Reklama

To jeszcze nie zapaść białostockiej edukacji, ale klas sportowych może być mniej

28/03/2020 15:37

Dyrektorzy białostockich szkół i wychowawcy klas już poinformowali rodziców, że będą rozwiązywane klasy sportowe. Klasy niesportowe też mają być rozwiązane i połączone z innymi. Część rodziców dowiadywała się o tym jednak nie w szkole, ale od innych rodziców. Środowa, nadzwyczajna sesja Rady Miasta, poświęcona była częściowo temu tematowi, który z pewnością będzie miał jeszcze swój dalszy bieg.

U nas w szkole podstawowej nr 34 prezydent chce zlikwidować 2 ostatnie już klasy o profilu sportowym. Czy to nie jest chore? Nie da dzieciom dokończyć szkoły w klasach sportowych? Jak likwidowali gimnazjum, to ci co zaczęli, przecież mogli je skończyć i nie byli wysłani na aut. A tu zostanie 7 i 8 klasa sportowa i należy chyba dac im szansę skończyć te klasy. Ale niestety panu prezydentowi się odmieniło i chce likwidacji. Inne szkoły będące w podobnej sytuacji mogą mieć 2 klasy sportowe. U nas chce zlikwidować te już istniejące. Piszemy petycję” – napisała do naszej redakcji jedna z matek jeszcze pod koniec lutego.

To tylko jedna z wiadomości, którą wysyłali do nas wzburzeni rodzice. A wzburza ich przede wszystkim to, że zostali postawieni przed faktem dokonanym, bez właściwie możliwości konsultacji. Jak przekazali nam rodzice, dyrektorzy szkół już wcześniej otrzymali pisma z urzędu miejskiego podpisane – jak nam przekazano – przez zastępcę prezydenta odpowiedzialnego za edukację Rafała Rudnickiego, w których to pismach zwracać miał się do dyrektorów placówek oświatowych o podjęcie działań mających na celu likwidację klas sportowych i likwidację niektórych klas niesportowych, aby zostały połączone z innymi klasami. Rodziców oburza to, że nikt ich wcześniej o tym nie uprzedzał, nie konsultował, nie dał żadnej możliwości wyboru ewentualnej klasy i oczywiście to, że po połączeniu klas będą one liczniejsze, co obniży zdecydowanie jakość kształcenia.

Odbyło się zebranie rodziców celem przedstawienia nam, podjętej przez dyrekcję decyzji o rozwiązaniu klasy 6D. Frekwencja rodziców na zebraniu 100%. Pani wicedyrektor SP 50 p.E. Czuro przyszła kompletnie do niego nie będąc przygotowaną. Oświadczyła nam, że klasa 6D zostanie rozwiązana, bo po rozmowie z panią dyrektor będącą obecnie na L4 ( sic!) - "wykonsultowały", że rozwiążą sobie tę a nie inną klasę” – to już słowa innej matki, której dzieci uczęszczają do szkoły podstawowej nr 50 w Białymstoku.

Z tego względu ostatnia sesja Rady Miasta poświęcona innemu tematowi – mianowicie zwiększenia liczby obowiązkowych godzin specjalistom zatrudnionym w szkołach – sprowadziła w charakterze gości wielu rodziców, ale i nauczycieli, którzy nie zgadzają się na takie przedmiotowe traktowanie. Informacje o likwidacji klas sportowych, łączeniu innych niesportowych klas, a nawet zmniejszenia finansowania na szkołę przyszpitalną, dotarły także do radnych. Z tego względu radni Prawa i Sprawiedliwości, napisali wniosek do prezydenta Białegostoku, w którym sprzeciwili się zmniejszaniu nakładów na edukację w Białymstoku. Referowała go radna Agnieszka Rzeszewska.

- Permanentne, bezustanne zarzucanie, iż to z winy rządu Prawa i Sprawiedliwości pan prezydent zmuszony jest pogarszać warunki edukacji dzieci i młodzieży, wmawianie, że to z winy rządu zmuszony jest pan pozbawić pracy dziesiątki, jak nie setki pracowników oświaty, nijak się ma do rzeczywistości. Subwencja oświatowa z roku na rok wzrasta, sześciolatki także zostały nią objęte, o czym nie było nawet mowy za rządów PO – PSL. Obecnie bez porównania wzrosły dotacje i środki na edukację. Oświata jest zadaniem własnym gminy, a subwencja to tylko jedno z kilku źródeł jej finansowania. Obejmuje ona nauczycieli szkół i placówek, ale nie wszystkich. Tu warto zwrócić szczególną uwagę na fakt, że na przedszkola też są środki z budżetu państwa w postaci dotacji – mówiła radna Agnieszka Rzeszewska. – W związku z licznymi, niepokojącymi sygnałami dotyczącymi niezadowolenia rodziców i uczniów oraz pracowników związanych z edukacją, apelujemy do pana prezydenta o zaprzestanie takich działań, które wpływają negatywnie na nastroje społeczne oraz spotykają gwałtowny i zdecydowany opór środowisk pokrzywdzonych takimi działaniami. W ostatecznym rozrachunku, jeśli ludzie oświaty stracą zatrudnienie, zaś dzieci odczują boleśnie obniżenie standardów nauczania, stanie się to rękoma pana prezydenta – dodała w swoim wystąpieniu.

Podkreślała również, że nie jest zrozumiała polityka miasta, która najpierw polegała na tworzeniu dziesiątek klas sportowych, a teraz na ich likwidacji. Tym bardziej, że w tym samym czasie tworzone są klasy sportowe nawet dla trójki uczniów i w dyscyplinach kompletnie niepopularnych. Najgorsze zaś jest to, że o połowę mają zostać ścięte środki na jedyną w regionie przyszpitalną szkołę, która przecież funkcjonować musi, jeśli dziecko przebywa na długiej hospitalizacji.

Na takie argumenty odpowiedział radnej Rzeszewskiej Marcin Moskwa z Koalicji Obywatelskiej, który podkreślił, że prawdą jest, iż zwiększają się środki na subwencję oświatową, ale koszty utrzymania oświaty – jego zdaniem – wzrosły niemal trzykrotnie w stosunku do tej subwencji.

- To rząd odpowiada za zlikwidowane gimnazja i to rząd wprowadził system w jakim obecnie funkcjonujemy, a koszty są zrzucone na samorząd – argumentował radny Marcin Moskwa i dodał, że w dyskusji padły argumenty polityczne, a nie odnoszące się do istoty problemu.

- Uważam, że dobro dzieci, jest niewymienialne na pieniądze. Nikt nie ma moralnego prawa zaniżania jakości warunków nauki naszym dzieciom, ani odbierać dzieciom chęci do nauki, nikt nie ma prawa deprecjonować wychowawców. Nikt nie ma prawa wprowadzać elementu niepewności do szkół! Rozporządzenie ministra edukacji narodowej z 21 maja 2001 r., art. 15 pkt 2., dla zapewnienia ciągłości i skuteczności pracy wychowawczej wskazane jest, aby nauczyciel wychowawca opiekował się danym oddziałem w ciągu całego etapu edukacyjnego. Nikt nie ma prawa stawiać dzieci przed faktem dokonanym, bo na wzór i w ślad za państwa zachowaniem, wychowacie państwo pokolenie bezdusznych dyktatorów! Kto zgotował dzieciom 6-letni obowiązek nauki? – takie mocne słowa padły z ust Izabeli Koniuch, rodzica który nie godzi się na likwidację klas sportowych i likwidację klas w ogóle, aby je połączyć z innymi.

W tej sytuacji, obecny na sesji Rady Miasta, zastępca prezydenta Rafał Rudnicki, zaprosił rodziców i nauczycieli na rozmowy, aby rozwiązać problem. Nie skomentował jednak, dlaczego takie rozmowy nie odbyły się, zanim dyrektorzy szkół otrzymali pisma nakazujące im likwidację klas sportowych i rozwiązywanie klas niesportowych oraz łączenie je z innymi. Ale jakby co, to teraz wyraził wolę do dialogu.

Czym się sprawa zakończy, dziś trudno przewidywać. Od miesięcy prezydent przekonuje, że na wszystko brakuje pieniędzy, co nie przeszkadza mu z drugiej strony wydawać pieniędzy na inne cele – jak bannery powywieszane na bramach szkół, przedszkoli i innych miejskich obiektów – co zostało mu zresztą wytknięte przez radną Rzeszewską. Na razie przedstawiciele rodziców i nauczycieli w przyszłym tygodniu mają spotkać się i rozmawiać z Rafałem Rudnickim oraz szefową departamentu edukacji w urzędzie miejskim w Białymstoku.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do