Reklama

Zamiast zarobić 5 groszy można stracić 300 zł

08/07/2014 15:43
Drobni przedsiębiorcy powinni pamiętać, że bez względu na porę dnia i ilość sprzedawanego towaru mają obowiązek wybijać zakup na kasie i oddać paragon. Jeśli zapomną, może się okazać, że nawet jeden raz nie wpisanie na kasę sprzedaży jabłka, może ich kosztować nawet 300 zł mandatu.

W różnych miastach w Polsce do małych przedsiębiorców, którzy prowadzą warzywniaki albo niewielkie sklepiki spożywcze przychodzą kontrolerzy. Schemat działania jest podobny. Pojawiają się tuż przed zamknięciem i kupują pojedynczą sztukę dowolnego produktu. Może to być jabłko, bułka, malutka kostka masła lub inna rzecz. Chodzi o to, by kosztowała niewiele. Płacą za nią kilkadziesiąt groszy lub kilka złotych i sprawdzają czy sprzedawca wbije tę kwotę do kasy fiskalnej, a następnie wyda paragon. Jeśli nie, dopiero wówczas pojawia się legitymacja, a zaraz później mandat w wysokości 300 zł.

- Do mnie mogą sobie przychodzić. Ja zawsze wbijam wszystko na kasę. To weszło w krew i mam taki odruch – powiedziała nam Krystyna prowadząca niewielki sklep na osiedlu Antoniuk.

Wiadomo, ze do dużego nie pójdą, bo trzeba się zapowiedzieć, albo potem ciągać po sądach. A z takimi jak my to można robić co się chce. W tym kraju ciężko być uczciwym, skoro państwo samo nie ma zaufana do swoich obywateli – skomentował Wojciech, również właściciel niewielkiego punktu handlowego na osiedlu Piasta.

Praktyka działania kontrolerów z innych miast wskazuje jednak, że kontrole mogą być mało etyczne. Sam fakt pojawienia się tuż przed zamknięciem danego punktu, kiedy zamknięte są niekiedy kasy fiskalne, może dawać nieco do myślenia, o co naprawdę chodzi. A jak nie wiadomo o co chodzi, to przecież wiadomo – o pieniądze. W internecie można sporo poczytać na ten temat. W takim przypadku nie pomagały zapewnienia prowadzących dany punkt handlowy, że informacja o sprzedaży zostanie wbita na kasę fiskalną, tyle że następnego dnia, bo dziś już jest rozliczona.

Jakby mi ktoś przyszedł przykładowo po bułkę, albo po chleb po zamknięciu kasy fiskalnej to raczej bym nie sprzedał po tym, co przeczytałem sobie, co się dzieje w innych miastach. Trudno, niech odejdzie głodny. Mnie nie stać, żeby za 2 grosze podatku płacić 300 złotych mandatu. I proszę to zrozumieć – powiedział Jerzy, prowadzący warzywniak na Słonecznym Stoku. – A takich kontrolerów to tylko na widły nadziać. Tych, co kradną miliony to nie ma komu łapać, ale nas za kilka złotych, to pierwsi. Ot bohaterstwo! Szkoda słów – dodaje.

Na razie w Białymstoku nie słychać o podobnych działaniach urzędników kontroli skarbowej. Niemniej trzeba na wszelki wypadek być przygotowanym na tego rodzaju wizyty. Skoro są w innych miastach, mogą być także i u nas.

(Cezarion/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do