
Zamiast płacić 2,5 miliona złotych za każdy metr drogi, zapłacić 250 tys. złotych? Zamiast czekać na to, że ktoś się zgłosi do naprawy wiaty przystankowej rok lub dłużej, naprawić ją od ręki? Tak, to jest możliwe. Trzeba tylko mieć w tym celu właściwe kadry podlegające pośrednio lub bezpośrednio pod białostocki magistrat. Pomysł taki do rozważenia podsuwa radny Henryk Dębowski.
Chyba nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać, że niektóre z bieżących remontów, czy napraw, ciągną się miesiącami, a inne latami. Wynika to z tego, że za każdym razem urzędnicy muszą rozpisywać przetargi i szukać wykonawców. Ci, albo się zgłoszą, albo nie. Zaoferują ceny mieszczące się w przewidzianych na dany cel widełkach, albo nie. Jeśli nie, sprawa wraca do początku. Znów rozpisywany musi być przetarg, tak samo zresztą, jak w przypadku tych inwestycji, do których realizacji nie zgłosił się żaden chętny wykonawca.
Radny Henryk Dębowski widzi rozwiązanie takiego problemu. A przynajmniej częściowe jego rozwiązanie, które na dodatek mogłoby przynieść oszczędności. Zainspirował się tym, co zrobiły władze Brańska. To właśnie w tym miasteczku na południu województwa podlaskiego władze gminy poszły po rozum do głowy i zajęły się same swoimi inwestycjami, które są potrzebne mieszkańcom. Władze nie muszą rozpisywać przetargów i czekać na zgłoszenie się jakichkolwiek wykonawców. I nie muszą łożyć wielokrotnie więcej niż można wydać na te same rzeczy.
Jak wiadomo bolączką wielu mniejszych miejscowości i gmin jest brak dróg, albo remontu tych dróg. Brańsk postanowił sam je wybudować. Kupił w tym celu fabrykę betonu oraz surowce potrzebne do jego wytwarzania. Pracownicy więc bez problemu produkują beton, który później wylewany jest na drogi szutrowe. Mieszkańcy są zadowoleni, a specjaliści nie mają zastrzeżeń. W ten sposób zostało wybudowanych już 6 kilometrów dróg gminnych, a do końca roku mają zostać wybudowane jeszcze kolejne trzy kilometry.
- To rozwiązanie jest dobre, jeśli chodzi o drogi dojazdowe do posesji i do pól. Budowa dróg w technologii asfaltowej kosztuje 2,5 miliona złotych za każdy kilometr. Drogę betonową robimy za 250 tys. złotych za kilometr. Dla gminy to ogromna oszczędność – mówił pod koniec sierpnia tego roku Andrzej Jankowski, wójt Brańska w rozmowie z dziennikarzem telewizji Polsat.
Ale przecież nie tylko o budowę dróg musi chodzić. Gmina, jeśli sama sobie radzi z takimi tematami, to poradzi także z drobniejszymi. W każdym razie pomysłem zainspirował się radny Henryk Dębowski, który niedawno zwrócił się do prezydenta Truskolaskiego z interpelacją, w której prosi o rozważenie pomysłu powołania spółki celowej, jaka zajmie się realizacją inwestycji na terenie miasta. Choć zwraca też uwagę, że takie inwestycje może przecież realizować także któraś z już istniejących spółek miejskich. To sprawa do analizy i przemyślenia.
„W związku z informacjami o możliwych cięciach w wydatkach na cele publiczne w naszym mieście, w tym m.in. na inwestycje w infrastrukturę zwracam się z propozycją o powołanie spółki miejskiej lub zwiększenie zakresu działalności istniejącej już spółki miejskiej np. LECH o zadania związane z pracami remontowymi i budową nowej infrastruktury miejskiej. Mam tu na myśli podobne rozwiązanie z jakiego od dłuższego czasu korzysta Gmina Brańsk” – wskazuje w interpelacji radny Dębowski.
Oczywiście, że Białystok jest większy, zatem szereg inwestycji będzie także miało większy zasięg. Jednak taka spółka mogłaby rozwiązać drobne problemy. Jak choćby naprawę uszkodzonych przystanków autobusowych. Mamy ciągnący się przecież miesiącami problem z naprawą uszkodzonego przystanku przy ulicy Wiejskiej. Niedawno Miasto Białystok szukało też wykonawcy do budowy zielonego skwerku przy ulicy Lipowej, albo w sumie niewielkiej inwestycji, jak budowa kładki przez rzekę Białą. Taka spółka mogłaby prowadzić konserwacje uszkodzonych na przykład chodników, dokonywać napraw nawierzchni drogowych, montować stojaki rowerowe, albo i zajmować się wstawieniem okien lub drzwi w placówkach edukacyjnych, czy też likwidacją barier architektonicznych.
Gdyby władze Białegostoku podeszły właściwie do tego pomysłu i posiadały własną spółkę do realizacji choćby drobniejszych inwestycji, nie trzeba byłoby z pewnością płacić ponad 100 tys. złotych za montaż parasolek nad ulicą Kilińskiego na dwa miesiące. Bo warto przypomnieć, że swoich pracowników – to znaczy zatrudnionych w różnych spółkach miejskich – wykorzystała na przykład Pszczyna, która zapłaciła za podobną instalację z parasolkami w tym samym roku co Białystok, tylko że 8 tysięcy złotych. Różnica jest kolosalna. Nawet na takich drobnych inwestycjach. I pisze także o tym radny Dębowski, wskazując na zalety posiadania przez Miasto Białystok swojej spółki i swoich pracowników.
„Jestem przekonany, że takie rozwiązanie pozwoli zaoszczędzić miastu wiele milionów złotych, a zaoszczędzone w ten sposób środki będzie można przeznaczyć na inne cele lub po prostu obniżyć deficyt w kasie miejskiej” – czytamy w interpelacji radnego Henryka Dębowskiego.
Pomysł o tyle jest interesujący, że praktycznie w całej Europie mamy do czynienia z dużym wzrostem cen wszystkiego. Co jest pokłosiem epidemii koronawirusa oraz wojny na Ukrainie i w związku z tym zerwanymi łańcuchami dostaw. Niestety, dochodzą do tego także drastyczne podwyżki cen energii. Wiele samorządów już wprowadziło, inne wprowadzają cięcia i zaczynają oszczędzać na czym się tylko da. Białystok przecież też już ograniczył wydatki na oświetlenie niektórych zabytkowych obiektów. A to raczej nie jedyny pomysł na szukanie oszczędności.
(Cezarion/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie