Reklama

Wspinaczkowy Białystok

02/01/2014 10:00



Czy można być alpinistą mieszkając w Białymstoku? Oczywiście. Droga z Podlasia do ośnieżonych szczytów mierzona jest bowiem nie kilometrami, a wielkością pasji. Wie o tym grupa młodych wspinaczy, którzy założyli w naszym mieście klub górski.


– Mówię ci, alpinizm nie ma żadnego sensu. Człowiek trenuje, wydaje kupę forsy, marznie, ryzykuje zdrowie i życie, na szycie posiedzi minutę i ucieka szybko w dół, żeby przed nocą zdążyć do namiotu.
– Masz rację. Po co nam to było? Trzeba zmienić hobby. Może szachy?
– Szachy? Najlepiej na plaży… Tylko znając życie, za dwa tygodnie trochę odpoczniemy i znów nas gdzieś w góry poniesie…

To prawie dosłowny zapis rozmowy członków Klubu Górskiego Białystok po zdobyciu góry Kazbek na Kaukazie. Po nieprzespanej nocy, spędzonej w namiotach rozbitych na nierówno wykutej czekanami platformie śnieżnej, nastąpił atak szczytowy. Wiatr, który przez całą noc próbował zepchnąć ich schronienie w dół lodowca, rankiem utrudniał każdy krok. Poza tym przenikliwy mróz wciskał się pod ubrania, usztywniając dłonie i stopy. Po kilku godzinach białostoczanie stanęli jednak na szczycie. Schodząc we mgle do namiotów, odbyli cytowaną wyżej rozmowę. Gdy ich o to zapytałem, uśmiechnęli się tylko znacząco, dając do zrozumienia, że w planach już mają kolejny wyjazd na kolejną górę. – Bo to jest pasja. Bo są. Nikt jeszcze nie odpowiedział na pytanie, dlaczego chodzimy w góry – odpowiedzieli.

Początek przygody

Członkowie KGB zaczęli swą przygodę z górami kilkanaście lat temu. Wtedy jeszcze się nie znali i każdy z nich na własną rękę zdobywał wiedzę, czytał fachową literaturę, jeździł w polskie Tatry. Chyba każdy z uznanych alpinistów tak zaczynał. Pierwsze szlaki w górach, czytanie książek o wspinaczce i snucie marzeń, śmiałych planów o zdobywaniu najwyższych gór. Potem, z upływem czasu, górska pasja się krystalizuje. Albo się kończy. Jak w życiu. Niektórym jednak góry towarzyszą stale. Tak jest w przypadku grupy przyjaciół, których góry zbliżyły do siebie, a którzy obecnie powołali w Białymstoku klub górski.

KGB werbuje w Białymstoku

Wbrew pozorom, w położonym na nizinie Białymstoku jest całkiem liczna grupa osób, które wolny czas spędzają w górach i skałkach. Jak dotychczas, odbyło się kilka prób konsolidacji tego środowiska, jednak żadna nie przetrwała do dziś. Trudno powiedzieć, z jakiej przyczyny. Tym niemniej do tej pory nie udało się stworzyć klubu górskiego z prawdziwego zdarzenia. Takiego, jakich w Polsce wiele. Takiego, który organizuje regularne spotkania, projekcje filmów, wspólne wyjazdy, czy wreszcie wysokogórskie wyprawy. KGB, czyli Klub Górski Białystok, powstał, aby wypełnić tę lukę. Grupa pasjonatów stworzyła statut, zarejestrowała się w sądzie, a pod koniec września udała się na Kaukaz. Po kilkudniowej wspinaczce udało im się stanąć na szczycie Kazbek. W planach są kolejne wyprawy i każdy, kto jest na poważnie zainteresowany górami, może przyłączyć się do prac klubu. Pierwszy, udany wyjazd, członkowie traktują jako dobry znak na przyszłość. Ale to też znak, że marzenia warto spełniać, a fizyczna odległość Białegostoku od Alp, Kaukazu czy Himalajów jest zależna jedynie od pasji i wiary w siebie.



W grupie łatwiej

Jak w wielu dziedzinach życia, tak i w górach działanie w grupie daje więcej możliwości. To właśnie z samotnym dążeniem do gór najwyższych zmagali się Paweł Dunaj i Jerzy Truchanowicz. Paweł, człowiek o niebywałym „głodzie” gór, niedawno wrócił z długiej i samotnej wyprawy po Śnieżną Panterę. Wcześniej były Kaukaz, Alpy, góry Polski. Wyprawy rowerem i motocyklem. Niedługo po raz pierwszy wyjedzie w Himalaje. Jak sam przyznaje, mieszkając w Białymstoku miał problem z dotarciem do osób wspinających się w górach wysokich. Przygotowując się do wyprawy, potrzebował rady kogoś doświadczonego, ale w naszym regionie takich po prostu brak. Dlatego do wszystkiego musiał dojść sam. Podobne odczucia ma w tej sprawie Truchanowicz, od kilkudziesięciu lat czynny taternik i alpinista. Nie mając wsparcia środowiska wspinaczkowego, dotarł w góry wysokie wyłącznie dzięki własnym staraniom.

Przyszłość bliższa niż góry

Obecnie członkowie KGB wydeptują urzędnicze korytarze, spotykają się z „możnymi tego świata”. Bez finansowego wsparcia trudno realizować plany, a tych wciąż przybywa. – Na pewno chcielibyśmy wybudować ściankę wspinaczkową. Dla członków klubu i dla wszystkich białostoczan. Niestety koszty przerastają nasze możliwości. Dlatego szukamy sponsorów. Chcemy rozpropagować wspinaczkę na Podlasiu, zebrać grupę pasjonatów i po prostu robić to, co kochamy – mówi jeden z założycieli KGB. – W planach mamy też regularne spotkania i wyjazdy. Stąd właśnie pomysł członków KGB, aby w przyszłości stworzyć ofertę wyprawową dla wszystkich chętnych. Wystarczyłoby wówczas zgłosić się do klubu i opłacić koszty wyjazdu. Reszta spraw spoczęłaby na organizatorach. W Polsce działa w ten sposób wiele firm oferujących podróże w różne góry świata. Dzięki nim każdy może spróbować swych sił i nie martwiąc się o skomplikowaną logistykę, poznać smak prawdziwej górskiej przygody.

Wspinać się każdy może

Co możecie poradzić osobie, która dopiero zaczyna interesować się górami? – zapytałem członków KGB. Możliwości jest wiele –podpowiadają członkowie klubu. – Najprościej związać się z ludźmi, którzy już po górach chodzą. Rady doświadczonych osób przydają się na każdym etapie górskiej przygody. Klub Górski Białystok jest otwarty dla wszystkich. Mamy stronę internetową: www.kgb.bialystok.pl – tam można znaleźć trochę informacji o tym, co robimy. Podany jest tam też kontakt do nas. Wystarczy napisać. Odpowiemy, może też się spotkamy, porozmawiamy, powspinamy. Przecież w tym celu powstało KGB.


 

(Marcin Silwanow, foto: Michał Obrycki)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do