
Uziemiony pas startowy na Krywlanach takim pasem pozostanie jeszcze bardzo długo, albo może i na zawsze. Bo z kolejnymi miesiącami na światło dzienne wychodzą kolejne informacje, które potwierdzają, że inwestycja ta nie była ani porządnie przemyślana, ani zaplanowana. Nie dziwi zatem fakt, że procedura inwentaryzacji drzew przeznaczonych do wycięcia w Lesie Solnickim, zaczyna się od początku.
Już miało być dobrze, już drwale ostrzyli siekiery, a piły tarczowe grzały się do użycia. Wszystko się posypało i na razie nie dojdzie do skutku. Las Solnicki na razie nie będzie wycinany. Jak informowaliśmy jeszcze w pierwszej połowie listopada tego roku Samorządowe Kolegium Odwoławcze, uchyliło w całości decyzję prezydenta Białegostoku dotyczącą usunięcia przeszkód lotniczych na Krywlanach. Tymi przeszkodami miały być oczywiście drzewa w Lesie Solnickim.
Musimy tu przypomnieć kilka zasadniczych faktów, które sprawiły, że w sprawie uruchomienia całości paska startowego na Krywlanach, który i tak nie otworzyłby ruchu lotniczego dla mieszkańców Białegostoku, sprawa wróciła do punktu wyjścia. Bo najpierw Tadeusz Truskolaski chciał wycinką tysięcy drzew obarczyć kogokolwiek, tylko nie siebie. Mieszkańcy od dłuższego czasu protestowali bowiem przeciwko wycinaniu tak dużej połaci zieleni, której w Białymstoku zwyczajnie brakuje. O tym, że Las Solnicki musi być wycięty było wiadomo od dawna, ale nikt w urzędzie miejskim nie chciał powiedzieć ani mieszkańcom, ani radnym, ile tego lasu ma w zasadzie zniknąć. Później, kiedy okazało się, że to jednak prezydent musi podjąć tę decyzję, Tadeusz Truskolaski wypuścił swojego zastępcę, aby ten oznajmił, że wszystko przygotowane jest już na tip top.
- Muszę państwu powiedzieć, że bardzo pieczołowicie i dokładnie pochyliliśmy się nad tą decyzją – powiedział dokładnie 1 września Adam Musiuk, zastępca prezydenta Białegostoku. – Zostało sprawdzonych 43 tysiące drzew, każde z nich zostało zinwentaryzowane. I tylko zostaną usunięte te, które muszą być usunięte – wyjaśnił.
To pieczołowite zbadanie 43 tysięcy drzew i zinwentaryzowanie ich w dokumentacji urzędowej, oceniło na początku listopada tego roku Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Bo musiało rozpatrzyć odwołanie Lasów Państwowych, które zaskarżyły tę pieczołowicie przygotowywaną decyzję o wycince znacznej części Lasu Solnickiego z powodu wielu braków i błędów. Najważniejszą sprawą okazała się być w tym przypadku bardzo pobieżna analiza drzew, bez uwzględnienia gatunków chronionych na obszarze przeznaczonym do wycinki, zaś same drzewa przeznaczone do wycinki nie zostały oznakowane.
- Zezwolono w tej decyzji na usunięcie przeszkód lotniczych, tylko nie wiadomo konkretnie jakich, a prawo tego wymaga, by określić, gdzie i jakie drzewo trzeba usunąć, a nie, że na danym terenie trzeba wyciąć np. kilkanaście tysięcy sztuk – wyjaśniał profesor Dariusz Kijowski, prezes Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Białymstoku już po uchyleniu przez SKO decyzji prezydenta Białegostoku o wycince drzew w Lesie Solnickim.
Warto dodać, że w Białymstoku, kiedy spółdzielnie mieszkaniowe lub inne podmioty zwracają się z wnioskami o usunięcie jednego drzewa na swoim terenie, oględziny i procedura przed wydaniem decyzji o pozwoleniu na wycięcie JEDNEGO drzewa trwa niekiedy kilka miesięcy. O ekspresowym tempie można mówić, kiedy wszystko udaje się załatwić w ciągu jednego miesiąca. W przypadku Lasu Solnickiego mamy do czynienia z ponad 40 tysiącami drzew i sprawę załatwiono w zaledwie kilka miesięcy. A przecież zastępca prezydenta Białegostoku mówił wyraźnie, że sprawdzono i zinwentaryzowano każde drzewo.
Gdyby była to prawda, to nawet w tym momencie trwałaby jeszcze inwentaryzacja i to jeszcze w początkowej jej fazie. Bo nawet gdyby inwentaryzacja zaczęła się wraz z początkiem tego roku i urzędnicy byliby w stanie zbadać miesięcznie po 300-400 drzew, to w tym momencie inwentaryzacja nie przekroczyłaby jeszcze nawet 5 tysięcy drzew. A co tu mówić o ponad 40 tysiącach? Tak dokładne zbadanie i sprawdzenie całego obszaru leśnego powinno zająć kilka lat. Chyba, że temat byłby załatwiony byle jak – czyli tak, jak miało to w rzeczywistości miejsce.
- Zgodnie z ustawą Prawo Lotnicze, jak mamy przeszkody w postaci lasu, interpretujemy to w ten sposób, że w lesie każde drzewo trzeba inwentaryzować i nanieść jego położenie. Jest to czasochłonna sprawa – między innymi trzeba użyć dronów – tak powiedział jeszcze ponad rok temu Polskiemu Radiu Białystok Sławomir Sarnowski, prezes spółki Aeropartner zarządzającej lotniskiem Krywlany.
- Rozpoczął się ponowny proces wydawania decyzji. Czekamy na zaktualizowaną dokumentację geodezyjną – przekazała w pierwszej połowie listopada tego roku Polskiemu Radiu Białystok Urszula Boublej, rzecznik prasowa prezydenta Białegostoku.
Co oznacza, że w zasadzie cała procedura rozpoczęła się na nowo. A biorąc pod uwagę konieczność sprawdzenia wszystkich drzew, nawet z pomocą użycia drona, powinno to zająć co najmniej około roku. Później wszystkie drzewa przeznaczone do wycinki należy jeszcze właściwie oznakować. I chodzi w tym przypadku o to, że Lasy Państwowe, które zawiadują Lasem Solnickim, powinny dokładnie wiedzieć, na jakim obszarze i które drzewa muszą brać pod uwagę w swojej gospodarce leśnej, którą prowadzą na tym terenie.
Tylko w tym i ubiegłym roku informowaliśmy o działaniach Lasów Państwowych w Lesie Solnickim związanych ściśle z gospodarką leśną – mowa o planowych wycinkach oraz nasadzeniach. Jest to o tyle istotne, że Las Solnicki to nie tylko drzewa, ale cały ekosystem, włącznie z inną roślinnością i zwierzętami, które żyją w tym miejscu. Wszystko powinno być i jest brane pod uwagę w gospodarce leśnej realizowanej przez Lasy Państwowe.
Cała ta sytuacja budzi jeszcze ogromne zdziwienie wielu mieszkańców Białegostoku także z innego powodu. Bo już nie tylko tych zainteresowanych lotniskiem Krywlany czy wycinką drzew w Lesie Solnickim. Tak się składa, że od samego początku w sprawie tej inwestycji, jak też i działań niezbędnych do udostępnienia pasa startowego we wszystkich językach milczą prawie wszystkie duże organizacje tak zwane ekologiczne, a prowadzący jakieś akcje na Rynku Kościuszki Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, dotychczas ani słowem się nie zająknął w tej sprawie.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie