Reklama

Wózkiem na małą salę w operze niepełnosprawni nie wjadą

30/08/2015 13:22


Inwestycja za ponad 180 mln złotych, do której rocznie dopłacamy kolejne miliony, oprócz niedoróbek akustycznych, ma także niedoróbki architektoniczne. Okazuje się, że osoba na wózku inwalidzkim nie ma szans wjechać na małą salę Opery i Filharmonii Podlaskiej.

Z operą są problemy niemal od samego początku. Najpierw powstawała w bólach i kosztowała znacznie więcej niż pierwotnie zakładano. Przypominamy, że chociaż na etapie planowania całość miała zamknąć się w kwocie około 70 mln. złotych, to już kiedy oddawano ją do użytku wiadomo było, że obiekt kosztował 180,20 mln zł, z czego dofinansowanie wyniosło – 100,62 mln zł. To ponad dwukrotnie więcej niż zakładano pierwotnie. Na dodatek był to dopiero początek problemów z tą placówką.

Tuż po otwarciu okazało się, że główna sala koncertowa posiada istotne wady akustyczne. Widzowie żalili się na fatalne warunki w odbiorze muzyki. Narzekali, że albo nic nie słychać, albo że słyszą za głośno wiele instrumentów naraz i wszystko się miesza do tego stopnia, że ostatecznie nie dało się niczego słuchać. Najpierw dyrekcja placówki tłumaczyła usterki – jako zwykłe fanaberie osób, które na muzyce się nie znają. Później stwierdziła, że faktycznie jakieś wady są. Następnie okazało się, że trzeba było poprawiać akustykę sali koncertowej, na co poszły kolejne niemałe środki finansowe. Dziś sytuacja wygląda lepiej, ale ciągle warunki akustyczne nie są takie, jakie powinny być w tego rodzaju obiektach.

Dalej było już tylko ciekawiej. Rozdmuchane spektakle za ogromne pieniądze. Rozmach scenografii, strojów, wyposażenia – to wszystko robiło wrażenie na gościach i widzom nawet bardzo się podobało. Jednak nie szło to w parze z ekonomią, więc placówka przestała się bilansować i to dość mocno. Ostatecznie skończyło się ogromnym zadłużeniem Opery i Filharmonii Podlaskiej – Europejskiego Centrum Sztuki i zwolnieniem z pracy dyrektora – Roberto Skolmowskiego. Trzeba było błyskawicznie wdrożyć plan naprawczy i zminimalizować zadłużenie. Częściowo pomogli w tym radni Białegostoku, przeznaczając sporo pieniędzy na wykup spektakli, część dołożył również marszałek województwa, który nadzoruje placówkę. Resztę musiała jakoś znaleźć sama opera. Pocięto koszty i udało się wyjść na prostą. Zatem problemy udało się przezwyciężyć, chociaż nie wszystkie – głównie te finansowe. Bo oto wyszły na jaw kolejne błędy.

Niedawno otrzymaliśmy informację od jednego z naszych czytelników, że mała sala, na której odbywają się koncerty i przedstawienia dla dzieci nie jest przystosowana dla osób niepełnosprawnych. A właściwie nie jest przystosowana w pełni. Co prawda wejście do sali jest szerokie, że zmieści się wózek inwalidzki. Niemniej aby móc przejechać przez te drzwi, trzeba pokonać kilka schodków.

Mieliśmy wybrać się całą rodziną na przedstawienie dla dzieci. Rzadko nam to się zdarza, a była ku temu wyjątkowa okazja. Moja siostra jeździ na wózku i bardzo chcieliśmy, żeby pojechała z nami. Chciałem mieć pewność, że wszystko będzie jak trzeba, więc sprawdziłem czy można tam wjechać wózkiem. Zrobiłem to w ostatnim momencie, bo byłem pewien, że w takim nowoczesnym i drogim budynku nie będzie problemów. Okazało się jednak, że są. Przed wejściem do małej sali jest kilka schodków, które uniemożliwiają wjazd wózka. Trzeba by było wózek wnieść, albo moją siostrę wnieść. Przeżyłem szok, jak się o tym dowiedziałem – napisał nam Tomasz.

Sprawdziliśmy to i faktycznie jest tak, że wózkiem na mniejszą salę wjechać się nie da. Wszystko wewnątrz pasuje, a w zasadzie jest tak zorganizowane, aby mogła tam w przedstawieniu lub koncercie uczestniczyć osoba niepełnosprawna. Jednak do mniejszej sali nie ma szans wjechać samodzielnie, bez pomocy innych osób. Wszystko przez kilka schodków, których nie ma możliwości pokonać nikt, kto nie porusza się o własnych siłach i skazany jest na wózek inwalidzki.

O tyle dobrze, że pracownicy opery zaproponowali przynajmniej pomoc i powiedzieli, że pomogą wnieść siostrę. Ale czy to tak powinno wyglądać? Moim zdaniem obiekt, który kosztował prawie 200 mln. złotych, nie powinien mieć takich niedoróbek. Zrezygnowaliśmy w złości z tego przedstawienia i dopóki nie będzie normalnego dostępu, nie pójdziemy tam na żadne przedstawienie, ani na żadne wydarzenie. Dla mnie to skandal. Bardzo proszę, aby nagłośnić tę sprawę. Ktoś wziął pieniądze za to, że zaprojektował budynek źle i dlatego mamy jeszcze jeden bubel w mieście – zakończył swoją wypowiedź nasz czytelnik.

To zresztą nie jest jedyny mankament budynku. Od samego początku są problemy z parkowaniem. Zwyczajnie brakuje miejsc do pozostawienia pojazdu. Zgodnie z przepisami prawa powinno być ich o ponad sto więcej w stosunku do tego, co jest obecnie. We wrześniu obiekt miał zostać zamknięty. Właśnie dlatego, że nadzór budowlany pozwolił tylko na czasowe użytkowanie opery – na trzy lata, które miną w tym roku we wrześniu. Miał zostać wybudowany parking, który jak wiadomo, nawet jeszcze nie znalazł lokalizacji. Postaramy się dowiedzieć jak aktualnie wygląda sytuacja z operą i jej dostępnością od najbliższego sezonu artystycznego. Przede wszystkim sprawdzimy, czy przypadkiem nie zostanie zamknięta z uwagi na brak miejsc parkingowych.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do