Trudno odgadnąć jakim cudem budowa pasa startowego w Białymstoku ma być ponad dwa razy droższa od pasa tej samej długości tyle, że w Suwałkach. Jedno i drugie miasto postanowiło wybudować z własnych budżetów porty lotnicze, dość podobne. Inwestycja na białostockich Krywlanach ma kosztować ponad 30 milionów, a niemal identyczna w Suwałkach – tylko 13 milionów złotych.
Cena asfaltu w Białymstoku chyba może co najmniej dziwić, jeśli wziąć pod uwagę hektolitry, jakie już zostały tu wylane. Można chyba puścić wodze fantazji i założyć, że powinniśmy mieć nie tylko kartę stałego klienta u producenta, ale i specjalne ceny na jego zakup. Stąd trudno zrozumieć, dlaczego budowa pasa startowego na istniejącym przecież lotnisku na Krywlanach ma kosztować ponad dwa razy drożej, niż budowa pasa startowego o tej samej długości na istniejącym lotnisku w Suwałkach.
Jeszcze pod koniec 2013 roku Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Białymstoku wydała decyzję środowiskową, która pozwala na budowę małego portu lotniczego w Suwałkach. Suwalski samorząd chciał, by budowa zaczęła się w 2015 roku. Wszystko wydawało się zmierzać w tym kierunku, bo był gotowy projekt budowy lotniska, były stosowne dokumenty. Po drodze pojawił się jednak pewien problem. Nie było odpowiedniej ilości gruntów miejskich, na których można by było wybudować niezbędną infrastrukturę. Jednak w pobliżu znajdowały się tereny należące do skarbu państwa. Po staraniach władz okazało się, że jest możliwe włączenie ich do reszty gruntów miejskich. To ponad 30 hektarów działki, która przylega bezpośrednio do istniejącego już lotniska.
- Mając na uwadze, że w wyniku powyższego nie stwierdzono możliwości współużytkowania przez Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej lub też przejęcia przez nie nieruchomości przewidzianych pod ww. przedsięwzięcie, stanowisko MON w przedmiotowej sprawie jest negatywne – poinformował resort obrony wiosną ubiegłego roku, a później ówczesny wojewoda podlaski – Andrzej Meyer – przekazał tereny Miastu Suwałki.
Wydawało się, że inwestycja ruszy z kopyta. Ale nie ruszyła, ponieważ zaistniał kolejny problem. Okazało się, że Miasto Suwałki musi zapłacić 2 mln zł podatku za zamianę terenów należących do skarbu państwa na grunty miejskie. Sprawę musiał rozstrzygnąć Wojewódzki Sąd Administracyjny. Rozstrzygnął w ubiegłym tygodniu – na niekorzyść samorządu. Prezydent Suwałk od razu zapowiedział, że albo odwoła się do Naczelnego Sądu Administracyjnego, albo rozważy inne rozwiązania. Miał na myśli między innymi skierowanie prośby do wojewody podlaskiego o przekazanie gruntów, ale już jako darowizny.
- Sądziliśmy, że ta czynność nie będzie opodatkowana i upieramy się przy swoim. Pomimo że dokumenty pod budowę pasa są przygotowane, do czasu rozwiązania kwestii płatności, prace nie będą mogły ruszyć – mówił portalowi suwalki.info – prezydent Suwałk, Czesław Renkiewicz.
To dość istotny aspekt sprawy, bo samorząd suwalski podjął batalię o pieniądze i przede wszystkim o to, żeby do inwestycji nie trzeba było dopłacać. Od samego początku, kiedy tylko pojawił się pomysł z budową lotniska, władze mówiły o około 13 milionach złotych, za które wybudowany zostanie pas startowy o długości 1300 metrów. Podobnie jak w Białymstoku miałyby z tego lotniska korzystać wyłącznie maleńkie samoloty pasażerskie przewożące do 50 osób. Tak samo również jak w Białymstoku, nie są w Suwałkach przewidziane loty rejsowe. Lotnisko ma głównie służyć rozwojowi gospodarki i służyć biznesowi. To tam bowiem przenosi się i inwestuje coraz więcej firm.
Przypominamy, że w Białymstoku zaplanowano również budowę pasa startowego o tej samej długości. Z tym, że u nas mowa była od razu o co najmniej 20 do 25 milionów złotych za tę inwestycję. W ubiegłym roku z budżetu miasta już wydano grubo ponad milion złotych na opracowanie niezbędnej dokumentacji oraz kolejne setki tysięcy na budowę ogrodzenia. Przetarg na budowę ogrodzenia wygrała firma Innovator, która zaproponowała najkorzystniejsze warunki, oferując atrakcyjną cenę i termin wykonania prac. Wykonawca miał bowiem zakończyć zadanie do 2 października 2015 roku. Ale ogrodzenia jak nie było, tak nie ma. Tematu dziś też jakoś nikt nie podejmuje i nie mówi, co się stało, że doszło do kilkumiesięcznego opóźnienia tej inwestycji.
Tak samo jak nie udało się dowiedzieć, skąd szacowany koszt budowy pasa startowego wzrósł nagle z 20 czy nawet 25 milionów, do ponad 30 milionów złotych. Na tyle bowiem ostatnio oszacował budowę białostocki magistrat. Ta kwota padła, kiedy był przedstawiany projekt tegorocznego budżetu naszego miasta podczas sesji Rady Miasta w grudniu ubiegłego roku.
- Fakt jest taki, że lotnisko już mamy. Ono jest zarejestrowane, mamy dane parametrów lotów i nie musimy występować o dodatkowe zmiany. To co trzeba teraz zrobić, to utwardzić pas startowy. Planujemy inwestycję wyłącznie z budżetu miasta. To nasz teren i nasza inwestycja – tłumaczył już samą inwestycję w postaci pasa startowego zastępca prezydenta Białegostoku – Adam Poliński.
Co ciekawe, Białystok nie musiał się starać, jak widać po powyższej wypowiedzi, o pozyskanie gruntów, ani w związku z tym, nie musiał martwić się o podatki wynikające z przejęcia terenów od skarbu państwa. A wygląda tak, że budowa pasa startowego o praktycznie identycznych parametrach ma wynieść na Krywlanach ponad dwa razy więcej niż w Suwałkach. Stąd, oczywiście żartobliwie, wyciągnęliśmy wniosek, że najwyraźniej w Białymstoku asfalt musi być dużo droższy niż w położonych około 130 km na północ od nas – Suwałkach.
Postaramy się poszukać przyczyn, dla których białostocka inwestycja musi kosztować podatników znacznie drożej, niż suwalska. Bo trudno znaleźć tak od ręki jakieś racjonalne wytłumaczenie dla tak dużych rozbieżności w kosztach. Jak na razie mieszkańcy naszego miasta nie mają szczęścia do inwestycji lotniczych, na które choć wydano grube miliony, wciąż nie mogą doczekać się jakiejś realizacji. I teraz znów wygląda na to, że być może coś, co jest potrzebne i może powstać taniej, u nas będzie kosztowało drożej.
Komentarze opinie