W czasach powszechnego zabiegania święta stają się swoistym wehikułem czasu.
Wystarczy bowiem na chwilę zatrzymać się, spędzić wieczór na wycinaniu łańcuchów z kolorowego papieru czy wypiekaniu pierniczków, by znów poczuć się dzieckiem.
Czasów szkolnych najbardziej brakuje nam wtedy, gdy przychodzi zima. Nie chodzi nawet o szaleńcze bitwy na śnieżki, lepienie bałwana na długiej przerwie czy wielogodzinne powroty do domu (których trasa dziwnym zbiegiem okoliczności, zawsze prowadziła obok największej w mieście ślizgawki), ale przede wszystkim mikołajki, szkolną zabawę choinkową i przygotowania, przygotowania…
Wciąż pamiętamy, jak podczas lekcji plastyki lub techniki wycinaliśmy z kolorowego papieru misterne łańcuchy. Tworzyliśmy zwieńczone brodą z pasty do zębów podobizny świętego Mikołaja czy wyklejaliśmy śnieżynki z bibuły, którymi dekorowało się szkolne korytarze, gabloty, klasy i salę gimnastyczną przed najważniejszą imprezą w roku – choinką.
Umiejętność robienia bombek czy łączenia kawałeczków słomy w długie łańcuchy miały znamiona pewnej tajemnej wiedzy, którą próbowaliśmy przenieść na domowy grunt. Wystarczy wyobrazić sobie zdumienie dziecka, które odkrywa, że własnoręczne wykonywanie ozdób nie jest niczym nowym. Ba, jego rodzice też ozdabiali w ten sposób choinkę, a jego dziadkowie też spędzali poprzedzające 24 grudnia wieczory na klejeniu kawałków kolorowego papieru.
Coraz bliżej święta…
Święta, które pamiętamy z naszego dzieciństwa, były proste, skromne i… piękne. Wystarczyły kolorowe wycinanki, bibuła, włóczka i parę wolnych wieczorów spędzonych nad kuchennym stołem, kilka przedświątecznych dni, podczas których razem z rodzicami i dziadkami przygotowywało się dom na wizytę św. Mikołaja.
Czas przed Bożym Narodzeniem był wyjątkowym oczekiwaniem i przygotowaniami. Rytuałem, który co roku zaczynaliśmy od nowa, tworząc kolejne zapasy ozdób, łańcuchów i gwiazdek, jakby poprzednie zupełnie straciły wartość.
Pamiętamy również moment, kiedy święta nabrały nowego charakteru. Kiedy miejsce wydmuszkowych mikołajków zajęły bombki z plastiku, a wyprawy do lasu po najpiękniejszą choinkę zastąpiły wycieczki do marketu po sztuczne drzewko. I choć początkowo byliśmy zachwyceni Bożym Narodzeniem, jak z reklamy Coca-Coli, dorastając czuliśmy, że wszystko się zmieniło…
Gdy jednak uświadomiliśmy sobie, że tęsknimy za tradycjami naszego dzieciństwa i postanowiliśmy kilka z nich odtworzyć, okazało się, że świat podążył w podobną stronę. W czasach wiecznego zabiegania święta stają się swoistym wehikułem czasu. Momentem, w którym można się zatrzymać. Okazją do przedefiniowania i dookreślenia tego, co naprawdę jest ważne. Przejawia się to nie tylko w ludzkiej potrzebie bliskości, ale przede wszystkim w zmieniającej się formie świąt.
Plastikowe elfy i renifery ze świecącymi nosami nieśmiało ustępują miejsca świątecznym piosenkom z porysowanych winylowych płyt. Dojrzewający długie miesiące staropolski piernik, papierowe łańcuchy, czyli współczesne Boże Narodzenie w stylu retro.
Co to znaczy handmade?
Na nowo odkrywamy starą ludową mądrość mówiącą, że świąt nie odmierza się miarą tego, ile zjemy, ile prezentów znajdziemy pod choinką, ale przede wszystkim sercem włożonym w ich przygotowania. Oglądanie „Kevina” po raz 15 już nie wystarczy.
Wraca bowiem moda na Boże Narodzenie handmade i homemade. W czasach, kiedy wszystko jest na wyciągnięcie ręki, jest łatwo i szybko dostępne, nowego znaczenia nabierają rzeczy, w których zdobycie czy wykonanie trzeba włożyć trochę trudu. Własnoręcznie zrobione potpourri z wysuszonymi plasterkami pomarańczy, goździkami i cynamonem roztoczy swój świąteczny zapach.A ileż jest zabawy przy jego komponowaniu!
Uszyte przez nas bożonarodzeniowe skarpety może nie będą idealne, jak te z supermarketu, ale będą NASZE. Jedyne w swoim rodzaju. Wyobraźmy sobie radość najmłodszych, kiedy znajdą w nich słodycze. Prezent w postaci peelingu z płatków owsianych w słoiczku z wieczkiem, samodzielnie upieczone ciasteczka z ulubionymi dodatkami, zakładki do książki czy szkatułka ozdobiona metodą decoupage’u – przykłady można mnożyć.
Starocie pod choinką
W poszukiwaniu inspiracji czy gotowych prezentów warto wybrać się na lokalny targ staroci. Kryształowa, bogato zdobiona cukiernica z carskiej kolekcji dla kochającej słodycze cioci,. Zabytkowa dubeltówka, z którą na polowania chadzał naczelnik Piłsudski dla miłośnika wypraw w głuszę. Zdjęcia przedwojennego miasta dla brata interesującego się historią. Biurko, przy którym Zamenhof
wymyślał podstawy esperanto. Pedał od fortepianu, na którym grać uczył się mały Fryderyk czy ugryziona zębem czasu łyżeczka, zakurzona książka kucharska z przepisami na dania staropolskie albo mieniące się w świetle boa z przedwojennego kabaretu – to prezenty, które niosą ze sobą konkretne przesłanie.Miłości, przyjaźni, faktu, że czyjeś opowieści były warte wysłuchania…
Chyba każdy, kto dorósł, chciałby jeszcze raz przeżyć dzieciństwo – choćby tylko przy okazji Bożego Narodzenia. Wystarczy odrobina cierpliwości, minimum chęci, aby ponownie nadać świętom znaczenie i móc szczerze udawać, że znowu jest się dzieckiem.
Komentarze opinie