Od 2012 roku w Polsce obowiązują nowe normy dopuszczalnego hałasu komunikacyjnego. Dodatkowych zabezpieczeń nie wymagają miejsca, w których dokuczliwe dźwięki nie przekraczają 70 dB. Z dnia na dzień, po wprowadzeniu nowych przepisów, spadła drastycznie liczba mieszkańców miast zagrożonych uciążliwymi odgłosami oraz ilość miejsc wymagających ochrony akustycznej. W Białymstoku jest za głośno.
Hałas towarzyszy mieszkańcom dużych miast nieustannie, zwłaszcza ten związany z ruchem drogowym. Szczególnie uciążliwy jest dla osób mieszkających w aglomeracjach. Wpływa na ich jakość życia i zdrowie. Unia Europejska już dawno dostrzegła ten problem. Chcąc zapobiegać negatywnym skutkom wpływ hałasu na życie Europejczyków wydała nawet specjalną dyrektywę.
W 2012 roku Minister Środowiska wprowadził nowe normy dobowego i długookresowego hałasu komunikacyjnego. Z dnia na dzień okazało się, że mieszkańcy dużych miast muszą zgodnie z prawem tolerować hałas sięgający nawet 70 dB w dzień i 65 dB w nocy. To znaczenie więcej niż zaleca Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Według WHO dokuczliwe dźwięki powyżej 55 dB mają niekorzystny wpływ na zdrowie człowieka – pojawia się zmęczenie, rozdrażnienie, bóle głowy, brzucha, mięśni. Jednym z takich głośnych miast okazał się Białystok. To u nas, w Łodzi i Gorzowie Wielkopolskim jest nie najlepiej, jeśli idzie o poziom hałasu.
- A po co było tyle dróg robić? Wiadomo, że tam gdzie droga i samochody to będzie hałas. Jeszcze tutaj chcą przez środek osiedla puścić. To się trzeba w głowę puknąć – mówi nam Józef Dawidziuk mieszkający na Zielonych Wzgórzach.
- Jak ma być cicho, jak tu tylko maszyny i maszyny. Jak nie jedno budują, to drugie. Skończą budować, będzie ciszej – mówi z kolei Krystyna Rabczuk z osiedla TBS.
Ale sytuacja jest dość skomplikowana, bowiem hałas mierzy się różnie. Najwyższa Izba Kontroli zaleca, aby wprowadzono jednolite normy do mierzenia hałasu. Dziś bowiem wygląda to różnie w poszczególnych miastach w Polsce. Sugeruje, że warto byłoby ustalić jednolitą metodologię przy sporządzaniu kolejnych map akustycznych tak by ich wyniki były porównywalne. Chodzi zwłaszcza o obliczanie powierzchni terenów oraz populacji mieszkańców narażonych na uciążliwy hałas.
- Tu nie ma co mierzyć, tylko robić z głową. Tam, gdzie trzeba to ekranów się nie doprosisz, a gdzie nie trzeba stawiają na chama. Mieszkam na szóstym piętrze, więc czy ekrany są czy nie, głośno mam cały czas. Gdybym wiedziała, że takie będzie życie, nie kupowałabym mieszkania w takiej lokalizacji – mówi nam Emilia Klimczuk mieszkająca w apartamentowcu przy ulicy Wiadukt.
W dużych miastach największy hałas powodują pojazdy, głównie ciężkie. Bez względu na przyjęte normy, dopóki Białystok nie doczeka się obwodnicy z prawdziwego zdarzenia, hałas nie ustanie. Tymczasem planowane są kolejne inwestycje drogowe, które przyniosą dodatkowe decybele mieszkającym obok ludziom.
Komentarze opinie