
Praktycznie od samego początku, odkąd namiot zaczął swoje działanie, mieszkańcy okolicznych bloków skarżyli się na hałas oraz inne nieprzyjemne zdarzenia. Już rok temu rozpoczęła się procedura jego likwidacji, ale do chwili obecnej nie udało się rozebrać namiotu.
Problem z lokalem działającym na rogu Alei Piłsudskiego i Włókienniczej istnieje od samego początku. Najpierw funkcjonował tam klub nocny, którego bywalcy często zachowywali się stanowczo za głośno. Niekiedy dochodziło tam do takich sytuacji, że musiała interweniować policja. Mieszkańcy bardzo długo zabiegali o zaprowadzenie porządku w tym miejscu. Mieli serdecznie dość uciążliwego sąsiedztwa. Niestety, prośby pozostawały bez echa, choć pojawiło się światełko w tunelu.
Tym światełkiem była zmiana charakteru lokalu. Miało być spokojniej niż dotychczas. Ale kiedy w namiocie zaczął działać klub pod nową nazwą, mieszkańcy okolicznych bloków łapali się za głowy. Odbywają się tam koncerty, dyskoteki, imprezy integracyjne oraz inne dość głośne zabawy trwające niekiedy do białego rana. Od samego początku nasza redakcja otrzymywała skargi od mieszkańców, że namiot nie powinien działać w takim miejscu.
- Właściciele klubu nic nie robią sobie z wizyt policji w lokalu, nie przyjmują mandatów, nie ściszają muzyki. Zaznaczam, że nie chodzi mi jedynie o wczorajszą imprezę, problem miał miejsce również wcześniej, gdy lokal funkcjonował pod nazwą The Passion Beach. Jestem młodym, tolerancyjnym człowiekiem, ale wszystko ma swoje granice. Nie może być tak, że ktoś stawia sobie w centrum miasta namiot, unikając przy tym płacenia podatku. Namiot jest całkowicie niewygłuszony, chyba że za wygłuszenie można uznać plandekę robiącą za dach. I w namiocie tym robi imprezy, przez które kilka tysięcy osób mieszkających w okolicy nie może zasnąć. Ktoś przecież wydał zgodę na otwarcie takiego klubu, czymś ta zgoda musiała być uzasadniona. Co na to Policja, Sanepid, Urząd Miejski? – pisał już do naszej redakcji rok temu Pan Przemysław.
Mieszkańcy zaczęli także naciskać na radnych, skoro na ich prośby reakcja w różnych miejscach była co najmniej nieadekwatna do oczekiwanej. Na początku lutego 2017 roku radny Mariusz Gromko pytał w interpelacji prezydenta Białegostoku dlaczego jeszcze nie przystąpiono do rozbiórki namiotu. Pytanie tym bardziej było zasadne, że była też wydana decyzja o likwidacji tego obiektu. Miasto Białystok posiadało więc wszelkie możliwości ku temu, aby namiot rozebrać i uwolnić mieszkańców od nieprzyjemności raz na zawsze.
Okazało się, że cała procedura z rozebraniem namiotu, na co pozwala wydana przecież decyzja, trwa już rok. I nie wiadomo, kiedy sprawa dobiegnie końca. Prezydent w udzielonej odpowiedzi radnemu wskazuje, że najpierw było trzeba skłonić właściciela lokalu, żeby wykonał decyzję o rozebraniu namiotu. Jeśli z różnych powodów tego nie robi, można nałożyć grzywnę lub rozebrać obiekt samemu i właściciela obciążyć kosztami rozbiórki. Mimo, że minął rok od wydania decyzji o rozbiórce, Miasto Białystok jest obecnie na etapie nakładania grzywny. Termin do obowiązkowego rozebrania namiotu minął w dniu 30 grudnia 2016 roku.
„Z uwagi na fakt, iż zobowiązany w dalszym ciągu nie wykonał przedmiotowej rozbiórki, tutejszy organ podjął czynności zmierzające do zastosowania wykonania zastępczego, co w pierwszej kolejności wiązało się z oszacowaniem przybliżonych kosztów rozbiórki przedmiotowego obiektu. Następnie tut. Organ wydał postanowienie o zastosowaniu środka egzekucyjnego w postaci wykonania zastępczego obowiązku rozbiórki przez inną osobę za zobowiązanego na jego koszt i niebezpieczeństwo na podstawie art. 128 § 1 pkt 2 u.p.e.a., zaś w dalszej kolejności, upoważniony zarządzeniem Prezydenta Miasta Białegostoku Zarząd Mienia Komunalnego, niezwłocznie, zgodnie z obowiązującymi przepisami wyłoni wykonawcę któremu zleci wykonanie egzekwowanych czynności” – czytamy w odpowiedzi Adama Polińskiego, zastępcy prezydenta Białegostoku na interpelację radnego Mariusza Gromko.
Na razie namiot cały czas stoi, tak jak stał. Przez rok udało się doprowadzić zaledwie do tego, żeby nałożyć grzywnę. Mieszkańcom pozostaje tylko uzbroić się w cierpliwość i wierzyć, że tym razem urzędnicy staną na wysokości zadania. Nie wiadomo tylko, dlaczego nie stanęli na tej wysokości, kiedy wydawano pozwolenie na działanie lokalu w namiocie z głośną muzyką do rana.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie