Reklama

W sprawie wynagrodzenia prezydentów wypowiadał się już NSA i SN

23/05/2017 15:37

Jeżeli Tadeusz Truskolaski cieszy się z piątkowego wyroku sądu pracy to jest to radość przedwczesna. Zapowiada się bowiem, że werdykt ten nie ostanie się w apelacji. A radni PiS mający większość w Radzie Miasta już zapowiedzieli, że złożą odwołanie od wyroku. Sądząc po wyrokach sądu Najwyższego oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego prezydent Truskolaski nie otrzyma pieniędzy, o które tak walczy a sędzia Tomasz Kałużny naje się wstydu.

Przypomnijmy: W miniony piątek sędzia Tomasz Kałużny z Rejonowego Sądu Pracy w Białymstoku wydał precedensowy werdykt na korzyść prezydenta Białegostoku. W wyroku tym nakazał Radzie Miasta przywrócenie prezydentowi poborów obniżonych w październiku 2016 do pierwotnej (maksymalnie dopuszczalnej prawem) wysokości oraz wypłatę odszkodowania. Radni zapowiedzieli apelację. I sądząc po wyrokach Sądu Najwyższego oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawach dotyczących poborów samorządowców dochodzących w sądach.

Kałużny piątkowy wyrok uzasadnił tym, że Truskolaski ma wysokie kompetencje, jego pobory są niższe niż innych samorządowców a o obniżeniu zadecydowała intryga polityczna. Przyznał też, że prezydent był dyskryminowany politycznie.

- Nie zgadzamy się z tym wyrokiem. Z całą pewnością złożymy odwołanie. Wyrok nie jest prawomocny więc do czasu rozstrzygnięcia apelacji nie zamierzamy dawać podwyżki dla prezydenta. Sprawa zostanie powierzona prawnikom, a radni zajmą się tematami, które naprawdę nurtują białostoczan - deklarował Henryk Dębowski, szef klubu radnych PiS.

Analizowaliśmy kilka spraw, w których burmistrzowie i wójtowie skarżyli się do sądu na decyzje rad gminnych obniżających im pobory. Wszystkie skończyły się przegranymi wójtów i burmistrzów. Argumentacja Sądu Najwyższego była następująca "Obniżenie przez radę gminy wynagrodzenia burmistrza nie wymaga jego zgody. W uzasadnieniu do wyroku Sąd Najwyższy. odnosząc się do twierdzeń skarżącego burmistrza, że dokonując obniżenia wysokości jego wynagrodzenia Rada Miejska powinna była uzyskać na to jego pisemną zgodę, a nieuzyskanie tej zgody - a nawet niestaranie się o nią - musi być potraktowane w ten sposób, że jednostronna czynność prawna Rady Miejskiej nie rodzi skutków prawnych, a nawet - ze względu na niespełnienie warunku uzyskania pisemnego oświadczenia powoda o wyrażeniu zgody - jest nieważna. Sąd Najwyższy dalej stwierdził: - Teza powyższa nie daje się obronić. Pogląd powoda, że do zmiany wysokości jego wynagrodzenia jako pracownika samorządowego mogło dojść tylko za jego zgodą w drodze porozumienia stron stosunku pracy, nie znajduje oparcia ani w przepisach ustawy o pracownikach samorządowych, ani w przepisach Kodeksu pracy - także w powołanych przez skarżącego" (Orzeczenie Sądu Najwyższy (SN) w wyroku z 9 czerwca 2008 r., II PK 330/07, OSNP 2009, nr 21-22, poz. 278).

Identycznego zdania był też Naczelny Sąd Administracyjny, który uznał, że " skoro nie budzi wątpliwości, że rada gminy jednostronnie ustala wynagrodzenie po zatrudnieniu wójta przez Urząd Gminy (art. 8 ust. 1 ustawy z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych), a wójt nie ma roszczenia o konkretną kwotę wynagrodzenia, to podobnie też rada ma kompetencje do jednostronnej zmiany tego wynagrodzenia w granicach pozostawionych w powołanym rozporządzeniu do jej uznania w formie "widełek". Gdyby z zasady trwałości mandatu wywodzić brak kompetencji dla rady gminy do zmiany tej wysokości, niezrozumiałe byłoby przyznanie jej prawa do początkowego określenia tejże wysokości. Gdyby zaś wynagrodzenie miało mieć charakter sztywny, od początku do końca sprawowania mandatu niezależny od jakiegokolwiek czynnika, jego wysokość nie byłaby określona w przepisach powszechnie obowiązujących w formie widełek. Zdaniem Sądu umieszczenie regulacji prawnej dotyczącej ustalania wynagrodzenia wójta i przyznanie radzie gminy kompetencji do podejmowania rozstrzygnięć w tym zakresie wskazuje, że ten element stosunku pracy wójta jest określany jednostronnym, władczym oświadczeniem woli organu stanowiącego gminy, zastępującego pracodawcę." (Orzeczenie Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z 12 marca 2010 r., II OSK 14/10, LEX nr 597252).

Wnioski nasuwają się same: Rada Miasta występuje w roli pracodawcy prezydenta. Skoro z woli wyborców Rada składa się z samorządowców krytycznie oceniających pracę prezydenta to nie przysługuje mu możliwość pozywania Rady Miasta o to, że korzysta ze swojego uprawnienia. Wysokość poborów ustanowiona przez Radę jest bowiem jej ustawową kompetencją.

Rozpatrywanie sprawy przez drugą instancję z pewnością potrwa dłużej niż sprawa rozpatrywana przez pracującego w ekspresowym tempie sędziego Tomasza Kałużnego. Radni zastanawiają się też nad tym czy nie podnieść argumentu, że sędzia Tomasz Kałużny powinien wyłączyć się ze sprawy, bo mogły zachodzić wątpliwości co do jego bezstronności. Jest bowiem kolegą z pracy Tadeusza Truskolaskiego. Obaj są pracownikami naukowymi Uniwersytetu w Białymstoku. Prezydent zaprzeczał, że cokolwiek łączy go z sędzią Kałużnym.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: bialystok.pl)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do