Sytuacja w białostockim PKS – ie nie jest dobra. Pisaliśmy o tym jeszcze w ubiegłym roku i dosłownie dwa dni temu. Niewiele zmienił kredyt poręczony przez władze województwa podlaskiego. Ale zarząd PKS – u bardzo chce walczyć, by utrzymać firmę.
Łatwo na pewno nie będzie. Konkurencja jest spora i aktywnie działa na rynku transportowym odbierając już tysiące pasażerów. Na dodatek prywatni przewoźnicy nie muszą każdego roku płacić milionowych podatków od nieruchomości. Zazwyczaj wystarcza im jedno, nieduże biuro, dwa lub trzy komputery do obsługi i biznes się kręci. Pisaliśmy jeszcze w niedzielę o tym, że nawet serwisowanie pojazdów dla prywatnego przewoźnika jest znacznie tańsze. Dzieje się tak, ponieważ pojazdy do przewozu osób są zazwyczaj jednej marki, więc można umówić się na opłaty za serwisowanie na zupełnie innych warunkach niż musi to robić PKS.
A PKS ma autobusy przede wszystkim wysłużone. Pociąga to oczywiście za sobą koszty kolejnych napraw i badań technicznych. Nie ma możliwości zakupu nowych, bo nie ma na nie pieniędzy. Zaś skoro w taborze znajdują się prawie wyłącznie stare autobusy, te są zwyczajnie różnych marek i potrzebny jest serwis zamawiany w różnych miejscach. Tak właśnie powstają koszty działalności PKS – u i trudno winić za to zarząd spółki. Na dodatek do utrzymania zostaje ogromna przecież infrastruktura nie tylko w Białymstoku, ale także poza naszym miastem.
- Przetarg na sprzedaż nieruchomości Spółki przy ul. Fabrycznej 1 w Białymstoku i nieruchomości w Mońkach zostanie ogłoszony jeszcze w tym tygodniu. Ceny wywoławcze będą podane w ogłoszonym przetargu – informuje nas Justyna Korolczuk z PKS Białystok.
Do tej pory nie było chętnych na nieruchomości ani w Mońkach, ani w Białymstoku. Przetarg, o którym wspomina PKS jest już kolejnym podejściem do ich zbycia. Jeśli się uda, pieniądze można by było zainwestować choćby pod budowę stacji paliw, która planowana jest przy Bohaterów Monte Cassino. Stacja mogłaby przynosić zyski PKS – owi, ale także ograniczyłaby koszty tankowania. Autobusy nie musiałyby jeździć po całym mieście, aby zapełnić baki, ale wszystko byłoby w jednym miejscu.
Z uwagi na trudną sytuację finansową pojawiły się informacje o tym, że PKS Białystok miałby ograniczyć liczbę kursów pasażerskich na mniej rentownych trasach. Jednak spółka wydaje się na razie nie rezygnować z przewozów, aby nie tracić klientów. Jak długo? To ciężko przewidzieć biorąc pod uwagę kondycję przewoźnika.
- Zarząd PKS w Białymstoku S.A. informuje, iż obecnie wszystkie kursy są realizowane bez zakłóceń. Mimo trudnej sytuacji finansowej, Spółka stara się na bieżąco regulować swoje zobowiązania, w tym również wypłaty wynagrodzeń pracownikom – tłumaczy Justyna Korolczuk z PKS Białystok.
Jeszcze w tym tygodniu marszałek województwa ma podjąć decyzję co do przyszłości PKS. Wiadomo, że działania restrukturyzacyjne przyniosły niewielką poprawę w całej sytuacji. Ale obecny stan rzeczy nie może trwać w nieskończoność, a spółka nie powinna ratować się wyłącznie kredytami. Stąd też Mieczysław Baszko będzie miał nie lada trudny orzech do zgryzienia. Być może dziś nasz najstarszy i największy przewoźnik nie miałby takich kłopotów, gdyby nie wieloletnie zaniedbania w tym względzie. Gdyby takie plany restrukturyzacyjne oraz decyzja o sprzedaży nieruchomości zapadły z 8 albo nawet 6 lat temu, dziś raczej nie ważyłyby się losy „być, albo nie być” PKS w Białymstoku.
Komentarze opinie