Chyba trzeba będzie stworzyć jakiś stały cykl materiałów o Januszach Białostockich. Tylko ostatnie trzy dni przyniosły nam objawienia geniuszu białostockich urzędników oraz lokalnych władz. Mamy już zatem Januszów ekonomii, Januszów innowacji. Od dziś dołączają do nich jeszcze Janusze inżynierii. Wszystko przez pewien słup.
Słup znajduje się na osiedlu Starosielce. Niedaleko super ronda, które też najwyraźniej stworzył jakiś Janusz Inżynierii. Rondo jest tak małe, że kierowcy wciąż mają problemy z przejechaniem. W założeniu miało być bezpieczniej, ale żadnego bezpieczeństwa szczególnie to nie poprawiło. I na dodatek niedaleko tego ronda stoi sobie jeszcze ten słup. Stoi właściwie w pasie drogowym, ale bardziej na ulicy niż na tym pasie. Kierowcy, którzy muszą przejechać wąski trakt przez tory, muszę go omijać.
Słup od dawna stoi, choć nie wiadomo po co. Jest na nim oznaczenie, żeby go omijać. W dzień właściwie nie stanowi to większego problemu, zwłaszcza kiedy z przeciwnej strony nic nie jedzie. Ale kiedy z przeciwnego kierunku jedzie po drugim pasie inny kierowca, już trzeba wyhamować, by bezpiecznie się wyminąć. Co jeszcze jest nietypowego w tym słupie? To, że nie jest do niczego podpięty. Nie docierają do niego żadne kable, ani druty wysokiego napięcia. Słup jak to słup, po prostu sobie stoi.
Kilka dni temu, ktoś najwyraźniej poirytowany nieuzasadnioną obecnością słupa, a właściwie przeszkody drogowej, postanowił pozbyć się jej. Słup został powalony, tak by już nie przeszkadzał. Za to wczoraj przed południem pojawili się robotnicy, którzy z powrotem wkopali ten słup, dokładnie w to samo, miejsce, gdzie stał do tej pory. I znów stoi, zupełnie po nic. Jak udało nam się ustalić, nadal nic nie jest do niego podłączone, zaś robotnicy powiedzieli, że nic nie wiedzą, oprócz tego, że dostali polecenie postawić słup w to samo miejsce, z którego go usunięto.
- To jest bez sensu. Dziś wszystkie instalacje puszcza się pod ziemią. Do tego słupa nic nie jest podłączone. Mieszkam obok 7 lat i nie widziałem ani razu, żeby ten słup do czegoś służył. Za to zimą jak napada śnieg, to owszem służy, do jeżdżenia zygzakiem, jak się wpadnie w poślizg. Ktoś kiedyś się na mim rozwali i winnych na pewno nie będzie. A tu coraz więcej ludzi jeździ. Tam dalej, za przejazdem kolejowym, nowe domy się budują, robi się coraz gęściej. Lepiej by było ten słup stąd usunąć na stałe i wyprostować drogę – powiedział nam Jerzy, mieszkaniec Starosielc.
- Widać, że jest tam na górze jakaś jakby antenka czy coś innego. Kawałek drutu w każdym razie. Nie wiadomo do czego to służy, bo słup nie jest podłączony do niczego. Dobrze ktoś zrobił, że wywalił to cholerstwo. Kiedyś dojdzie do tragedii, tylko będzie już za późno. Nie mam pojęcia po co znów go wkopali – to już słowa Sebastiana, który mieszka na Barszczańskiej.
Postaramy się dowiedzieć i ustalić w jakiej sprawie słup musi stać na ulicy i dlaczego musi stwarzać zagrożenie dla kierowców. Jeszcze do niedawna ruch w tej części miasta był znikomy, ale obecnie jeździ tam coraz więcej kierowców. Sam przejazd wijącą się ulicą jest niebezpieczny. W nocy to miejsce też jest źle oświetlone. Jeśli ktoś nie zna trasy, może dojść do tragedii. Dotyczy to również rowerzystów, którzy w coraz większej ilości kręcą się w okolicy jadąc na przejażdżkę na przykład do Niewodnicy.
Możliwe, że tym razem Januszami inżynierii nie byli urzędnicy białostockiego magistratu. Co wcale nie znaczy, że jacyś inni, wybitni specjaliści, nie pozazdrościli im tytułu „Januszów”, więc wykazali się kreatywnością na swój sposób. Do sprawy słupa z pewnością wrócimy, jak tylko będzie wiadomo, po co tam stoi.
Komentarze opinie