
Jak bardzo pobłażanie wielkim koncernom technologicznym w sprawie przestrzegania prawa doszło do ściany widać na przykładzie Australii i za chwilę także Kanady. W Polsce tymczasem będą odbywały się konsultacje w sprawie podatku od reklam. I patrząc na to co się obecnie dzieje na świecie, ta kwestia wymaga uregulowania. Im szybciej, tym lepiej.
Kiedy w Polsce media wyłączyły się same na jeden dzień, już następnego dnia rozpoczęła się nagonka na polski rząd. Tradycyjnie mowa była o zagrożeniu wolności słowa i padały tym podobne hasła, choć nikt mediom nadawać, ani publikować nie zabraniał. Jednak w tej chwili polski rząd zrobił krok w tył w sprawie podatku od reklam i będzie musiał wyjaśnić kilka kwestii spornych. Wycofywać się z pomysłu nie zamierza, ale chce po prostu przedyskutować go z zainteresowanymi podmiotami.
- Co do zasady podtrzymujemy absolutnie jako rząd, jako większość parlamentarna przeświadczenie, że takie regulacje są konieczne i powinny być wprowadzone – stwierdził kilka dni temu w RMF FM Jacek Sasin – wicepremier i minister aktywów państwowych. – Dyskusje będą się toczyły – zarówno w ramach rządu, w ramach koalicji również rządowej. Wiemy – mówił o tym chociażby pan premier Gowin, że są pewne wątpliwości, będziemy musieli je wyjaśnić, ale również konsultacje społeczne z tymi wszystkimi podmiotami, których by te regulacje dotyczyły. Droga jeszcze daleka. Jesteśmy zdecydowani tą drogą podążać – dodał.
W obliczu tego, co się dzieje daleko od Polski, te konsultacje i rozmowy powinny się odbyć jak najszybciej, bo regulacje powinny zostać wprowadzone jak najszybciej. Choć akurat zdecydowanie dotyczy to mniej polskich mediów, ale przede wszystkim tych, zarejestrowanych poza granicami Polski, a prowadzącymi działalność na terenie Polski. I na tym tle warto spojrzeć, co się stało ostatnio w Australii i co za chwilę zapewne stanie się w Kanadzie.
Rząd Australii wypowiedział niejako wojnę wielkim koncernom technologicznym. W minioną środę w izbie niższej parlamentu politycy przegłosowali przepisy nakazujące Facebookowi i Google płacenie za rozpowszechniane na ich stronach treści wydawców. Właśnie w odpowiedzi na to glosowanie Facebook wyłączył już następnego dnia wszystkie profile o charakterze informacyjnym założone w Australii, w tym także strony rządowe. Takie działanie oburzyło wielu polityków w różnych krajach.
Szczególnie echem odbiło się to w Kanadzie, która także przygotowuje się do wprowadzenia podobnych przepisów u siebie. I przedstawiciele kanadyjskiego rządu też liczą się z wyłączeniem profili informacyjnych. Ale stanowczo zapowiedzieli, że nie będą cofali się przed dyktaturą Facebooka. Kanadyjski minister do spraw dziedzictwa kulturowego Steven Guilbeault stwierdził wręcz, że działania Facebooka są wysoce nieodpowiedzialne i zagroziły bezpieczeństwu Australijczyków.
- Będziemy nadal posuwać się naprzód, aby wprowadzić sprawiedliwe prawodawstwo między mediami informacyjnymi a gigantami internetowymi – powiedział kanadyjski minister.
W podobnym kierunku myślą już powoli przedstawiciele rządów innych państw i dobrze byłoby, aby w Polsce również przymierzano się do podobnych regulacji. Facebook czy Google to monopoliści, którzy dyktują warunki działania rządom państw, a same unikają odpowiedzialności za swoje postępowanie. Dodatkowo nie regulują powinności podatkowych na terytoriach większości państw, w których de facto prowadzą bardzo dochodową działalność.
Na chwilę obecną dyrektor generalny Facebooka i jego twórca zadeklarował rozmowy z premierem Australii, choć nie wiadomo jeszcze co z nich wyniknie. Najbardziej w tej sprawie bulwersuje fakt, że przepisy przyjęte przez australijski parlament jeszcze nie weszły w życie, ponieważ oczekują na głosowanie w senacie, ale Facebook blokując profile informacyjne wyraźnie pokazał, jakie w rzeczywistości ma zapędy i że jest w stanie odgórnie narzucać bądź wymuszać określone decyzje rządu demokratycznego państwa.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie