Reklama

Tak niewiele, a tak wiele

17/03/2014 15:48



Nie siedzą w papierach sprawdzając kolejne przepisy. Są namacalni, rzeczywiści, przy drugim człowieku i jego problemach. Są również dzięki Wam, bo robicie rzecz niewielką, a jednocześnie olbrzymią, przekazując 1% swojego podatku. O kim mowa? O ludziach dobrej woli działających w organizacjach pożytku publicznego.


Czynność, która nie wymaga ślęczenia w papierach, a jednak jest przydatna, jak mało która. Odpis 1% podatku zajmuje około dwie minuty życia. Niekiedy te dwie minuty mogą uratować inne życie. Wspierając lokalne organizacje jest szansa, że ten jeden procent do Was wróci. Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że osób, które każdego roku odpisują 1% jest ciągle zbyt mało, dlatego, że nie każdy decyduje się poświęcić te dwie minuty. To właśnie do nich kieruję ten tekst.

„Nie jesteś profesjonalna”

Tak powiedział mi kiedyś mój przyjaciel, operator telewizyjny, kiedy kręciliśmy materiał z choinki Stowarzyszenia „Droga”. Niby nic takiego - mnóstwo dzieci w Hotelu Gołębiewski, paczki, Mikołaj i kolędy. A jednak… Nie byłam w stanie zrealizować materiału. Tak, nie byłam profesjonalna. W tym dniu nie dałam rady. Patrzyłam na dzieci. Kiedy ponad trzysta gardeł wołało Mikołaja, który miał przynieść im prezenty, widać było na ich twarzach coś innego niż dziecięcą radość. Te dzieci były inne, miały smutne oczy, połatane rajstopki, roztrzepane włosy. Część z nich była boso. Nie miały kapci, a w zimowych butach ciężko było biegać po hotelowych dywanach.

Wtedy przyszedł On – Święty Mikołaj. Poznałam od razu przebranego Ojca Konkola. Dzieci nie. Być może instynktownie, a może w jakiś inny sposób, wyczuły dobro. To było niesamowite, że wszystkie, absolutnie wszystkie lgnęły do niego. Mimo, że obok na ogromnym wózku wjechały paczki z prezentami, wszystkie dzieci tuliły się do świętego Mikołaja. A ja… stałam w kącie i ryczałam jak bóbr, patrząc na tę scenkę. Dlatego nie byłam profesjonalna. Nie mogłam się opanować ani uspokoić emocji. Nie byłam w stanie zadać żadnego pytania, ani dziecku, ani Ojcu Konkolowi, który później - widząc mnie w takim stanie - po prostu przytulił mnie, jak jedno z tych trzystu dzieci.

Takie momenty są możliwe dzięki Wam, którzy wspieracie organizacje takie między innymi, jak Stowarzyszenie „Droga”. Gdyby nie Wasz 1%, te dzieci nie miałyby możliwości spotkać się Mikołajem. Nie dostałyby cukierków i mazaków.

„Marsz, marsz Dąbrowski”

Słowa dobrze znane każdemu Polakowi pod każdą szerokością geograficzną. Śpiewaliśmy je z przyjaciółmi w małym miasteczku na Ukrainie, w Czortkowie. Rano, jeszcze nie do końca rozbudzeni, wyszliśmy i zaczęliśmy panoszyć się po okolicy, jak to grupa Polaków miewa w swoich zwyczajach. Krzyczeliśmy na całe miasto o siódmej rano. Wszędzie było słychać hymn Polski. Wówczas stało się to, czego nikt z nas się nie spodziewał. Z domów zaczęli wychodzić starsi ludzie, wynosili mleko, biały ser, jabłka, chleb i słoninę. Dawali nam to ze łzami w oczach. To byli Polacy, którzy nasz narodowy hymn słyszeli pierwszy raz od zakończenia drugiej wojny światowej. Częstowali nas czym kto miał, w podziękowaniu za słowa hymnu. Przez tyle lat bali się nawet mówić po polsku. Tamtego dnia mówili i śpiewali z nami. Jeden z mężczyzn powiedział, że będzie śpiewał, choćby to miała być ostatnia rzecz, jaką w życiu zrobi. Z Waszego 1%, tej niewielkiej kwoty, dziś ich wnuki uczą się języka polskiego z polskich podręczników. Mają niedaleko bibliotekę. Prawdziwą, polską. Z polskimi książkami. Powiedzcie mi teraz, że te dwie minuty to za wiele, by sprawić komuś radość, choć na chwilę…

 (Agnieszka Siewiereniuk - Maciorowska)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do