
Wojskom ukraińskim nie dały rady sprostać wojska rosyjskie, więc Kreml sięgnął tradycyjnie po największą patologię oraz tak zwane mięso armatnie. Patologii i zwyrodnialców ma wkrótce jednak być dużo więcej na froncie, ponieważ założyciel grupy Wagnera, czyli prywatnej formacji wojskowej, objeżdża już rosyjskie kolonie karne oraz więzienia w poszukiwaniu chętnych do walk na Ukrainie.
Do tej pory Rosjanie wysłali na front wojenny na Ukrainę około 3 tys. skazańców. Są to więźniowie, którzy zdecydowali się nałożyć rosyjskie mundury w zamian za skrócenie lub anulowanie kar więzienia. Zginęło z nich już ponad 200 i z każdym dniem z życiem żegnają się kolejni najemnicy. To jednak nie daje do myślenia za wiele władzom na Kremlu, skoro za ich zgodą, Jewgienij Prigożyn (oligarcha i założyciel grupy Wagnera, zwanej także „prywatną armią Putina” – dop. red.) ponownie objeżdża kolonie karne i więzienia w całej Rosji w poszukiwaniu chętnych na front.
Celem tej operacji jest znalezienie aż 50 tys. chętnych, którzy zostaną wysłani na Ukrainę. Takie informacje przekazała kilka dni temu dla niezależnego kanału Możem Objasnit Olga Romanowa, założycielka fundacji Ruś Siedząca. Dodała też, że w przypadku wyrażenia chęci wyjazdu na Ukrainę, kary więzienia takim skazanym są zawieszane. Nie anulowane, czy skracane, a zawieszane. Od tego, czy będą skracane lub w ogóle anulowane zależeć ma to, jak będą walczyć. Choć nie ma co się łudzić, że część z nich nie wróci do Rosji nawet w foliowym czarnym worku, co dodatkowo nie będzie obciążało rosyjskiego budżetu. Raz, że odpadnie koszt utrzymywania więźniów, a dwa – nie będą też najprawdopodobniej wypłacane odszkodowania bliskim tak zwerbowanego „żołnierza”, skoro sam zdecydował się pojechać by walczyć na froncie z siłami zbrojnymi Ukrainy.
- Nie należy się jednak dawać skusić na obietnice dużych pieniędzy. Nie ma żadnych gwarancji, że cokolwiek zostanie wypłacone, a zginąć można nie tylko od ukraińskiej kuli lecz również od strzału w tył głowy z rąk wagnerowców, gdyby komuś przyszło do głowy przejście na stronę ukraińską lub próba dezercji – mówiła w rozmowie na kanale Możem Objasnit Olga Romanowa. – Z tyłu idą oddziały zaporowe złożone z bardziej doświadczonych bandytów i o tym Prigożyn mówi otwarcie. W przypadku próby dezercji lub ucieczki na stronę wroga czeka ich rozstrzelanie na miejscu – dodała założycielka fundacji.
W tej chwili w Rosji, w koloniach karnych i więzieniach, przebywa nieco ponad 400 tys. osadzonych. Jeśli więc na wojnę uda się zwerbować 50 tys. chętnych kryminalistów, zrobi się dużo puściej. Nie to jest jednak najważniejsze w tej sytuacji. Dzięki wysyłaniu takich „żołnierzy”, Rosja nie będzie musiała uwzględniać w statystykach zabitych i rannych, co może także wpływać na morale regularnego rosyjskiego wojska.
Jednak trzeba przede wszystkim pamiętać, że tego rodzaju ochotnicy, którzy pojadą na front, nie będą praktycznie przeszkoleni. I mimo, że w świecie na wolności stanowili zagrożenie dla innych osób, na froncie wojennym będą musieli stawić czoła wyszkolonym ukraińskim żołnierzom. To z kolei może oznaczać, że w wojnie na Ukrainie będą niczym więcej jak tylko mięsem armatnim, o czym zapewne Jewgienij Prigożyn im nie mówi.
(Cezarion/ Foto: Flickr.com/ Just Click's With A Camera)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie