Reklama

Tak zwany ład przestrzenny po białostocku

22/01/2016 13:11


O tym jak kształtuje się naszą przestrzeń publiczną najlepiej dowiedzieć się podczas posiedzeń Komisji Zagospodarowania Przestrzennego, albo w sądzie. W pierwszym przypadku do urzędników i radnych przychodzą zainteresowani mieszkańcy, w drugim przypadku – poszkodowani mieszkańcy. Trudno przy tym nie odnieść wrażenia, że wobec niektórych przygotowywanych planów zagospodarowania przestrzennego nie decyduje wyłącznie tak zwany interes wspólny, ale interes polityczny.

Pisaliśmy całkiem niedawno o tym jak ważne są przygotowywane, a później uchwalane plany zagospodarowania przestrzennego. Jednych można nimi bardzo uszczęśliwić i sprawić, że do kieszeni spłyną dodatkowe złotówki. W tym samym czasie innym można bardzo utrudnić życie i uszczuplić portfele lub pozbawić możliwości zarobkowania. To właśnie w planach leżą największe pieniądze, choć niewidoczne gołym okiem. W planach również można doszukać się wątków politycznych oraz sympatii lub antypatii zarówno Prezydenta Miasta jak i Rady Miasta.

W poprzedniej kadencji Rady Miasta, gdzie większość miała koalicyjna wobec Prezydenta Białegostoku Platforma Obywatelska, plany w zasadzie nie tyle uchwalano, co klepano pod dyktando urzędu miejskiego. Dzięki temu powychodziły pewne „perełki” przestrzenne i architektoniczne. Tam, gdzie planów uchwalanych nie było, powstawały zazwyczaj wieżowce budowane w oparciu o decyzję o warunkach zabudowy. I tak to sobie trwało. Efekt? Wystarczy popatrzeć jak wygląda stara i zabytkowa dzielnica Bojary, okolice ulicy Młynowej czy nawet Warszawska. Za chwilę podobne obrazki zapewne pooglądamy także na części osiedla Bema i Przydworcowe. W tym miejscu jednak chcemy opisać dwa szczególne obiekty, które stały się przedmiotem dyskusji na ostatnim posiedzeniu Komisji Zagospodarowania Przestrzennego.

Pierwszy z nich znajduje się na ulicy Warszawskiej 16. Niegdyś mieściły się tam przychodnie. Obecnie obiekt stoi pusty. Budynek znajduje się co prawda tylko w ewidencji zabytków, ale ulica Warszawska od Świętojańskiej do Sienkiewicza jest w całości wpisana do rejestru zabytków. Stąd powinno się przestrzegać surowych wytycznych i przede wszystkim jak najmniej ingerować w pejzaż otoczenia. Modernistyczny obiekt wkrótce ma zmienić wygląd i z byłych przychodni stanie się cerkwią. W związku z tym zmieni się bardzo mocno. Chodzi o kopuły.

Budujemy kościół. Mamy zgodę konserwatora zabytków i po uzgodnieniach z architektem przystępujemy do realizacji. Wszystko zostało zatwierdzone. Kopuły zaś mają nadać sakralny charakter temu miejscu – powiedział ksiądz Andrzej Jakoniuk, proboszcz parafii wojskowej św. Pìotra i Pawla na posiedzeniu Komisji Zagospodarowania Przestrzennego.

Podlaski Wojewódzki Konserwator Zabytków wskazał wszystkie formy ochrony, a w części związanej z zaleceniami konserwatorskimi, przekazał do Miejskiego Konserwatora Zabytków – wyjaśniał przedstawiciel Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.

Po konsultacjach została wybrana ta zachowawcza koncepcja budynku. Detale są zachowane, forma i bryła budynku. Występowałem z pytaniem o możliwość zmiany zwieńczenia, chodzi o te kopuły. Ale one zostały. Wszystkie pozostałe warunki konserwatorskie zostały spełnione – tłumaczył Dariusz Stankiewicz – Miejski Konserwator Zabytków.

W czym jest problem? W tym, że nie było żadnych konsultacji społecznych. Nie mogło wypowiedzieć się ani Towarzystwo Opieki nad Zabytkami, ani społeczność naszego miasta. Skoro ma powstać obiekt sakralny – najwyraźniej to wystarczy, aby można było robić niemal co się chce. Obydwaj fachowcy od ochrony zabytków obecni na posiedzeniu Komisji Zagospodarowania Przestrzennego stwierdzili tylko, że nie należy dyskutować o gustach. Jednocześnie przyznali, że forma budynku nie jest najszczęśliwsza, ale ich zdaniem przecież nie o estetykę tu chodzi.

Bardzo smutne jest, że służby konserwatorskie nie rozumieją czym jest architektura modernistyczna. Dzisiaj jest to jednak już musztarda po obiedzie. Mamy tu do czynienia z zabytkiem i tak należało do tego podchodzić – mówiła Barbara Tomecka z Towarzystwa Opieki nad Zabytkami.

Bez żadnych pytań, bez żadnych opinii, został zatwierdzony projekt, który wkrótce będzie realizowany. Bo przecież tu chodzi o cerkiew, więc sprawa najwyraźniej nie powinna podlegać dyskusji. Nawet, jeśli obiekt będzie przebudowywany na zabytkowej ulicy, ma się przebudować i już. Nadmienimy, że my nie wchodzimy w kwestie ochrony konserwatorskiej, ale formuły załatwiania pewnych spraw, gdzie w grę wchodzą środowiska kościelne, obojętnie jakiego wyznania. Takie postępowanie władz i urzędników pozostawiamy opinii czytelników. A teraz przejdziemy do drugiego przypadku, jaki był rozpatrywany na ostatnim posiedzeniu Komisji Zagospodarowania Przestrzennego.

To budynek Kina Pokój. W przeciwieństwie do obiektu z Warszawskiej, dawne Kino Pokój nie jest zabytkiem. Ale również znajduje się w ścisłym centrum naszego miasta. Powinno zatem pasować do otoczenia i nie straszyć wyglądem, jak obecnie. Problem polega na tym, że od długiego czasu właściciel chce niszczejący obiekt przebudować. Urząd Miejski jednak nie zgadza się na zaproponowaną koncepcję. Nie zgadzał się również i wcześniej, bo przynajmniej jeden z właścicieli, nie za bardzo politycznie zgadzał się z prezydentem. Znajduje się wręcz na drugim biegunie.

Spór o Kino Pokój musiał rozstrzygnąć sąd. I stwierdził nieważność uchwały planistycznej. Bo urząd miejski nie uzasadnił właściwie i wystarczająco swojego stanowiska w sprawie ciągu pieszego wzdłuż budynku Kina Pokój. Chodziło o jego zachowanie, choć właściciel, który chciał przebudować obiekt, miał na to inny pomysł. Teraz znów powstał problem, bo już nie chodzi o ciąg pieszy, ale tym razem o budowę parkingu podziemnego na własnym terenie. Miasto mówi „nie”. Jak argumentowała szefowa departamentu urbanistyki – parking, choć wybudowany pod istniejącym budynkiem – znajdowałby się w pasie drogi.

Ta część jest włączona w ulicę, a każdy dobrze wie, że na ulicy parkingu budować się nie da, to chyba oczywiste – argumentowała stanowisko urzędu miejskiego – Agnieszka Rzosińska.

Miasto chce nas wywłaszczyć z naszego terenu, który chcemy zabudować pod ziemią, a nie na ulicy. Miałby tam być parking podziemny dwupoziomowy. Chcemy płacić podatki, na czym miasto tylko skorzysta. Planistom najpierw nie podoła się chodnik, a teraz nie pozwala się nam budować na własnej działce, tyle, że pod ziemią – mówił jeden z właścicieli obiektu – Mirosław Hanusz.

Za wywłaszczenie z kawałeczka gruntu trzeba będzie słono zapłacić. Ta kwota ma się zwrócić dopiero po 5 latach. Zresztą cała sprawa ciągnie się bardzo długo i w tym przypadku nie chodzi tyle o wygląd obiektu, czy zagospodarowanie terenu, ale o coś zupełnie innego. Aby jakkolwiek zrozumieć upór magistratu, cofnąć się trzeba o wiele lat wstecz, kiedy Mirosław Hanusz był jeszcze radnym miejskim. Miał on czelność mieć inne zdanie od ówcześnie rządzących, zarówno prezydenta jak i radnych. Wtedy zaczęły się jego kłopoty polityczne i inwestorskie, które trwają aż do teraz. Poprzednia Rada Miasta, z większościowym klubem PO, była nie do przejścia dla przedsiębiorcy. Być może teraz inny skład radnych w końcu zatwierdzi plany miejscowe i Kino Pokój dostanie w końcu szansę na ładny wygląd.

Dwa opisane tu przypadki odnośnie zagospodarowania przestrzeni publicznej zostały załatwione w odmienny sposób. W jednym zadziałano właściwie bez pytania kogokolwiek o opinię w sprawie zabytkowego budynku. W drugim przypadku piętrzyły się problemy, tam, gdzie budynek zabytkiem nie jest. Stąd mamy w Białymstoku ład przestrzenny i architektoniczny, który woła o pomstę do nieba. Co wcale nie przeszkodziło zastępcy Prezydenta Białegostoku odebrać odznaczenie państwowe z rąk poprzedniego Prezydenta RP. Za co? Przypominamy – „za wybitne zasługi w działalności na rzecz ochrony ładu przestrzennego”.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: GS)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do