
Już nie tylko kryminaliści i degeneraci są odsyłani przez Rosjan do walk na Ukrainie. Od niedawna bowiem trwa jeszcze tak zwana rekrutacja żołnierzy w Czeczenii wchodzącej w skład Federacji Rosyjskiej. Rekrutacja odbywa się po czeczeńsku, czyli poprzez porywania i zmuszanie torturami młodych mężczyzn do wstąpienia do wojska, które ma pojechać na front ukraiński.
Coraz większe wzburzenie w Czeczenii wzbudza to, co robią ludzie Ramzana Kadyrowa, samozwańczego i zależnego od Rosji przywódcy Czeczenii. Bo o ile Czeczeńcy znosili latami biedę i reżim, to mają dość tego, co dzieje się obecnie. Z czeczeńskich wsi znikać zaczęli od niedawna młodzi mężczyźni, często po prostu jeszcze młodzi chłopcy, którzy siłą są wcielani do wojska. Z tak przeprowadzanej rekrutacji mają zostać uformowane łącznie cztery bataliony, które następnie wysłane zostaną na Ukrainę.
Porwania młodych mężczyzn z czeczeńskich wiosek to jedno. Drugie to sposób, w jaki są traktowani. Jeśli ktoś odmawia wstąpienia w szeregi tworzonych formacji, torturami zmuszany jest do podpisywania dokumentów i oświadczeń, na podstawie których i tak trafia do wojska. Inni, których tego rodzaju „atrakcje rekrutacyjne” ominęły, mają stawiane fałszywe zarzuty i oskarżenia, od jakich można się wykupić poprzez wstąpienie do armii. Takie ustalenia w ostatnich dniach poczynił Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR).
Wywiad ustalił jeszcze, że w Czeczenii ludzie masowo buntują się przeciwko takim działaniom. Nie chcą, aby ich krewni i bliscy walczyli w nie swojej wojnie. Coraz więcej obywateli Czeczenii oburza się, że Kadyrow wysyła muzułmanów na cudzą wojnę, w dodatku – co podkreślają – dwóch chrześcijańskich narodów.
„W opinii Czeczenów jest to zdrada muzułmanów" – takie informacje przekazał wywiad wojskowy Ukrainy HUR.
To jednak nie wszystko, ponieważ służby rosyjskie zaczęły prowadzić agitację wśród obywateli innych państw sąsiadujących z Rosją, a przebywających aktualnie na terytorium Federacji Rosyjskiej. Mowa tu o obywatelach Tadżykistanu, Uzbekistanu i Kirgistanu. Kuszeni są przyznaniem im obywatelstwa rosyjskiego oraz wysokimi zarobkami, jeśli zdecydują się pojechać na wojnę. Największa agitacja odbywa się w Moskwie, gdzie przebywa wielu migrantów z państw sąsiednich. Stąd też już ponad tydzień temu, bo 10 sierpnia, Władze Uzbekistanu wydały komunikat, w którym informują obywateli, że wstępowanie w szeregi armii rosyjskiej w celu walki z Ukrainą zagrożone jest karą 10 lat pozbawienia wolności.
Ta sytuacja pokazuje jednak najdobitniej, dlaczego Rosjanie w większości nie mają pojęcia, jak wygląda wojna na Ukrainie i ilu ludzi walczących po stronie rosyjskiej wraca w workach foliowych, albo nie wraca, bo ciała ich nie są zwracane rodzinom, tylko palone są w mobilnych krematoriach, albo gniją na polach, tam gdzie zginęli pod ostrzałem ognia. Rosyjskie rodziny w niewielkim stopniu są narażone na utratę bliskich, którzy pojechali na wojnę. Większość walczących po stronie Rosji to mieszkańcy zwerbowani na odległych krańcach Federacji Rosyjskiej, zdarza się, że niekiedy w ogóle nawet nie znający języka rosyjskiego.
(Cezarion/ Foto: Flickr.com/ Just Click's With A Camera)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie