Chęć otrzymania dofinansowania na różnego rodzaju projekty i inwestycje przesłania samorządom zdrowe, a już na pewno racjonalne myślenie. Nierozsądne działanie nie ominęło i Białegostoku. Ale szczytem głupoty było to co się stało w Żorach.
Trudno ustalić po co urzędnicy piszą te wszystkie wnioski o dofinansowanie projektów ze środków unijnych. Nikt jeszcze nie policzył ile pieniędzy polskie samorządy otrzymały na inwestycje kompletnie pozbawione sensu. A warto by było to zrobić, choćby po to, żeby nie zadłużać miast i wsi na nowe inwestycje, które nie były i nie są nikomu do niczego potrzebne. Nie tak dawno Polskę obiegła informacja, że w Poznaniu ze środków unijnych wybudowano dwa wiadukty, które obecnie biegną nad niczym. Pod nimi nie ma absolutnie nic, co należałoby ominąć. Co prawda należy dodać, że w pierwotnych planach była tam szosa, także ze środków unijnych, ale została wykreślona z planów i zostały wiadukty biegnące nad niczym. Tej inwestycji przygląda się już Komisja Europejska, która najprawdopodobniej będzie kazała zwrócić pieniądze za tę wyjątkową konstrukcję drogową.
W Białymstoku z dofinansowania unijnego mamy między innymi buspasy, które tak bardzo „kocha” większość kierowców. Jak udało nam się ustalić, bez wpisania do projektu tego „innowacyjnego” rozwiązania drogowego, o środkach unijnych na budowę szeregu dróg można by było tylko pomarzyć. Czy jest to funkcjonalne? Wystarczy zapytać mieszkańców naszego miasta co sądzą o buspasach.
- Na pewno nie powinno ich być ani na Sienkiewicza, ani na Branickiego. Tam jest za wąsko i wszyscy muszą stać jak idioci, kiedy jeden pas prawie cały czas jest pusty – mówi nam Adam Wawrzyniuk, kierowca.
- Jakoś człowiek już się przyzwyczaił do tych buspasów, ale one niewiele usprawniają moim zdaniem. Z punktu widzenia pasażera jest wygodniej, ale czy to aż tak bardzo poprawia szybkość jazdy autobusem to mam wątpliwości – powiedział nam Szymon Pietruczuk, pasażer komunikacji miejskiej.
Ale o komunikacji miejskiej mają znacznie więcej do powiedzenia mieszkańcy Żor. Tam od kilku miesięcy funkcjonuje bezpłatny transport publiczny. Za to od kilku dni pasażerowie są zszokowani tym, że w autobusach mogą zobaczyć kasowniki. Po co kasowniki w autobusach, którymi można jeździć zupełnie za darmo? No właśnie po to, że ktoś kiedyś wystąpił z takim wnioskiem i teraz należało je zamontować, aby unijna dotacja nie przepadła.
„W związku z zainstalowaniem w autobusach BKM kasowników informujemy, iż urządzenia te zostały zainstalowane w konsekwencji podpisanej przed wprowadzeniem BKM umowy przez MZK na dofinansowanie m.in. pakietu urządzeń systemu informacji pasażerskiej" – potwierdzają urzędnicy w oficjalnym komunikacie na stronie internetowej Urzędu Miasta Żory.
Pasażerowie w Żorach obawiają się, że wkrótce darmowa komunikacja miejska już nie będzie bezpłatna. Nie ma bowiem żadnego, logicznego wytłumaczenia montażu kasowników w autobusach, na przejazd którymi przecież nie trzeba mieć żadnego biletu. Ale skoro MZK w Żorach na projekt zdobył 14,7 mln zł... Jego realizacja ruszyć ma w marcu tego roku. Powstaje pytanie czy należy pozyskiwać środki unijne za wszelką cenę, zamiast planować z głową?
Także w Białymstoku czekać nas będą dodatkowe buspasy, choć na razie nikt nie chce się do tego przyznać. Ma to wynikać z projektu, dzięki któremu zmodernizowana zostanie ulica Aleja 1000 – lecia Państwa Polskiego. Jest tam dość wąsko, a obecne pasy po jednym w każdym kierunku już nie wystarczają, aby zapewnić właściwy przepływ ruchu pojazdów. Po remoncie z udziałem unijnych środków ma być poszerzona cała ulica o jeden pas w obu kierunkach. Jednak ten dodatkowy pas będzie buspasem, więc dla kierowców niczego to nie usprawni. Co ciekawe, większość autobusów na tej trasie jeździ przez środek osiedla Białostoczek, a nie po ulicy, na której buspasy mają się pojawić.
Nie wiadomo co będzie z dofinansowaniem stadionu miejskiego. Choć zwróciliśmy się z właściwym pytaniem prawie miesiąc temu, nikt nie znalazł czasu by nam odpisać. Nasz największy obiekt sportowy może pozostać bez żadnego dofinansowania. A za budowę zapłaci każdy z mieszkańców Białegostoku bez względu na to czy kiedykolwiek skorzysta z tego obiektu, czy nie. We wniosku zgłoszona była modernizacja stadionu, a nie jego budowa, właściwie od podstaw. Jeśli popatrzeć realnie nie jest nam potrzebny obiekt na 22 tys. widzów, bo imprezy, na których zapełni się od w całości można policzyć zapewne na palcach jednej ręki w ciągu roku.
Na mecze przeciętnie chodzi około 8 tys. kibiców. Przeważnie znacznie poniżej tej liczby. To pokazuje, że wystarczyłby nam z powodzeniem obiekt na 15 tys. widzów. Ale skoro środki były, więc ktoś napisał wniosek, aby pieniądze się pojawiły. Teraz dzięki temu, każdy białostoczanin będzie co roku dopłacał do utrzymania znacznie droższego obiektu, zamiast do mniejszego, który w utrzymaniu raczej byłby znacznie tańszy. Na dodatek jeszcze ciągle nie wiadomo czy Komisja Europejska, podobnie jak w przypadku Poznania i poznańskich wiaduktów nad niczym, nie zmieni zdania co do sfinansowania budowy obiektu. Na tę odpowiedź nieustannie czekamy.
Komentarze opinie