Szwedzkie samochody do tej pory uchodziły za bezpieczne i trwałe, ale też pozbawione sportowego ducha. Nowa generacja V40 ma jednak szansę zmienić dotychczasowy wizerunek marki. Przekonaliśmy się o tym pokonując wersją Summum nie zawsze idealne ulice Białegostoku.
Auto dla każdego
Lekarze, wojskowi, ustatkowani biznesmeni i ojcowie rodzin z wyższej klasy średniej – do tej pory w powszechnym mniemaniu właśnie ta grupa dominowała pośród użytkowników Volvo. Czy ten trend był zły? Absolutnie nie, bowiem przez kilka dekad marka wypracowała sobie opinię najbezpieczniejszej na świecie, co pokazują wyniki wszystkich testów.
Informacje o nowym V40 wzbudziły zaskoczenie na motoryzacyjnym rynku. Auto do poprzednich generacji nawiązuje tylko i wyłącznie symbolami na masce i klapie bagażnika. To już nie kompaktowe kombi, ale nowoczesny hatchback klasy premium.
Sportowy styl w eleganckim garniturze
Na pierwszy rzut oka widać, że szwedzcy konstruktorzy postawili na zrównoważone połączenie sportowych akcentów z klasyczną linią nadwozia. Nie ma tu zbędnego futuryzmu, czy krzykliwych elementów. Wszystko zostało skomponowane w pełnej harmonii, tak aby trafić zarówno w gusta zrównoważonych kierowców, jak i tych, którzy chcieliby nieco wyróżniać się z szarego tłumu.
W środku jest jeszcze lepiej. Tradycyjna jakość marki przeplata się z najnowszymi technologiami, których pozazdrościć mogli by sami Japończycy. Gdyby fiński producent telefonów komórkowych zaprosił do współpracy ludzi odpowiedzialnych za wnętrze Volvo, owoc ich pracy zapewne podbił by świat. Chociaż cały kokpit przy pierwszym kontakcie wydaje się być żywcem wyjęty z nowego myśliwca, po chwili jazdy nawet kompletny laik będzie w stanie opanować podstawowe funkcje.
Największe wrażenie wywierają cyfrowe zegary, których kolor możemy sobie sami dopasować w zależności od poczucia humoru, czy pogody za oknem. Uwagę przyciągają też fotele, które mimo dość drapieżnego charakteru auta zapewniają wysoki komfort jazdy.
V40 przez Białystok
Po krótkich przymiarkach nadszedł czas na krótką przejażdżkę. Nasze arterie i te położone w pobliżu trasy, wbrew pozorom świetnie nadają się do sprawdzenia możliwości każdego auta. Test zaczęliśmy od sprawdzenia tego, jak zawieszenie radzi sobie z podlaskimi nawierzchniami. Aby nie działać na nerwy innym użytkownikom wybraliśmy odcinek od skrzyżowania ul. Elewatorskiej z ul. Ks. Jerzego Popiełuszki w kierunku Kruszewa. Droga przemierzana codziennie, przez wielu mieszkańców podmiejskich miejscowości, w pewnych miejscach, delikatnie rzecz ujmując, nie zachwyca swoim stanem.
Przypomnieliśmy sobie o tym dopiero przy granicy z Choroszczą. Cały układ jezdny działa wręcz idealnie tłumiąc wszystkie nierówności podłoża. Komfortu nie zmniejszą nawet 17-calowe felgi, które dodają uroku całości. O skuteczności amortyzatorów i sprężyn najlepiej świadczy ulokowany w uchwycie kubek wypełniony gorącą kawą. Mimo kilku wybojów poza krawędź nie wydostała się nawet jedna kropla napoju.
Po spokojnym przejeździe przez senną Choroszcz znaleźliśmy się na trasie S8. Ekspresową trasą wracamy do Białegostoku. 160-konny turbodoładowany silnik perfekcyjnie współpracuje z 6-stopniową skrzynią biegów. Nie ma tu mowy o efekcie „turbo dziury”, czy jakichkolwiek innego rodzaju niedociągnięciach. Jedyne co wzbudza niepokój, to brak odczucia prędkości. Chociaż troszkę przekraczaliśmy dopuszczalny limit wygłuszenie kabiny nawet na chwilę nie dało nam do zrozumienia, że się za bardzo rozpędziliśmy.Funkcjonariusze z nieoznakowanych radiowozów raczej nie będą słuchać tłumaczeń w stylu - „panie władzo, nie patrzyłem na licznik”.
Po chwili stoimy na jednym z miejskich skrzyżowań. Kiedy zapala się zielone światło Volvo płynnie przyśpiesza, niemalże płynąc przez witające przyjezdnych aleje. Po raz kolejny zapominamy o koleinach i zapadłych studzienkach kanalizacyjnych. Nie musimy też się specjalnie wysilać by rozpędzić auto. Tłoczne uliczki to kolejna próba dla całego układu jezdnego. Kierownica reaguje na nawet najmniejszy ruch. W końcu znajdujemy miejsce parkingowe.
Z chwilą wrzucenia wstecznego uruchamia się wbudowana kamera cofania. Dwie linie na wyświetlaczu pokazują nam kąt skrętu kół. Jeszce nigdy cofanie nie sprawiało tyle frajdy. To jakby ręcznie sterować klockami w legendarnym „Tetrisie”. Wypadało by jeszcze sprawdzić układ wspomagający parkowanie. Fragment ul. Kalinowskiego nieopodal Placu Uniwersyteckiego świetnie się do tego nadaje. Podjeżdżamy, naciskamy magiczny przycisk, kierownica sama się obraca, a nasz hatchback płynnie „parkuje zatoczkę tyłem”.
W tym momencie niektórzy z nas zaczęli się zastanawiać, czy auto zaraz nie zapyta nas ludzkim głosem - „dlaczego się tak stresujecie” ?
Czas jednak powoli oddać auto właścicielowi. Zanim jednak to nastąpi pokonujemy jeszcze kilka ulic. Zmiana komfortu prowadzenia nie jest odczuwalna nawet na brukowym fragmencie młynowej. Po zaparkowaniu i oddaniu dokumentów dealerowi wracamy jeszcze na kilka minut by bliżej przyjrzeć się V40-stce. Każdy z obecnych zgodnie przyznaje – ten model zmienił oblicze Volvo.
Znana jakość w nowej formie
Szwedzki hatchback ma szansę stać się legendą w klasie średniej premium. Nie było chyba w historii marki modelu, który lepiej by łączył nutkę sportowego charakteru, elegancką stylistykę i legendarne bezpieczeństwo. Na wyrazy uznania zasługuje układ City Safety. Poruszając się po miejskich przestrzeniach często możemy nie zauważyć „wyrastającej spod ziemi” przeszkody.
System zastosowany przez konstruktorów sam zasygnalizuje zagrożenie po czym wyhamuje auto.
Niespotykanym nigdzie indziej rozwiązaniem jest zewnętrzna poduszka powietrzna. W sytuacji kolizji z pierwszym podnosi ona maskę amortyzując uderzenie. Jeszcze żaden koncern nie zastosował takiego rozwiązania.
Długo można by wymieniać zalety V40. Nowe Volvo bez wątpienia (co potwierdzą światowe rankingi) jest najbezpieczniejszym obecnie cywilnym pojazdem na świecie. Biorąc pod uwagę zupełnie nową stylistykę i perfekcyjne wykonanie każdego z elementów samochodu trzeba przyznać – Volvo idzie w dobrym kierunku.
Piękny
Moje marzenie :)