Reklama

Zbliżają się chude dni

13/08/2014 10:59


Skończy się zakupowe eldorado. W białostockich galeriach może zacząć wiać pustkami. Wszystko za sprawą nowego pomysłu Aleksandra Łukaszenki. Od kilku dni obowiązują nowe zasady wwożenia artykułów spożywczych i przemysłowych na Białoruś.

Na tej decyzji mogą stracić tysiące ludzi mieszkających i pracujących w Białymstoku oraz w jego najbliższych okolicach. Chodzi o nowe przepisy, jakie Łukaszenko wprowadził na Białorusi. Od 1 sierpnia obywatele Białorusi mogą przewieźć przez granicę ograniczoną liczbę kilogramów żywności oraz sprzętu AGD i RTV. Czyli nie więcej niż 10 kg artykułów spożywczych, a także maksymalnie trzy rodzaje towarów przemysłowych. Dotychczas było to 50 kg towarów nieprzekraczających wartości 1,5 tys. euro. To prawdziwy cios przede wszystkim dla galerii handlowych, które powstawały w naszym regionie jak grzyby po deszczu.

Na handlu ze wschodnimi sąsiadami trzyma się praktycznie cała białostocka gospodarka. Jeśli przestaną tutaj kupować, wiele osób może stracić pracę. Na razie efekt zmian nie jest jeszcze odczuwalny, ponieważ minęło zbyt mało czasu i trudno jest oszacować o ile zmniejszy się obrót w wielu sklepach. Ale pracownicy słysząc o nowych przepisach, boją się, że po zmniejszeniu się dochodów, stracą pracę.

- Niedawno dostałam pracę w markecie, specjalnie też uczyłam się języka, bo zanim tam się dostałam mówiono mi, że większość klientów to Białorusini albo Rosjanie. Jeśli nie będą tyle kupować co teraz, pewnie zwolnią ludzi. Bo nie będzie potrzebna duża obsada – powiedziała nam Kamila Makowska.

Być może obawy są nieco przesadzone. Bo Polak czy Białorusin w sytuacjach kryzysowych zawsze potrafił znaleźć alternatywne rozwiązanie. Udało nam się porozmawiać z kilkoma obywatelami zza wschodniej granicy. Mają już pomysły na rozwiązanie problemu. Wszyscy powiedzieli nam, że zakupy w Polsce są dużo tańsze i nie ma takiej możliwości, że z nich zrezygnują. W przeciwnym razie ich samych dotknie albo bezrobocie, albo duże kłopoty finansowe.

Będę wynajmował ludzi, którzy będą mi dowozić potrzebne towary. Wyjdzie trochę drożej, ale to i tak będzie taniej jak u nas. Może być tylko problem z wizami. Rozmawiam ze znajomymi z Polski, żeby jakoś to załatwić – powiedział nam Valerij Kratczenko.

Ludziom żyć nie dają. Jak człowiek troszkę się odbił, to trzeba dobić. Będziemy po prostu jeździć pojedynczo, a nie razem, tak jak teraz. Na razie wizy są, to najważniejsze – mówi z kolei Svietłana Ludarskaja.

Jeśli faktycznie kontrole na granicy będą solidne, decyzje Łukaszenki odczujemy mocno w Białymstoku. Na razie część Białorusinów ma nadzieję, że uda się „dogadać” z pogranicznikami. Ale jeszcze nie wiadomo, ile to będzie kosztowało. Nie zmienia to faktu, że władze Białegostoku powinny już intensywnie myśleć nad innymi formami stymulowania lokalnej gospodarki. Budowa kolejnych galerii w tych okolicznościach na pewno nie jest dobrym pomysłem.

Dotarły do nas również informacje, że Białoruś przygotowuje się do uruchomienia w Mińsku oraz w Grodnie hipermarketów Auchan. Na razie jednak nie udało się potwierdzić tych doniesień. Ale jeśli tak by się stało, klientów w naszych sklepach będzie jeszcze mniej. Łukaszenko nie wprowadzał natomiast na razie żadnych ograniczeń, jeśli idzie o tekstylia. Co nie zmienia faktu, że przez granicę i tak będzie można wwieźć określoną liczbę kilogramów dowolnych produktów. Z tego tytułu mogą ucierpieć także kupcy z Kawaleryjskiej, którzy mają pracę przede wszystkim dzięki tysiącom klientów z Białorusi.

Jakoś tak z 15 lat temu było źle, jak granice pozamykali. Jeśli teraz historia się powtórzy, będzie to tragedia dla nas i dla tego miasta. Przecież tu wszystko trzyma się na Białorusinach. Na razie nie widać, żeby mniej kupowali, ale to dopiero początki. Boimy się, co będzie dalej. Z tego, co rozmawiam z Białorusinami, to oni też się boją. Tam jest straszna bieda i drożyzna. Może nasi powinni coś pomyśleć, żeby jakoś ruch na granicach był lepszy, żeby więcej ludzi mogło tu częściej przyjechać – powiedział Jarosław Wasiluk, kupiec z Kawaleryjskiej.

Jedno jest pewne. Białystok czekają trudne czasy. Podobnie będzie w okolicznych, mniejszych miejscowościach, gdzie dotychczas wszystko opierało się na handlu z przyjezdnymi zza wschodniej granicy. Okazało się, ze inwestycje w drogi i galerie nie były właściwym kierunkiem. Szybko musi się znaleźć inny pomysł. Trudno raczej zakładać, że w najbliższym czasie na Białorusi zmieni się władza lub przepisy, które ułatwią ludziom normlane życie i przepływ handlu.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: K.)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do