
Na razie na pewno można mówić o podpisaniu rozbioru Ukrainy i zajęciu przez wojska rosyjskie obwodu Ługańskiego i Donieckiego na Ukrainie. Zabiegi dyplomatyczne na niewiele się zdały, ponieważ Rosja de facto wtargnęła na terytorium i rozpoczęła okupację innego kraju. Od poniedziałkowego wieczora trwają rozmowy pomiędzy przywódcami państw oraz w strukturach NATO. Z kolei dla naszego kraju i także naszego regionu może to oznaczać tysiące uchodźców, którzy będą uciekać przed wojną.
W dniu 21 lutego 2022 roku skończył się porządek świata, jaki znaliśmy do tej pory. Bo choć agresja Rosji była znana od wielu lat, to do tej pory nie podejmowała ona tak radykalnych kroków, jakie podjęła w miniony poniedziałek. Najpierw, bo jeszcze kilka dni temu, Duma Państwowa przyjęła rezolucję, w której zaapelowała do Władimira Putina o uznanie niepodległości Donbasu, następnie samozwańczy separatyści poprosili go o to samo, czyli uznanie niepodległości Republiki Ługańskiej i Donieckiej. Władimir Putin w miniony poniedziałek podpisał dokument, w którym przychylił się do tej prośby.
A już niewiele później do Donbasu wjechały pojazdy wojskowe Rosji, choć do późnych godzin nocnych nie wiadomo było, co w związku z tym dalej się stało. Jak donosili korespondenci z różnych redakcji będący na miejscu, w oddali było słychać coś, co można było uznać za wystrzały lub wybuchy, ale nie można było potwierdzić, że faktycznie takie działania miały miejsce.
- Sytuacja w Donbasie staje się krytyczna. Ukraina nie jest tylko sąsiadem, to element naszej historii, kultury i tradycji. To nasi bracia i część rodziny – mówił Władimir Putin chwilę przed podpisaniem dokumentów uznających niepodległość terenów Ukrainy, choć także odnosił się do tego, że komuniści mieli znaczący udział w utworzeniu Ukrainy, a wręcz mówił o ich zasługach w tym względzie.
Oczy całego świata są teraz zwrócone zarówno na Rosję, jak i Ukrainę, bo jak twierdzi wielu ekspertów, wjazd wojsk rosyjskich do Donbasu może oznaczać początek wojny, która może przerodzić się w III wojnę światową. Jeszcze późnym wieczorem w poniedziałek premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson zapowiedział wprowadzenie sankcji polegających między innymi na blokadzie kont bankowych dla Rosjan. Z kolei USA zakazały zawierania jakichkolwiek umów czy współpracy z separatystami z Ługańska i Doniecka. To tylko kilka działań, jakie zapowiedziane zostały zaraz po wjeździe wojsk rosyjskich do Donbasu.
W Polsce późnym wieczorem spotkali się premier Mateusz Morawiecki oraz wicepremier i szef komitetu ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński, którzy rozmawiali o możliwych scenariuszach najbliższych wydarzeń na Ukrainie oraz w Polsce. Dość szybko pojawił się też komunikat z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów o tym, że premier Mateusz Morawiecki chce pilnego zwołania posiedzenia Komisji Europejskiej. W związku z tym zostało wystosowane pismo do Charlesa Michela, przewodniczącego Rady Europejskiej, o czym poinformował rzecznik rządu Piotr Müller.
„Ogłoszona wieczorem 21 lutego jednostronna decyzja Prezydenta Federacji Rosyjskiej o uznaniu niepodległości dwóch samozwańczych »republik« jest ostatecznym odrzuceniem dialogu i rażącym naruszeniem prawa międzynarodowego. To akt agresji przeciwko Ukrainie, który wymaga jednoznacznej, zdecydowanej i niezwłocznej odpowiedzi w postaci sankcji ze strony Unii Europejskiej” – napisał premier Mateusz Morawiecki.
Specjaliści z dziedziny bezpieczeństwa i obronności przewidują, że na zajęciu Donbasu i Ługańska Putin nie skończy, że będzie chciał zająć kolejne rejony Ukrainy, przede wszystkim od południa. Ukraina tym razem już podchodzi inaczej do sytuacji niż w 2014 roku, kiedy Rosja zajęła Krym w dość podobnych okolicznościach – tworząc po prostu fakty dokonane. Zresztą w poniedziałkowy wieczór i noc obradowała ukraińska rada bezpieczeństwa narodowego, więc nie jest wykluczone, że będą wkrótce podjęte decyzje o odbiciu Donbasu. Przekonanie Ukraińców do potrzeby obrony swoich terytoriów jest teraz bardzo duże, co może oznaczać, że wkrótce rozpoczną się walki zbrojne. Gdyby tak się stało, do Polski będą ciągnęły tysiące uchodźców, cywili, którzy będą chcieli schronić się przed wojną.
„Sytuacja jest analizowana na bieżąco w ścisłej współpracy ze służbami oraz wojewodami", a „procedury są przygotowywane zgodnie z Krajowym Planem Zarządzania Kryzysowego, w związku z potencjalnym zwiększeniem ruchów migracyjnych” – tak zapewniało już kilka dni temu polskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Taka sytuacja oznaczałaby dla Polski, a w szczególności dla trzech wschodnich województw, duże zaangażowanie na granicy z Ukrainą, ale także z Białorusią. W tej chwili istnieje już duży problem z kryzysem migracyjnym, który został sztucznie wywołany przez Białoruś. Choć jak twierdzi już coraz więcej ekspertów, tę destabilizację mogła przygotować Rosja, która tylko wykorzystała do tego reżim białoruski, aby przygotować operację na Ukrainie.
Najbliższe dni, a być może najbliższe godziny będą wskazówką do tego, na co powinniśmy się przygotować w związku z kryzysem na Ukrainie, także w naszym regionie. Nie jest wykluczone, że do Polski, w tym również do naszego województwa, będą przerzucone większe siły wojskowe w związku z możliwością eskalacji konfliktu. Tym bardziej, że na Białoruś, w pobliże granicy z Ukrainą, od kilku dni trwa przerzucanie wojsk rosyjskich. Jak twierdzą źródła wywiadowcze, w chwili obecnej może ich być nawet ponad 30 tysięcy. Co się dalej będzie działo i czy będzie to oddziaływało na nasze województwo, będziemy w miarę możliwości na bieżąco informować na naszych łamach.
(Cezarion/ Foto: pixabay.com/ Donbas drone)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie