Małgorzata S-K, była naczelnik Pierwszego Urzędu Skarbowego w Białymstoku jest jedną z oskarżonych w sprawie o narażenie na szkodę budżetu Białegostoku na kwotę 670 tys. zł. Miała otrzymać wyrównanie, które jej się nie należało. W najbliższy wtorek ponownie stanie przed sądem.
Byłej naczelnik i jej mężowi grozi nawet do 10 lat pozbawienia wolności. Prokuratura oskarża ich o to, że wartość ich prywatnej nieruchomości miała być znaczne zawyżona w stosunku do faktycznej wyceny. Kwota jest niebanalna, ponieważ chodzi o 667 tys. 442 złote. Działka oskarżonej miała być zamieniona na inną działkę należącą do gminy. Wraz z małżonkami oskarżona jest także rzeczoznawca i urzędniczka, która pomagała w dostarczeniu dokumentacji, jaka przyczyniła się do zawyżenia wyceny tej nieruchomości. W trakcie procesu żadna z osób nie przyznała się do winy.
Małgorzata S-K od czasu postawienia zarzutów nie pracuje już w urzędzie skarbowym. Jednak z tą sprawą lokalny fiskus stracił nieco na wizerunku. Oskarżona utrzymuje, że cała procedura była przeprowadzona prawidłowo, zaś jej nieruchomość, którą rzeczoznawca ocenił tak wysoko, miała jej zdaniem standard wykończenia odpowiadający wysokości odszkodowania.
Innego zdania jest prokurator. Uważa, że małżeństwo musiało wejść w posiadanie informacji o tym, jak będzie wyceniana nieruchomość i działka, więc porozumiało się z pracownicą Urzędu Miasta, która rzeczoznawcy przedstawiła dokumentację prywatnej działki wraz ze znajdującą się na niej nieruchomością. Z tego względu oskarżyciel zarzuca poświadczenie nieprawdy w operacie szacunkowym, nie dopełnienie obowiązków służbowych przez urzędniczkę i rzeczoznawcę oraz działania wszystkich na szkodę interesu publicznego i doprowadzenia do powstania szkody.
Komentarze opinie