Niedzielne upały przypomniały, że trwa prawdziwe lato. Po wielu dniach pochmurnych i chłodnych słońce przygrzało jak na tę porę roku przystało. Do centrum miasta wróciły kurtyny wodne, a znaczna część mieszkańców spędziła dzień na wodą.
Plaża Dojlidy była okupowana jak chyba nigdy dotąd. Mrowie ludzi widać było już zza ogrodzenia od ulicy Plażowej. W taki upał nad wodą zawsze jest nieco chłodniej. Pan Marian mówi, że – Lepiej poleżeć na tłocznej plaży niż w bloku. Jak się beton nagrzeje od słońca to nie ma jak wysiedzieć. A plaża jest blisko i nie trzeba jechać za miasto żeby się pochlapać dla ochłody. – Widać tak samo pomyślało wielu innych Białostoczan, ponieważ około godziny 14 prawie nie było jak przejść pomiędzy rozłożonymi kocami i ręcznikami.
W samym centrum miasta także chętnych do kąpieli nie brakowało. Kurtyny wodne jak zwykle znalazły amatorów. W niedzielne popołudnie z ochłody tego rodzaju korzystały już nie tylko dzieci, choć dla nich to największa atrakcja.
Pani Karolina, mama 5 – letniej Zuzi lubi patrzeć na swoją pociechę jak ta buszuje z innymi dziećmi w strugach wody. – Oboje z mężem lubimy fotografię, a nasza córka jest świetnym obiektem do zdjęć. Przy okazji dziecko się wybiega, a potem w nocy śpi spokojnie. Dodatkowo my mamy fajne zdjęcia, które prześlemy do babci w Bielsku Białej.
Część mieszkańców Białegostoku centrum odwiedziła także z chęci skosztowania lodów, które chyba smakują w gorące dni, jak nigdy wcześniej. Kolejki do każdej z lodziarni wydawały się nie zmniejszać. Jednak ciężko było spotkać spacerowiczów, którzy nie trzymaliby w ręku butelki wody. Bo woda na upały to najlepszy sposób na to, by przetrwać do chłodniejszego wieczora.
Komentarze opinie