował się świadczyć usługi odławiania tych zwierząt wraz z ich uśmiercaniem. Przez lata był to problem, którego nie dało się w żaden sensowny sposób rozwiązać. Za tę usługę zapłacimy z budżetu miasta prawie 160 tys. złotych.

Chyba nie ma już w Białymstoku żadnego osiedla, którego mieszkańcy nie widzieliby dzików spacerujących po ulicach czy chodnikach. Dziki były widywane przy śmietnikach, w pobliżu ogródków, garaży i w wielu innych miejscach, w których normalnie nie powinno ich być. Największy chyba problem z dzikami mają mieszkańcy osiedla Zawady oraz Pietrasze. Choć sporo tych zwierząt można było także zauważyć na osiedlu Białostoczek, Antoniuk oraz Zielone Wzgórza.

W sprawie dzików – i nie tylko tych z Białegostoku, ale w ogóle dzików wchodzących do miast na terenie województwa podlaskiego – próbował zaradzić nawet wojewoda podlaski. On zwracał się do kół myśliwskich, których obwody łowieckie graniczą z miastami, aby zintensyfikowali swoje działania pod względem zasad bezpieczeństwa.

Jeśli zaś chodzi o Białystok, to tu od długiego czasu dziurę w brzuchu prezydentowi Białegostoku w związku z pojawiającymi się dzikami wiercili nie tylko pojedynczy mieszkańcy, ale przede wszystkim radny Henryk Dębowski. Kilkukrotnie zwracał się z interpelacjami, w których prosił o załatwienie problemu, a nawet podsuwał pewne propozycje. Jedną z nich było ustawienie tak zwanych odłowni dzików. Na to jednak prezydent się nie zgodził.

W związku, iż od dłuższego czasu pojawiają się informacje dotyczące wędrujących dzików na terenie miasta, zwracam się z prośbą o przeanalizowanie możliwości ustawienia odłowni dzików. Problem był zgłaszany również przez Mieszkańców, którzy zwracali uwagę, że dzikie zwierzęta pojawiające się w różnych częściach miasta mogą stanowić realne zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzkiego, a zwłaszcza kierujących pojazdami (np. w przypadku nagłego wtargnięcia zwierzęcia na jezdnię). Ostatnio taka sytuacja miała miejsce przy ul. Dywizjonu 303 w Białymstoku, o czym informowała lokalna prasa. Niestety dzików w mieście nie ubywa, a problem sam się nie rozwiąże, dlatego rozsądnym i relatywnie niedrogim rozwiązaniem ww. problemu byłoby ustawienie w miejscach pojawiania się dzików odłowni. Po odłowieniu, zwierzęta można wywieźć poza obszar zurbanizowany, z dala od miejskich zabudowań. Instytucją, która mogłaby zorganizować proces odławiania i wywożenia dzików jest Straż Miejska. Podobne rozwiązanie jest stosowane z powodzeniem w Legionowie” – pisał radny w swojej interpelacji do prezydenta Białegostoku jeszcze w styczniu 2020 roku.

I w odpowiedzi dowiedział się już tradycyjnie – że nie da się i nie można. Kuriozalnie wówczas brzmiały słowa sekretarza miasta, który odpowiadał radnemu. Bo wynikało z nich, że po zgłoszeniu od mieszkańca obecności dzików, trzeba wydać decyzję i to w porozumieniu jeszcze ze związkiem łowieckim. Co w praktyce oznaczało, że rozwiązanie teoretycznie jest, a w praktyce nie działa. Bo żaden dzik raczej nie będzie czekał w tym miejscu, w którym się pojawił, aż do momentu wydania prawomocnej decyzji urzędowej o jego odstrzale.

W przypadku szczególnego zagrożenia w prawidłowym funkcjonowaniu obiektów produkcyjnych i użyteczności publicznej przez zwierzynę, starosta w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim, może wydać decyzję o odłowie, odłowie wraz z uśmierceniem lub odstrzale redukcyjnym zwierzyny. Wydanie takiej decyzji jest ściśle związane z zaistnieniem określonych w tym artykule, tj. przypadku szczególnego zagrożenia w prawidłowym funkcjonowaniu obiektów produkcyjnych i użyteczności publicznej przez zwierzynę” – tak odpisał radnemu Dębowskiemu Krzysztof Karpieszuk, sekretarz miasta z upoważnienia prezydenta Białegostoku

Po ponad dwóch latach prezydent jednak poszedł po rozum do głowy, albo ktoś z urzędników przez niego zatrudnionych i w lipcu tego roku ogłoszony został przetarg na odławianie dzików w Białymstoku wraz z ich uśmiercaniem. Czyli praktycznie rozwiązanie można było zastosować już kilka lat temu, kiedy pojawiły się pierwsze problemy. Tym bardziej, że jak się okazało, usługa taka nie jest jakaś szczególnie obciążająca budżet miasta. W końcówce lipca przetarg został rozstrzygnięty, zaś od 16 sierpnia wykonawca powinien zacząć świadczyć usługi.

Zamawiający informuje, że w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego przeprowadzonym w trybie ogłoszenia o zamówieniu na „Usługę odłowienia dzików z uśmiercaniem a w przypadku braku możliwości odłowu, odstrzał redukcyjny dzików w ilości 80 szt. w granicach administracyjnych miasta Białegostoku na terenach nieobjętych obwodami łowieckimi” (…) za najkorzystniejszą została uznana jedyna oferta złożona przez wykonawcę: POOD Łukasz Sakowicz (…) z ceną ofertową brutto: 158 208,00 złotych brutto” – czytamy w Biuletynie Informacji Publicznej.

Trzeba jednak wiedzieć, że wykonawca tej usługi jest zobligowany w tej kwocie zajmować się dzikami w sposób opisany powyżej, aż do 16 kwietnia 2025 roku. Stąd można się zastanawiać, dlaczego tak długo trzeba było czekać na rozwiązanie problemu, który można było zacząć załatwiać wiele lat wcześniej. Być może dziś dzików w Białymstoku byłoby już zdecydowanie mniej.

(Cezarion/ Foto: nadesłane przez czytelnika)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do