
Nasze społeczeństwo świetnie rozumie, kto w tej wojnie jest agresorem, a kto ofiarą imperialnej polityki. Dlatego nie wróżę Kremlowi wielkich sukcesów w próbach podzielenia polskiej opinii publicznej - mówi poseł Adrian Zandberg, lider Lewicy Razem. W rozmowie z Piotrem Walczakiem. Odnosi się też do kwestii kolejnych zakupów dla polskiej armii czy żądania odszkodowań od Niemiec za krzywdy wyrządzone Polsce podczas drugiej wojny światowej.
Piotr Walczak, Dzień Dobry Białystok: Trwa wojna na Ukrainie, wywołana przez rosyjskiego agresora. Czy pana zdaniem Polska stanęła na wysokości zadania jako sąsiad zaatakowanego kraju?
Adrian Zandberg: Uważam, że w tej sprawie mamy z czego być dumni. Miliony Polaków zaangażowały się w pomoc i to jest naprawdę duża rzecz. Znaczna część ukraińskich kobiet, bo to przede wszystkim kobiety, stanęła już na własnych nogach, znalazła pracę, ich dzieci chodzą do szkół. Skrajna prawica próbowała podburzać przeciwko uchodźcom wojennym i poniosła spektakularną klęskę.
Nasze społeczeństwo świetnie rozumie, kto w tej wojnie jest agresorem, a kto ofiarą imperialnej polityki. Dlatego nie wróżę Kremlowi wielkich sukcesów w próbach podzielenia polskiej opinii publicznej.
Inna sprawa, że wojna ukraińska przyniosła, jak dotąd, spektakularną kompromitację rosyjskiego imperializmu. Świat żył przez lata w przekonaniu, że Putin ma drugą armię na świecie. Po pół roku jest to druga armia w obwodzie charkowskim. Rosja okazała się niezdolna do szybkiego podboju Ukrainy. Odbudowa potencjału militarnego zajmie Kremlowi długie lata. To dobra informacja dla naszego regionu.
Polska się zbroi. Od tygodni słyszymy o kolejnych planach dozbrajania polskiej armii, a główne kierunki dostaw to USA i Korea Południowa - mowa o czołgach, samolotach czy śmigłowcach. Jak pan ocenia te posunięcia?
- Trwa wojna w Europie, tuż za naszą wschodnią granicą. Nie da się zamknąć oczu i udawać, że to się nie dzieje. Wydatków nie da się w takiej sytuacji uniknąć, ale można je racjonalizować, dzieląc z innymi krajami. Mamy, niestety, ciągle problem z ochroną nieba. To obszar, w którym aż prosi się o współpracę z innymi krajami UE, bo one też wielu technologii dziś nie mają. Proponowaliśmy takie działania, ale ze strony rządu w tej sprawie panuje cisza. Szkoda, bo współpracując można zapewnić bezpieczeństwo niższym kosztem. Duże pieniądze, które idą na obronność, powinny być wydawane z rozwagą - konsekwencje decyzji podejmowanych dziś będą nam towarzyszyć przez dekady. Mówię tu m.in. o kosztach utrzymania zróżnicowanego sprzętu, od producentów z różnych krajów. Minister Błaszczak idzie przez supermarket z bronią i wrzuca do koszyka kolejne produkty, podpisuje kolejne kontrakty z zagranicznymi dostawcami. Ja chciałbym usłyszeć, jak chce użyć tych środków do rozbudowy naszego przemysłu. Nie tylko obronnego.
Jeśli chodzi o rosyjską inwazję na Ukrainę, to jak pan uważa: niektóre kraje Europy Zachodniej mogły powinny zachować się inaczej? Z tych bogatych państw to głównie widoczna jest krytyka Niemiec za zbyt małe, zachowawcze wsparcie zaatakowanego kraju...
- Uważam, że to wsparcie powinno być większe. Skoro trudno było o wsparcie sprzętowe, z oczywistych przyczyn, to przynajmniej to finansowe powinno być większe - od pierwszego dnia, kiedy Ukraińcy zostali napadnięci. Razem zaangażowało się w kampanię na rzecz uwolnienia Ukrainy od obsługi długu zagranicznego. Bo to naprawdę nieprzyzwoite, że w momencie, kiedy Ukraińcy walczą o przetrwanie, bankierzy z USA i zachodniej Europy wyciskają z nich miliardy euro. Dobrze, że udało się w końcu w tej sprawie wywalczyć znaczącą ulgę dla Ukrainy. Szkoda, że tyle to trwało.
Głośny ostatnio temat to reparacje wojenne od Niemiec. Jakie w tej kwestii jest podejście Lewicy Razem?
- Realistyczne. Olbrzymia część rodzin, które straciły majątki i bliskich podczas drugiej wojny światowej, nie otrzymała od Republiki Federalnej Niemiec zadośćuczynienia. Takie zadośćuczynienie byłoby sprawiedliwe. W tej sprawie kilkanaście lat temu zabrał głos Sejm, przyjmując stanowisko niemal jednogłośnie. Tyle, że potem rządziło PiS, potem PO, potem znowu PiS - i nic w tej sprawie się nie wydarzyło.
Tu nie wystarczy zorganizować konferencję prasową w Warszawie. Jeżeli chcemy, żeby ofiary otrzymały zadośćuczynienie, a nie tylko o tym pogadać, to trzeba przekonać do tego opinię publiczną u naszego sąsiada. Tak jak to zrobiła niewielka Namibia. Niemcy przyjęły odpowiedzialność za kolonialne ludobójstwo, które tam się dokonało, przekażą pieniądze. Dlaczego? Bo ich sprawę wsparła część niemieckich polityków i intelektualistów. Niestety, mamy dziś rząd, który nie umie znajdować sojuszników. Nie spodziewam się więc zbyt wiele.
Dziękuję za rozmowę.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie