Reklama

W Białymstoku odbyły się uroczystości 36. rocznicy ocalenia miasta

10/03/2025 05:25

W dniu 9 marca 1989 roku, o godz. 2.25 nad ranem, na torze kolejowym przy ul. Poleskiej wykoleiło się pięć cystern z ciekłym chlorem z pociągu towarowego jadącego z ZSRR do NRD. Gdyby śmiercionośna substancja wydostała się ze zbiorników, mogłaby zabić tysiące ludzi. W niedzielę, 9.03, przy krzyżu upamiętniającym tamte dramatyczne wydarzenia spotkali się mieszkańcy miasta oraz władze Białegostoku i regionu.

W skład pociągu jadącego z ZSRR do NRD wchodziło m.in. 12 cystern z ciekłym chlorem. Gdy transport przejeżdżał przez ul. Poleską, z powodu pęknięcia szyny nastąpiła katastrofa. Cysterny wykoleiły się, a następnie osunęły się na pobocze torów. Każda zawierała od 43 do 52 ton ciekłego chloru. Gdyby śmiercionośna substancja wydostała się z przewróconych zbiorników, przy warunkach pogodowych, jakie wówczas panowały, obłok mógł rozprzestrzenić się na 3–4 kilometry szerokości i nawet 50 kilometrów długości. Ofiar śmiertelnych mogło być tysiące.

Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski wspominając tamte wydarzenia, powiedział, że „w nocy z 8 na 9 marca 1989 roku do miasta wjechał pociąg śmierci”, a ówczesne władze przez kilka godzin trzymały w tajemnicy informację o wypadku. 

- Dopiero przed południem, 9 marca zaczęły docierać jakieś informacje, że coś się wykoleiło, ale nie do końca wiedzieliśmy co. Później dotarło do naszej świadomości, jak ogromna mogłaby to być katastrofa – mówił prezydent.

Podobne wspomnienia ma mieszkaniec jednego z domów przy ul. Poleskiej Anatol Ustrzyłko. 

- Będąc już w pracy dowiedziałem się i z początku to nawet jakiegoś takiego strachu nie było. Katastrofa, jaka katastrofa? Ale później, jak to się zobaczyło, dopiero uświadomiliśmy sobie, że to nie była bajka, to było o krok od wielkiej tragedii, wielkiego nieszczęścia – opowiadał pan Anatol i dodał: – Ale to wyglądało tak, jakby ktoś powiedział stop! Niech to będzie nauczka, ale żeby nie było ofiar. 

Ustawianie wykolejonych cystern trwało od godz. 15.00 do 1.30. Akcję białostockich strażaków wspierała ekipa centralnej stacji ratownictwa chemicznego przy Rafinerii Płockiej.  Do akcji ratowniczej zostali też zaangażowani białostoccy kolejarze. Jednym z nich był trzydziestoletni wówczas pracownik kolei Jan Olifieruk. 9 marca 1989 roku przyszedł do pracy o godz. 7 i na miejscu dowiedział się, że zamiast zaplanowanych wcześniej zajęć czeka go zupełnie coś innego i dużo poważniejszego. Miał uczestniczyć w akcji podnoszenia wykolejonych cystern. Doskonale zdawał sobie sprawę ze skali zagrożenia.

- Wiedzieliśmy, że grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo, ale nie było czasu na zastanawianie się – mówił.

To, że nikt w tej katastrofie nie ucierpiał, wielu białostoczan uznało za cud. Wierzą, że śmierci w toksycznej chmurze chloru uniknięto dzięki wstawiennictwu ks. Michała Sopoćki. Każdego roku,9 marca mieszkańcy dziękują uroczyście za ocalenie miasta.

W niedzielnych uroczystościach uczestniczyli też m.in. posłanka Barbara Okuła, wojewoda podlaski Jacek Brzozowski, zastępca prezydenta Białegostoku Tomasz Klim, przewodnicząca rady miasta Katarzyna Jamróz, białostoccy radni, przedstawiciele duchowieństwa, reprezentanci służb mundurowych i harcerze.

(Źródło i foto: podlaskie.eu/ oprac. KA)
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do