Reklama

Trwa wielkie sprzątanie po ulewie i podtopieniach

08/05/2017 15:41

Trwa wielkie sprzątanie po niedzielnej ulewie. Burza i potężny deszcz sparaliżował miasto. Zalane główne ulice miasta, zatopione piwnice, wiadukty i mosty nad rzeką Białą, która kolejny raz zmieniła się w grzmiący potok. Kolejny raz zatopione zostały główne miejskie skrzyżowania: cała Tysiąclecia, skrzyżowanie Poleskiej z Jurowiecką oraz Produkcyjna, rondo Miłosza/Piastowska oraz Wasilkowska (pod wiaduktem) i wiadukt Fildorfa-Nila. Przez długi czas ruch sparaliżowany był także na Branickiego. Niestety to nie był ostatni taki potop.

Strażacy jak w ukropie. Potopione archiwa

Według naszych informacji woda zalała mnóstwo piwnic: w tym archiwum magistratu przy ulicy Branickiego oraz Instytut Pamięci Narodowej. Przez kilka godzin w tych miejscach bez przerwy pracowało kilka wozów strażackich. Strażacy mieli zgłoszenia na całą noc: do Białegostoku ściągnięto jednostki niemal z całego powiatu.

- Około 19 było kilkadziesiąt zgłoszeń, a cały czas są kolejne. Głównie podtopienia piwnic w domach i blokach. Są też połamane drzewa i konary - mówił dyżurny dyżurny całodobowego stanowiska kierowania Podlaskiego Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej.

Do godziny 19 do Białegostoku ściągnięto wszystkie załogi wozów strażackich z całego powiatu białostockiego. Odwołano też wszystkich strażaków z urlopów i dni wolnych zostawiając tylko minimalnie zabezpieczenie na wypadek pożaru. Do akcji ruszyły nawet wozy używane do wypadków samochodowych.

- Nikt nie zszedł z dyżuru. Wszyscy pracują bez przerwy. W niektóre miejsca bardzo trudno jest dojechać, bo na ulicach stoi woda albo są wymyte przez wodę wyrwy w jezdni. Jest ciężko - mówił redakcji DDB jeden ze strażaków.

W okolicach Włókienniczej ale także przy I Armii Wojska Polskiego mieszkańców zaniepokoił duże kłęby gęstego białego dymu unoszący się nad ulicami i budynkami. Z infomacji uzyskanych w Straży Pożarnej, nie są to pożary wywołane przez pioruny. Nadmiar deszczówki zalał studzienki, którymi biegły rury z gorącą wodą. Woda zaczęła mocno parować, a służby Pogotowia Ciepłowniczego musiały otwierać kanały, bo nagromadzona para groziła większymi stratami.

Na szczęście burza i ulewa nie spowodowała ofiar, choć w okolicach sklepu Makro słup energetyczny upadł na samochód, w którym znajdowały się dorosły i dziecko. Niestety część miasta została pozbawiona prądu, wichura przewróciła też kilka drzew i połamała gałęzie.

Mimo, że woda opadła poruszanie się po mieście jest mocno utrudnione. Policja apeluje do mieszkańców, aby - jeśli to nie jest konieczne - nie wyjeżdżali z domów i ograniczyli także piesze poruszanie się po mieście. Nie do końca wiadomo, gdzie woda podmyła chodniki i jezdnie więc liczenie strat materialnych może jeszcze potrwać.

Miejska wyspa ciepła czyli potopy się powtórzą

Według synoptyków ulewny deszcz padał przez około 3 godziny. Powodem tej gigantycznej ulewy nad miastem była "miejska wyspa ciepła", bo w okolicach Białegostoku - albo padało mniej intensywnie, albo woda nie zalała tych miejscowości tak dokumentnie. Z informacji uzyskanych od synpotyków po południu w Białymstoku spadło 70 mm deszczu (miesięczna norma na maj to nieco ponad 60 mm). Taka ulewa faktycznie zalewa całe miasto, ale spora część deszczówki powinna wsiąkać w ziemię. Niestety w Białymstoku nie ma gdzie wsiąkać: niżej położone miejsca, gdzie zbierała się woda są z reguły zabetonowane (wiadukty, niżej położone ulice oraz koryto rzeki Białej na dużej długości).

Zdjęcia radarowe Białegostoku i okolic z okresu ulewy wskazują wyraźnie, że tak potężne deszcze są skutkiem "miejskiej wyspy ciepła". To dlatego opady nasilają się właśnie nad Białymstokiem. Pisaliśmy o tym już kilkakrotnie wskazując, że w stolicy Podlasia temperatura stale rośnie, a w zwartej zabudowie może być nawet o 10 stopni cieplej niż na przedmieściu. Oddawanie ciepła po takim dniu jak sobota to naturalne zjawisko, które napędza przechodzące nad Białymstokiem chmury burzowe powodując znacznie natężenie opadów.

- To największa ulewa w Białymstoku od 28 lipca 2016 roku. Niestety prognoza nie jest dobra. Nadal ma padać i to oznacza, że woda nie będzie miała gdzie wsiąkać. Biała cały czas nie jest w stanie przyjąć deszczówki, a to jest jedyny ciek wodny, który w Białymstoku pełni taką rolę - mówił zaprzyjaźniony synoptyk.

To nie tylko dopust boski. Magistrat musi szukać rozwiązań.

Informacja ta oznacza, że ulewne deszcze nad Białymstokiem będą się zdarzały częściej. Jeden z urbanistów pracujących dla Urzędu Miejskiego poinformował nas, że wśród opracowań przygotowanych dla miasta przez specjalistów  od urbanistyki ostrzegano, że zwiększenie zabudowy wysokiej w okolicach zlewni rzeki Białej oraz uporządkowanie jej koryta poprzez budowę m. in. betonowych ścieżek oraz utwardzenie wałów spowoduje, że rzeka nie przejmie deszczówki.

- Tu nie ma co narzekać na słabe odprowadzenia deszczówki czy kiepskie projektowanie burzowców. Magistrat ma rację, kiedy mówi, że nie ma takich kanalizacji, które przyjmą wodę w takiej ilości i nie spowodują zalań i podtopień. Ale też prawdą jest, że obecnie przyjęte rozwiązania powodują, że ich liczba i nasilenie jest większe. I są groźniejsze niż kiedyś. Miasto musi znaleźć sposób na odprowadzenie wody i powinno się ono znaleźć w uchwalanym właśnie studium. Jeżeli ten temat zostanie zlekceważony, to takie sytuacja jak ta z lipca i ta niedzielna, będą się regularnie powtarzać. Trzeba znaleźć dodatkowe miejsca na poldery, bo sam Park Antoniukowski nie wystarczy. No i raz na zawsze skończyć z dalszym zabudowywaniem koryta Białki. Zbudowane tam budynki muszą mieć sensowny system odprowadzania wody, a nie tylko odprowadzenia wprost do Białki. No i niezbędne jest  poszerzenie koryta rzeki skoro ten beton już został tam wylany - mówili nam specjaliści od urbanistyki, hydrologii, i architektury środowiska.

Usuwanie szkód a potem jeszcze remonty chodników i jezdni potrwają kilka dni. Zapowiedzi meteorologów są jednak słabe: deszcz nadal będzie nam towarzyszył, co nie przyspieszy suszenia zalanych piwnic, wiaduktów i podtopionych samochodów. Tak intensywne opady nam jednak nie grożą - będzie chłodniej i miejska wyspa ciepła nie zadziała tak intensywnie. Kolejne ciepłe dni w maju mogą jednak ponownie wywołać opisywany efekt i historia z ulewą może się powtórzyć tej wiosny i lata jeszcze kilkakrotnie. Oby nie tak dramatycznie jak w niedzielny wieczór.

- Mieszkałem kilka lat w Japonii. Tam są trzęsienia ziemi, huragany, wybrzeżom grożą sztormy i wielkie fale. To są naprawdę poważne zagrożenia, a jednak urzędnicy tam nie załamują rąk opowiadając, że z żywiołem się nie da wygrać. Pewnie, że się nie da, ale trzeba robić wszystko żeby zapobiec stratom, a nie tylko nastawiać się na ich usuwanie. Tam takie podejście to niepojęte myślenie - opowiadał pan Mariusz, mieszkaniec osiedla Białostoczek.

Nic dodać, nic ująć. Znalezienie rozwiązań dla Białegostoku pozwalających uniknąć aż takiego paraliżu miasta przy bardzo ulewnych deszczach, to doskonałe miejsce, gdzie zarówno prezydent i jego urzędnicy, jak i radni mogą się - bez politycznych wojenek - dogadać i popracować. Bo takie ulewy jak niedzielna powtórzą się jeszcze nie raz. I same zwalanie winy na żywioły natury oraz obrażanie się na mieszkańców żądających szukania rozwiązań jest naprawdę żenujące.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto/ TM i Antoni Paweł Wiszowaty)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do