To już kolejny raz kiedy pasażerowie narzekają na brak organizacji w naszej komunikacji miejskiej. Mimo, że wydaliśmy do tej pory ogromne pieniądze na nowoczesny tabor transportowy, wciąż jakość usług pozostawia wiele do życzenia. Głównie w sposobie koordynacji przejazdów.
Pasażerowie narzekają, że nasze autobusy komunikacji miejskiej jeżdżą po mieście w sposób mało logiczny. Z pętli na poszczególnych osiedlach autobusy wyjeżdżają jeden za drugim i jadą w tym samym kierunku. Podobnie dzieje się, kiedy chcemy dojechać do miejsca przeznaczenia. Na osiedle Wygoda czy TBS – y, jeśli pasażer nie zdąży o wyznaczonej porze, poczeka kilkanaście lub więcej minut, po czym sobie wybierze którym autobusem jechać. Bo zazwyczaj podjeżdżają wszystkie w jednym momencie i znów jadą w tym samym kierunku.
Możliwe, że gdyby spółka komunikacyjna była jedna, byłoby łatwiej ustalić grafik, dopasować wielkość autobusów do realnych potrzeb białostockich pasażerów. Ale na razie mamy trzy spółki komunikacyjne, które ze sobą w żaden sposób nie konkurują. Na dodatek wiele wskazuje na to, że być może jest to jednym z powodów, dla którego ciężko jest dopasować rozkład jazdy w taki sposób, aby odpowiadał on wszystkim spółkom i nie prowadził do niegospodarności. Problem z przejazdami i brakiem rozeznania w potrzebach osób korzystających z komunikacji miejskiej widać było bardzo dobrze nawet podczas niedzielnego meczu.
- Zastanawiam się czy ktoś w tym mieście myśli i cokolwiek nadzoruje. Najpierw kibice są zapraszani na stadion bez samochodów, bo będzie przemarsz i feta. Potem miasto wydaje zgodę na imprezę masową. A na koniec na ogromne osiedle przyjeżdża krótki autobus, do którego nie mieszczą się ludzie już na drugim przystanku – komentuje Rafał, jeden z kibiców.
- Ktoś powinien trochę pomyśleć nad tym jak skoordynować autobusy. Jeśli mamy zostawić samochody w domach, to oczekuję, że dojadę komunikacją publiczną. Nie zmieściłem się do trzech autobusów z synem. Musieliśmy dojechać taksówką, która w niedzielę kosztuje drożej. Przecież od zawsze wiadomo, że na mecz jedzie dużo ludzi w jednym kierunku i tak samo z powrotem. Nie da się naprawdę tak zorganizować przejazdów, żeby ludzie zajechali i wrócili bez przeklinania po drodze? Może tam w tych spółkach nie mają informacji o tym, że w tym mieście są w ogóle jakieś mecze? Podpowiem, że internet działa i można sobie sprawdzić. Na następny raz z dużych osiedli jak Dziesięciny albo TBS-y oczekuję autobusów przegubowych – powiedział nam Adam, inny z kibiców.
Po poprzednim meczu także dało się słyszeć głosy niezadowolenia. Chodziło głównie o to, że kibice zostali poproszeni przez Jagiellonię, aby pozostać na miejscach jeszcze jakiś czas. Wszystko dlatego, że zaplanowano pokaz sztucznych ogni po tym, gdy okazało się, że Jagiellonia zagra w pucharach europejskich. To było piękne widowisko, więc nie ma się czemu dziwić, że większość zgromadzonych na trybunach pozostała. Ale dlatego, że pozostała, musiała potem wracać albo na piechotę, albo taksówkami, albo wracać do domów kombinowanymi połączeniami komunikacji miejskiej. Nikt nie przekazał kierowcom, że najprawdopodobniej odjadą zbyt wcześnie, bo kibice jeszcze oglądają pokaz fajerwerków. Jak mówili kibice, ich zdaniem nie znalazła się ani jedna osoba, która mogłaby przez radio nadać komunikat, aby autobusy poczekały z odjazdem około 15 minut.
- Wydaje mi się, że przy dzisiejszej technice można chyba zorganizować ludziom bezpieczny powrót do domu. Na stadion nie przyjeżdża 200 czy 500 osób, ale po kilkanaście tysięcy ludzi. Pora się przyzwyczaić, skoro mamy taki duży obiekt i jak komuś zależy, aby tam nadal przyjeżdżali ludzie, to trzeba to inaczej ogarnąć – dodaje Mariusz, który także miał kłopoty z dojechaniem do domu po meczu sprzed tygodnia.
Zresztą to nie jest przypadek odosobniony, bo rozkład jazdy naszych autobusów, a nawet kursy specjalne, nieco rozmijają się z potrzebami. Pasażerowie często narzekają, że w godzinach szczytu na osiedla, tak zwane sypialniane, podjeżdżają krótkie pojazdy. Problematycznie dociera się różnymi liniami na osiedle Dziesięciny, ale także Słoneczny Stok i Zielone Wzgórza. Część mieszkańców tych osiedli uważa wręcz, że kursów w godzinach szczytu powinno być więcej.
- Z centrum miasta jak się jedzie, to nie zawsze jest jak wsiąść. Wiadomo, że jak ludzie z pracy powychodzą i każdy biegnie na przystanek, to nie ma jak się zmieścić. Na Wygodę, albo na Białostoczek jedzie mniej ludzi, a do nas tutaj bardzo dużo, bo to duże osiedla. Autobusy powinny jeździć co 5 albo 7 minut, żeby było normalnie – komentuje Barbara, mieszkanka osiedla Słoneczny Stok.
Jeszcze dziś zwrócimy się z pytaniem do zarządu Białostockiej Komunikacji Miejskiej o to czy w czasie wakacji udałoby się skoordynować rozkłady jazdy miejskich autobusów w taki sposób, aby pasażerowie nie mieli powodów do narzekania. Albo w ostateczności tych powodów mieli mniej niż obecnie. Zwrócimy się także z pytaniem do Prezydenta Białegostoku o jakiekolwiek uzasadnienie dla funkcjonowania trzech spółek komunikacyjnych z trzema zarządami i trzema radami nadzorczymi, które nie są w żaden sposób konkurencyjne względem siebie.
Komentarze opinie