
Nikt do tej pory nie zna oficjalnych wyników wyborów prezydenckich, które odbyły się na Białorusi rok temu. Nikt nie zna dokładnej liczby osób represjonowanych i uwięzionych po protestach, jakie przetoczyły się przez całą Białoruś po tych wyborach. Ale wiadomo, że w konsulacie białoruskim w Białymstoku na Łukaszenkę głos oddały tylko trzy osoby, zaś na Swietłanę Cichanouską ponad 500 osób, choć głosujących było około tysiąca ludzi.
To tylko część informacji, jakie zostały podane publicznie na kolejnej już manifestacji w Białymstoku zorganizowanej przez Białorusinów i organizacje białoruskie działające w Polsce. Białorusini razem z Polakami przeszli ulicami Białegostoku pod konsulat białoruski w geście protestów przeciwko łamaniu praw człowieka, konstytucji i represjom, którymi reżim dyktatora potraktował ludzi domagających się wolnych wyborów i demokracji.
- Po wyborach wszyscy rozumiemy, że jest u nas tylko jedna już droga. Droga naprzód, droga do wolności. Niech ona idzie przez ból, przez smutek, przez gorycz, przez terror. Ale to droga naprzód i nie możemy się z niej cofnąć. A to dlatego, że są na świecie ludzie, którzy oddali swoje życie za wolność Białorusi – mówiła pod ambasadą jedna z protestujących Białorusinek.
Zgromadzeni pod konsulatem trzymali portrety osób, które życia pozbawił reżim Łukaszenki. Oni zginęli za wolność Białorusi. Odczytano ich imiona i nazwiska, a następnie uczczono ich śmierć minutą ciszy. Pod ambasadą widać było też transparenty przypominające, że w więzieniach białoruskich nadal przebywają między innymi Andżelika Borys oraz Andrzej Poczobut. Zostali w nich zamknięci tylko dlatego, że byli Polakami. Protestujący nieśli też przez cały marsz ze sobą banner informujący o tym, że Łukaszenka ukradł ich głosy.
Zanim jeszcze marszy wyruszył, protestujący zebrali się na Rynku Kościuszki pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego. Tam poinformowano wszystkich, że marsz odbywa się w rocznicę wyborów prezydenckich na Białorusi i ma pokazać, że wielu po tych wyborach musiało wyjechać z własnego kraju.
- Chcemy powiedzieć, że Łukaszenka ukradł nasze głosy. Chcemy przemarszem przejść przez centralne ulice Białegostoku do konsulatu i pokazać, że tysiące ludzi poddano represjom – mówił przez megafon jeden z protestujących Białorusinów.
Zgromadzenie przebiegło spokojnie. Jak przekazała podlaska Policja, szacunkowo wzięło w nim udział ok.150 osób. Było to jednocześnie już kolejne zgromadzenie zorganizowane przez mniejszość białoruską w Białymstoku odkąd odbyły się wybory prezydenckie, w sierpniu ubiegłego roku, po których Aleksandr Łukaszenka nadal pełni rolę głowy państwa.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie