Bez sentymentu żegnamy mroźną i szaroburą zimę. Z nadejściem wiosny nabieramy coraz większej ochoty na wprowadzenie do swego otoczenia trochę koloru. Początek wiosny to także pora wielkanocna i czas malowania jajek.
Skoro o ozdabianiu „skorupki” mowa, powiedzmy coś więcej o innych „pisankach”, których ozdabianie jest prawdziwą sztuką i nie lada wyzwaniem – o tatuażu.
Rozwijać się , słuchać rocka ’n’roll’a i żyć rock’n’roll’em Taki plan ma Lewy, który swoją przygodę z tatuażem rozpoczął ponad 10 la temu, od zwykłego rysunku stworzonego na nudnym wykładzie.
Gdy zobaczył, że jego prace podobają się, zaczął je przenosić na skórę znajomych. Kluczową rolę w jego tatuatorskim życiu odegra Roman, jeden z współzałożycieli studia. To on pokazał mu podstawy i tricki.
– I oczywiście, krytyka. Krytyka, która budowała mnie za każdym razem, gdy była coraz ostrzejsza – zapewnia Lewy. – Gdy moj ambicja upadała, po części mobilizowała mnie, by być jeszcze lepszym. Lewy pominął słynny etap ćwiczeń na świńskiej nodze i od razu zaczął z grubej rury, czyli od skóry znajomych. Pierwsze tatuaże, które zrobił, wyszły spod maszynki własnej roboty.
– Ten pierwszy obraz powstał w niezbyt sterylnych warunkach, ale powstał – wspomina Lewy. – Teraz śmieję się z tego tatuażu, ale to był początek jakiejś części mego życia.
Nieznany chiński znaczek
Wybór tatuażu jest sprawą bardzo indywidualną i nie jest dobrym pomysłem pokazanie palcem w katalogu trzeciego wzoru od lewej Pochopnie wybrany chiński znaczek o niewiadomym znaczeniu, okazuje się potem mrocznym wspomnieniem „tamtego lata”. Dlateg tatuator powinien rozmawiać z klientem. Być trochę psychologiem, trochę kolegą, a przede wszystkim czujnym i uczciwym artystą który nie pozwoli klientowi się oszpecić.
Potwierdza to Iza, która pierwszy tatuaż zrobiła, gdy miała 18 lat i nie wiedziała, czego tak naprawdę chce.
– Dziś już bym go nie zrobiła. Tatuator nie próbował wyciągnąć ode mnie informacji, czym się interesuję, dlaczego chce zrobić te tatuaż ani czym się kieruję. Pokazał mi album i wybrałam spośród gotowych wzorów – wspomina Iza. – Gdy ktoś jest niezdecydowany tatuator powinien dać mu czas do przemyślenia swojej decyzji. Pokazać różne style, w których można wykonać tatuaż, a nie od raz gotowe wzory.
Praca tatuatora niesie bowiem ze sobą dużą odpowiedzialność. To jest zawód, w którym liczy się pełen profesjonalizm. Nie można pozwolić sobie na chwile wahania i drżenie ręki. Potrzebna jest wytrzymałość, odporność na stres i koncentracja. Nierzadko tatuaż wykonuje się podczas pojedynczych, długich sesji lub w trudno dostępnych miejscach, gdy trzeba się sporo nagimnastykować nad klientem.
– Ołówek można zetrzeć, na płótnie można zamalować, przemalować – podkreśla Lewy. – Ciało jest takim podłożem, że nasz zawód jest porównywany do zawodu sapera. Skóry nie zerwiesz ani nie zetrzesz linii, która się nie udała.
Światopogląd ewoluuje
Chociaż tatuaż przez wielu nadal jest kojarzony z kryminałem i „dziarami” spod celi, powoli mija czas, gdy ludzie na widok tatuaż żegnali się i uciekali w popłochu. Lewy jest przekonany, że świat tatuażu w Białymstoku rośnie w siłę. Środowisko ciągle rozkwita, ludzie śmielej podchodzą do tematu.
Klienci są coraz bardziej otwarci i nie boją się tatuować widocznych części ciała. Ekipa East Side Ink przekonuje, by nie zasłaniać wzoru lub robić tatuaż w bardziej eksponowanych miejscach. I takie osoby z reguły wracają do studia, by zrobić drugi tatuaż lu kontynuować motyw.
Słabnie też przekonanie, że tatuują się tylko młodzi, bo potem już „nie wypada”. W salonie pojawiają się ludzie w różnym wieku. Jedna z najstarszych klientek studia ma ponad 65 lat. Przyszła i oznajmiła, że „na starość” chce spróbować czegoś nowego. I zrobiła pierwszy tatuaż. I jak to z reguły bywa, na jednym się nie skończyło. Wytatuowała już ręce, a teraz robi plecy.
– Ta pani się tym szczyci – opowiada Lewy. – Gdy kobiety mówią do niej, żeby się wstydziła, odpowiada im: Mnie to chociaż na starość będą oglądali, a panią nie!
Ze swoich tatuaży zadowolona jest też Monilove, nazywana w salonie „Rabatką” ze względu na obfitość motywów różanych na swoim ciele. Przekonuje, że nie warto bać się bólu, bowiem tatuaż towarzyszy ludziom od tysięcy lat. Strach przed tatuażem porównuje do bezpodstawnych obaw przed porodem.
– Według mnie, nie ma co się specjalnie spinać, tylko po prostu zastanowić się, czego się chce, gdzie to ma być, a najlepiej zgłosić się do kogoś, kto się na tym zna i jest w stanie doradzić – tłumaczy Monilove.
– Czasem brak nam dystansu do siebie samych, obiektywnej oceny tego, co jest dla nas dobre. I fachowcy są od tego, by nas wesprzeć swoim doświadczeniem i talentem.
Monilove chce wykorzystać prawie każdy wolny centymetr swojego ciała na kolejne tatuaże, których – jak zapewnia – będzie więcej.
Sztuka wymaga poświęceń
Jednak tatuowanie to nie tylko tworzenie fantastycznych grafik na skórze. Gdy pojawia się znużenie ciągłym powielaniem utartych wzorów i miejsc, trzeba temu zaradzić.
– Każdy tatuator ma chwile zachwiania i zmęczenia, które trzeba odbudować jakimś ciekawym tematem – mówi Lewy. – Jesteśm głodni
dobrych tatuaży, tego chce nasza ambicja. I z każdym zadowolonym klientem, z każdym uśmiechem nasz skill rośnie.
Profesja niesie za sobą też ograniczenia w życiu osobistym. Ekstremalne hobby czy karkołomne ewolucje, w których istnieje ryzyko kontuzji, odpadają. To zawód prawie jak „chirurg-artysta”. Lewy, którego pasją są motocykle i sporty ekstremalne musi odmówić sobie niektórych ulubionych rzeczy.
– Praca tatuatora jest pracą ręczną. Jeśli pójdę pojeździć na deskorolce i skręcę rękę, mam zero pracy. Przymusowy urlop – przyznaje tatuator. Pomimo wyrzeczeń, ograniczeń i wielkiej odpowiedzialności, jaka ciąży na artyście, jest to zajęcie bardzo satysfakcjonujące.
– Naszym największym złotem jest zadowolenie klienta i to, żeby być fair w stosunku do każdego – dodaje Lewy. – Wymęczenie klienta,
jeśli chodzi o wzór i wymęczenie siebie. Staramy się maksymalnie zadowolić obie strony.
Posiadacze tatuażu przekonują, że warto je mieć i nie ma czego się bać, a i wiek nie gra roli. Może więc warto się skusić i ozdobić siebie na święta? Wiosenną pisanką.
http://www.youtube.com/watch?v=kKu3xMliN2E
(tekst:Magdalena Szewczuwianiec, foto: Maciej Słupski, Piotr Narewski)
Ja mam i jestem z niego bardzo zadowolona, myślę o kolejnym :D
Nie gilgocze haha :P no boli ale da się znieść ;)
Marzy mi się takie małe arcydzieło...ale strasznie się boję, czy to boli???
Super!