Najwyraźniej od jakiegoś czasu miasto Białystok prowadzi bardzo nietypową politykę prorodzinną. Bo jest ona kompletnie niezrozumiała dla mieszkańców śródmieścia. Pod blokami na Piłsudskiego i Lipowej zdemontowano istniejące place zabaw, za to rośnie dzika trawa na nowym terenie zielonym.
Z problemem zwrócili się do nas mieszkańcy ścisłego centrum Białegostoku. Narzekają, że latem dzieci nie miały się gdzie bawić, ponieważ władze miasta zdecydowały, że zamiast placów zabaw lepiej pod blokami niech będą tereny zielone. Teraz rośnie dzika trawa, którą przystrzygano od czasu do czasu, poza tym dzieci nie mają po co wychodzić na podwórko. Mimo, że były stare zabawki dzieci mogły korzystać z nich pod okiem rodziców. Teraz nawet nie ma na czym usiąść.
- Jeśli to jest nowa polityka prorodzinna miasta to tylko pogratulować. Jakiś czas temu przyjechali panowie i zaczęli likwidować to, co zostało z placu zabaw. Jak zapytałam czy może będzie nowy plac, jeden z nich mi powiedział, że teraz to będą tereny zielone i placu zabaw już nie będzie – powiedziała nam Pani Małgorzata, która mieszka przy Lipowej w Białymstoku.
- Może tu nie ma dużo dzieci, ale chyba nie tak to powinno wyglądać. Zamiast zatroszczyć się o to, żeby przyjemniej się mieszkało, to robi się głupoty. Gdzie teraz dzieci mają wyjść? Na tą kostkę brukową? Komu przeszkadzało tych kilka zabawek? My już nawet z sąsiadami zastanawialiśmy się, żeby samym się zorganizować i naprawić plac zabaw. Ale nie zdążyliśmy – mówi nam Tomasz, ojciec 6 – letniego Michała.
Nam także trudno zrozumieć, dlaczego między blokami zlikwidowano stare place zabaw. Gdyby to było z powodu bezpieczeństwa, można by było to uznać za działanie właściwe. Ale jeśli potwierdzi się informacja o tym, że jednak było to, jak poinformowali nas mieszkańcy, wyłącznie w celu utworzenia w ścisłym centrum terenów zielonych, to nie znajdujemy wytłumaczenia – po co? Można już tylko zastanawiać się czy aby na pewno Białystok sprzyja rodzinom z małymi dziećmi.
Komentarze opinie