Coraz marniej z polską tradycją, a kolędników jest jak na lekarstwo. Dziś kolędnikami są głównie dzieci lub osoby, które próbują sobie dorobić na hojności Polaków za stołami. W zamian oferują tandetę.
Turonia, anioła, a nawet tradycyjnej gwiazdy już brak. Kolędnicy, których udało nam się spotkać mieli ze sobą tekturową szopkę i gitarę. W szopce postaci przyklejone tak, aby się jakoś trzymały, a całość robiła raczej mierne wrażenie. Mimo to ludzie chętnie wpuszczali ich do swoich domów.
- W tamtym roku chodziliśmy tylko z szopką, bez gitary i było różnie. Jedni wpuszczali, ale nie płacili. Żałowali nawet 5 zł. A niektórzy to przeganiali nas, jakbyśmy przyszli tam kogoś okraść – mówi Dominik Bierć. – W tym roku wzięliśmy sobie kolegę, który umie grać na gitarze i jakoś jest fajniej, każdy nas wpuszcza do środka.
Kiedyś do kolędowania dzieci i młodzież przygotowywały się tygodniami, by w czasie dwóch świątecznych dni obejść jak najwięcej domów. Zebrane słodycze lub pieniądze były równo dzielone pomiędzy kolędników i inwestowane w ozdoby na kolejny rok. Dziś tradycja umiera. Radość z wizyty kolędników zmieniła się w niechęć do nieproszonych gości na domowych progu.
Komentarze opinie