
Wczoraj wieczorem gruchnęła informacja o zatrzymaniu żołnierzy, którzy mieli być wyprowadzeni w kajdankach spod granicy polsko – białoruskiej, za to że oddali strzały ostrzegawcze podczas ataku nielegalnych migrantów, a oni chronili granicę państwa. Publikację w tym temacie zamieścił portal Onet. Dziś wiadomo, że w kwietniu powstał nawet specjalny zespół śledczy w celu ścigania żołnierzy i funkcjonariuszy.
Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy na granicy polsko – białoruskiej. Mieli zostać wyprowadzeni w kajdankach i za to, że oddali strzały ostrzegawcze w trakcie obrony polskiej granicy, kiedy szturm na nią i na samych żołnierzy przeprowadzali nielegalni migranci. Niestety, ale niewiele później Prokuratura oskarżyła dwóch mundurowych o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób.
Po upublicznieniu takich informacji wybuchł skandal. Natychmiast podniosły się głosy polityków, dziennikarzy i komentatorów życia publicznego. Bo skandaliczne jest stawianie zarzutów żołnierzom za oddanie strzałów ostrzegawczych, którzy chronią granicy i to w sytuacji, kiedy jeden z nich walcz o życie po tym, gdy został zaatakowany przez cudzoziemców. Internauci pytają, czy ci zatrzymani żołnierze mieli dać się zabić, czy wykonywać obowiązki wynikające z przysięgi wojskowej?
Najgorsze jest to, że o całej sytuacji minister obrony narodowej milczał. I zabrał głos dopiero w minioną środę wieczorem, po publikacji prasowej. Jednak jego wpis w mediach społecznościowych w tej sytuacji jest po prosu kuriozalny.
„Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione. Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru polskich żołnierzy” – napisał Władysław Kosiniak-Kamysz, szef resortu obrony.
Dlaczego nie wyjaśnił tego wcześniej? Dlaczego nie zainteresował się tym, co robi podległa mu Żandarmeria Wojskowa i dlaczego jego kolega z rządu kierujący ministerstwem sprawiedliwości nie przekazał, że na jego polecenie został wręcz powołany zespół śledczy w Prokuraturze Okręgowej w Siedlcach? I to właśnie po tym, jak zostało złożone zawiadomienie złożone przez dziennikarza i aktywistę działającego przy granicy polsko – białoruskiej, którym nie podobały się stosowane przez polskie patrole push-backi?
„W sprawie tej zarządzeniem Prokuratora Regionalnego Lublinie z dn. 17 kwietnia 2024 r. powołany został zespół śledczy, którego celem będzie zebranie i karnoprawna ocena materiału dowodowego dotyczącego zachowań funkcjonariuszy podejmowanych wobec cudzoziemców, którzy przekroczyli granicę białorusko-polską. Prokuratorzy zespołu badać będą nie tylko okoliczności dotyczące zdarzeń wynikających z zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, ale dokonają także analizy zakończonych już postępowań przygotowawczych, których przedmiotem były działania podejmowane przez funkcjonariuszy Straży Granicznej, Policji i innych służb we wskazanym wyżej okresie wobec cudzoziemców, którzy przekroczyli granicę białorusko – polską” – czytamy w oświadczeniu Prokuratury Okręgowej w Siedlcach.
Sytuacja jest tym bardziej skandaliczna, bo od kilku tygodni ataki na polskich żołnierzy i funkcjonariuszy nasiliły się do tego stopnia, że jeden z żołnierzy walczy o życie po tym jak został dźgnięty nożem. Jego stan pogorszył się, a inni żołnierze i funkcjonariusze wymagają pomocy medycznej lub musieli być hospitalizowani po atakach ze strony nielegalnych migrantów.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Twitter.com/ 16 Dywizja Zmechanizowana/ kpr. Kamil MAZURKIEWICZ)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie