Reklama

Ulica o dwóch nazwach ciągle jest, bo prezydent się wdraża od miesięcy

11/03/2015 10:34


Jeszcze niedawno, przy okazji powołania nowego dyrektora DPS na Baranowickiej, pisaliśmy o tym, że Białystok kieruje się innymi standardami, niż reszta Polski. I właśnie mamy kolejny dowód na to, że przepisy przepisami, a decyzje decyzjami. Nikomu w Białymstoku nie przeszkadza ulica, która ma dwie nazwy, choć jest to niezgodne z polskim prawem.

Ulica o dwóch nazwach istnieje, ponieważ należy do dwóch gmin jednocześnie, tj. do gminy Białystok i gminy Choroszcz. Chociaż to wcale jeszcze nie powód, żeby się nie porozumieć w takiej sprawie. Pytaliśmy jeszcze latem, później także jesienią o to, kiedy ta sprawa zostanie uregulowana. I już nawet nie chodzi o sam aspekt prawny tego stanu rzeczy, ale bezpieczeństwo osób, które tam mieszkają. Kiedy wzywane jest pogotowie ratunkowe lub inne służby ratownicze nie wiadomo jak trafić. Od jednej strony służby wjadą na ulicę Wietnamską, ale gdyby wjechały od drugiej strony byłyby już na ulicy Granicznej. Na razie jakoś nic złego jeszcze się nie stało, ale niekiedy nawet minuta może kosztować ludzkie życie.

Sprawę próbował wyjaśnić jeden z mieszkańców naszego miasta, którego rodzice mieszkają właśnie przy tej dwunazwowej ulicy. I o ile już w październiku otrzymał odpowiedź z urzędu miasta w Choroszczy, o tyle ciągle białostocki magistrat od sierpnia ubiegłego roku nie potrafi zająć stanowiska.

Gmina Choroszcz poradziła sobie z pismem bez problemu i już w październiku odpisali do mnie i do urzędu miasta Białegostoku, że oni proponują aby ulica się nazywała Graniczna, bo to nazwa historyczna. A Białystok w grudniu odpisał, że sprawa w toku i prezydent nowy musi się wdrożyć w tematy spraw i trzeba dać mu czasu – mówi nam Wojciech Sidorowicz.

Prezydentem, który ciągle się wdraża w temat jest Rafał Rudnicki. To on bowiem teraz odpowiada za załatwienie tej sprawy. Niemniej od grudnia ciągle nie jest w stanie wdrożyć się na tyle, by sprawę załatwić, zanim dojdzie do jakiegoś nieszczęścia. Wojciech Sidorowicz, który stara się doprowadzić do ustanowienia wyłącznie jednej nazwy dla jednej ulicy słyszał już, że niepotrzebnie zajmuje się tym tematem, że to nikomu niepotrzebne i narazi pozostałych mieszkańców na koszty związane z wymianą dowodów osobistych. Ale nikt ani słowem nie zająknął się o tym, że istnienie jednej ulicy o dwóch nazwach jest zwyczajnie niezgodne z polskim prawem.

W najbliższym czasie odbędzie się w tej sprawie spotkanie z burmistrzem gminy Choroszcz. Ponadto należy zauważyć, iż w sprawie zmiany nazw ulic Urząd Miejski podejmuje działania zazwyczaj na wniosek grupy mieszkańców danej ulicy, a jak dotąd taki wniosek nie wpłynął do Urzędu Miejskiego – odpowiada nam Magdalena Jurczak z Departamentu Prezydenta Miasta Białegostoku.

Sytuacja jest na pewno niedopuszczalna. W tym konkretnym przypadku Miasto Białystok powinno podjąć działania z urzędu i nie czekać na wniosek mieszkańców. Najpierw powinno się porozumieć z gminą Choroszcz, a następnie przedłożyć propozycję nazwy ulicy Radzie Miasta - wyjaśnia mecenas Artur Kosicki, ekspert w dziedzinie inwestycji budowlanych.

W miniony czwartek doszło do spotkania zastępcy Prezydenta Białegostoku – Rafała Rudnickiego z burmistrzem Choroszczy. Ale to właśnie tego samego dnia otrzymaliśmy informację z Departamentu Prezydenta, że potrzebny jest wniosek mieszkańców w sprawie nadania ulicy jednej nazwy. Wygląda to na odbijanie piłeczki i spychanie załatwienia sprawy na kolejne miesiące, albo i lata.

Poproszę to od naszego miasta na piśmie i wyślę do Ministerstwa do Warszawy – mówi nam Wojciech Sidorowicz.

Jeszcze latem ubiegłego roku Wojciech Sidorowicz otrzymał informację z Ministerstwa Cyfryzacji jak i Ministerstwa Infrastruktury i Transportu, że jedna ulica nie może mieć dwóch nazw, i że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Na dodatek jest bezprawna. Został poinstruowany, co ma dalej robić. I zgodnie z wytycznymi podjął właściwe czynności. Ale to nie pierwszy raz okazuje się, że urzędnicy w Białymstoku wiedzą swoje i wiedzą lepiej. Zamiast rozwiązać sytuację, która powinna zakończyć się jak najszybciej, oczekują kolejnych nikomu niepotrzebnych do załatwienia pism, wniosków, które prawdopodobnie będą rozpatrywane przez kolejne długie miesiące.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: zrzut ekranu z google maps)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do