Trzeba przyznać, że zużycie paliwa na poziomie niecałych 4 l w mieście i niespełna 5 l na trasie (i to przy całkiem dynamicznej jeździe) robi wrażenie. Auris Touring Sports Hybrid jest ciekawą alternatywą nie tylko dla samochodów benzynowych, ale i dla diesli. Sprawdzamy jego wady i zalety.
Nie była to pierwsza przejażdżka hybrydowym Aurisem. Tym razem jednak białostocki dealer udostępnił mi wersję kombi. I muszę przyznać, że coraz bardziej przekonuję się do hybryd, mimo początkowej niechęci.
Samochód jest zgrabny, a z przodu prezentuje się dynamicznie, podobnie jak wszystkie nowe Toyoty z ostatnich lat produkcji. Wnętrze jest przestronne, a bagażnik z pojemnością 600 l należy do największych w klasie. Trzeba przy tym pamiętać, że mówimy o aucie kompaktowym (klasa niższa średnia, segment C). Przestrzeń bagażową bardzo łatwo jest zwiększyć do 1658 l, składając tylne siedzenia. Wystarczy pociągnąć za rączkę umieszczoną przy klapie bagażnika.
W środku nie brakuje miejsca nad głowami. Z tyłu zmieszczą się co prawda trzy osoby, ale pod warunkiem, że nie będą to koszykarze albo ciężarowcy, bo zrobi się ciasno. Plus daję za prawie płaską podłogę, pozbawioną tunelu środkowego, dzięki czemu nie ma tragedii z miejscem na nogi. Zbyt mocne odsunięcie przez kierowcę lub pasażera foteli do tyłu drastycznie może zmniejszyć komfort podróży pozostałym pasażerom, ale – podkreślam raz jeszcze – hybrydowa Toyota Auris jest autem kompaktowym. Materiały wykończeniowe są dobrze spasowane i wyglądają na wysokiej jakości. Co więcej, są przyjemne w dotyku. Producent postarał się, aby w widocznych miejscach nie było twardych plastików. W podłokietniku mamy głęboki schowek, a przed pasażerem znajduje się pojemny schowek główny.
Fotele są wygodne i odpowiednio twarde, a do tego ich trzymanie boczne nie pozostawia wiele do życzenia. Nawet po kilku godzinach jazdy nie czuć specjalnego dyskomfortu. Gruba kierownica dobrze leży w dłoniach, a uwagę zwraca niebieskie podświetlenie zegarów, które w nocy nie męczy oczu. Na pochwałę zasługuje wyciszenie kabiny auta. Nawet przy prędkości powyżej 100 km/h szum opływającego powietrza nie jest dokuczliwy dla uszu. Ponadto na polskich drogach sprawdza się zawieszenie. Z przodu zastosowano klasyczne kolumny McPhersona, z tyłu zaś podwójny wahacz. Z nierównościami i wybojami Toyota Auris Touring Sports Hybrid radzi sobie znakomicie. Zawieszenie zostało tak zestrojone, aby po kilku godzinach jazdy polskimi „powiatówkami” podróżujący nie czuli się jak po jeździe „na pace” dostawczaka.
Nie brakuje jednak minusów, choć tych w gruncie rzeczy nie ma wiele. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to – powiedziałbym – średnia widoczność przez przednią szybę. Układ kierowniczy jest bardzo czuły. Trzeba się do niego przyzwyczaić, bo o ile w mieście jest to plusem, w trasie już niekoniecznie jest wygodne, szczególnie przy większych prędkościach. O ile samochód zachowuje się przewidywalnie, to w zakrętach daje się odczuć lekką nadsterowność. Tyle uwag.
Najważniejsze tym razem na koniec – napęd hybrydowy, czyli połączenie silnika benzynowego z elektrycznym. Producent podaje spalanie wersji kombi w mieście na poziomie 3,9 l paliwa. Niemożliwe? A jednak. Ba, przy umiejętnej i płynnej jeździe wynik może być jeszcze lepszy. Potwierdzam. Do 2 km możliwa jest jazda wyłącznie na silniku elektrycznym. Działa on bezszelestnie. W trasie natomiast na 100 km komputer wskazał mi zużycie 4,9 l paliwa (wg producenta średnie zużycie wynosi 3,9 l). Nie ukrywam, że powodem było absolutne nie stosowanie się do jakichkolwiek zasad ekojazdy. Silnik elektryczny ładuje się podczas hamowania i jazdy wyłącznie na benzynowym. Ta odbywa się, gdy utrzymuje się w miarę stałą prędkość. Podczas przyspieszania działają oba silniki, a łączna moc układu hybrydowego to 136 KM (przyspieszenie do setki trwa 11,2 sek.).
W hybrydowej Toyocie Auris zastosowaną bezstopniową, automatyczną przekładnię E-CVT. Efektem jest brak szarpania podczas mocniejszego wciśnięcia pedału gazu. Początkowo może irytować za to świszczący wtedy silnik, ale można się przyzwyczaić. Istotne jest, że gwarancja na bezobsługowy silnik elektryczny wynosi 10 lat. Swoją drogą, bateria umieszczona jest pod tylną kanapą, co nie zmniejsza pojemności bagażnika.
Toyota Auris Touring Sports Hybrid dostępna jest w dwóch wersjach wyposażenia: Premium i Prestige, ale już podstawowa posiada właściwie wszystkie ważne z punktu widzenia komfortu i bezpieczeństwa jazdy systemy elektroniczne. Są to m.in.: 7 poduszek powietrznych, ABS+EBD+BA, stabilizacja toru jazdy i kontrola trakcji, czujnik ciśnienia w oponach, LED-owe światła do jazdy dziennej, alufelgi, klimatyzacja… Dostępnych jest kilka opcjonalnych pakietów.
Ceny katalogowe startują od 84 900 zł, a testowane auto zostało wycenione na 81 800. Mimo że dodane były pakiety nawigacja + Style (m.in. podwójna podłoga bagażnika czy elektrycznie sterowane tylne szyby), to obecnie w salonie można spodziewać się rabatów – stąd cena taka, a nie inna.
Dodam, że ruszyła już przedsprzedaż hybrydowej Toyoty Auris po faceliftingu. W okresie przed debiutem rynkowym model oferowany będzie w cenie 79 900 zł. Premiera rynkowa modelu odbędzie się w dniach 18-19 lipca.
Czy poleciłbym hybrydowego Aurisa? Tak. Samochód na pewno jest ciekawy, choć pewnych niedociągnięć nie udało się uniknąć. Trzeba tylko pamiętać, że cena osiąga poziom benzyniaków o klasę wyższych. Ale to niewielkie zużycie paliwa…
Dziękuję dealerowi Toyoty w Białymstoku – firmie Auto Park – za udostępnienie samochodu.
Komentarze opinie