
„Na czele polskiej delegacji, która korzystała z ruchu bezwizowego i przebywa w naszym okręgu, stoi Krzysztof Tołwiński – polski polityk, samorządowiec” – takimi słowami zaczynała się publikacja na łamach białoruskiego portalu „Nasz Czas”. Jako, że Krzysztof Tołwiński nie pełni żadnych funkcji publicznych w samorządzie województwa, musiał zainterweniować marszałek województwa podlaskiego Artur Kosicki. Poinformował również o tym fakcie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Propagandyści od Łukaszenki nie przebierają w środkach, ani w metodach, dla osiągania swoich celów. Nie ma co się więc dziwić, że kolejny raz usiłowali kłamać na łamach kontrolowanych przez siebie mediów. Jednak ich propaganda nie byłaby możliwa, gdyby nie trafili na podatny grunt i osoby, które świadomie lub nie, ale dały się służbom białoruskim wykorzystać. Jeśli zrobiły to świadomie, to najwyraźniej słabo do nich dotarła informacja o tym, jak kończą ludzie, którzy dali się wykorzystać do potrzeb propagandy białoruskiej.
Bardzo krótko reżimowi białoruskiemu potrzebny był dezerter Emil Czeczko, bo zaledwie nieco ponad przez trzy miesiące. Później został znaleziony powieszony w mieszkaniu w Mińsku, które wynajmował. Służby białoruskie poinformowały, że prawdopodobnie przyczyną śmierci było samobójstwo, choć cały czas prowadzą postępowanie w sprawie tej śmierci. Tak, czy inaczej Emil Czeczko do Polski żywy już nie wrócił. Martwy zresztą też nie. Został pochowany na Białorusi.
Jeśli chodzi o ostatnią propagandową akcję białoruską, to odnosi się ona przede wszystkim do Krzysztofa Tołwińskiego, który był niegdyś faktycznie członkiem władz województwa podlaskiego. Był wicemarszałkiem z ramienia PSL, a wcześniej jeszcze wójtem gminy Dziadkowice. Ostatnią funkcję publiczną, jakie pełnił, to poselską – objął mandat po śmierci Krzysztofa Putry, który zginął w katastrofie samolotu z polską delegacją pod Smoleńskiem w kwietniu 2010 roku.
Od tamtej pory próbował zdobyć ponownie mandat posła, ale bez powodzenia. Nie udało mu się zdobyć także mandatu radnego z ramienia Kukiz ’15, ani zostać kandydatem na prezydenta RP z ramienia Konfederacji, z którą się także związał. W kwietniu tego roku zapowiedział utworzenie nowej formacji politycznej o nazwie Front. Jednak mimo starań jakiegokolwiek działania politycznego, Krzysztof Tołwiński nie pełni od wielu lat żadnych funkcji publicznych. Prowadzi gospodarstwo rolno-hodowlane.
„Zachodni sąsiedzi wyrazili chęć odwiedzenia naszego regionu. Kilka dni temu za pośrednictwem konsula białoruskiego w Białymstoku zwrócili się do kierownictwa obwodu wołkowyskiego z prośbą o przyjęcie delegacji z województwa w celu nawiązania kontaktów biznesowych i prowadzenia negocjacji w celu nawiązania stosunków dwustronnych między obwodem grodzieńskim a województwem podlaskim. Oprócz oficjalnych negocjacji planowana jest wizyta w szeregu obiektów w rejonie Wołkowyskim. Na czele polskiej delegacji, która korzystała z ruchu bezwizowego i przebywa w naszym okręgu, stoi Krzysztof Tolwiński – polski polityk, samorządowiec” – taką informację zamieścił na swoich łamach białoruski portal „Nasz Czas|.
I to właśnie z tego powodu bardzo szybko, bo jeszcze tego samego dnia, zareagował marszałek województwa podlaskiego Artur Kosicki. Bo Krzysztof Tołwiński, ani nie jest członkiem władz województwa podlaskiego, ani go nie reprezentuje, ani nie został wysłany przez nikogo z obecnych władz z żadną delegacją na Białoruś. A taki przekaz, jaki głosiła propaganda białoruska, godzi nie tylko w interesy województwa podlaskiego, ale także w polską rację stanu. I takie też słowa w swoim oświadczeniu zawarł marszałek Artur Kosicki. O sytuacji też zdecydował się poinformować polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
„10 sierpnia br. na portalu internetowym volkovysknews.by został opublikowany artykuł pt. „Dziś delegacja Województwa Podlaskiego RP z wizytą w Obwodzie Wołkowyskim", relacjonujący wizytę grupy osób u włodarzy obwodu. W publikacji znalazła się informacja, że „na czele polskiej delegacji, która skorzystała z ruchu bezwizowego i odwiedza nasz rejon stoi Krzysztof Tołwiński, polski polityk, urzędnik samorządu lokalnego", a delegacja miała być przyjęta „w celu nawiązania kontaktów biznesowych i przeprowadzenia rozmów na temat nawiązania stosunków dwustronnych pomiędzy Obwodem Wołkowyskim a Województwem Podlaskim".
Stanowczo zaprzeczam, jakoby ktokolwiek z tej delegacji reprezentował Samorząd Województwa Podlaskiego. Żadna z tych osób nie pełni bowiem w organach samorządu województwa żadnej funkcji, nie jest też uprawniona do nawiązywania współpracy w imieniu Województwa Podlaskiego.
Jako Marszałek Województwa Podlaskiego, którego zadaniem jest kierowanie sprawami regionu i reprezentowanie go na zewnątrz, również w kontaktach międzynarodowych, nie mogę biernie przyglądać się sytuacji, w której osoby nieuprawnione występują w charakterze reprezentantów województwa. Tego typu spotkania z przedstawicielami władz Republiki Białorusi, jak to opisane w artykule, godzą w wizerunek Województwa Podlaskiego i szerzej – w polską rację stanu. Dlatego natychmiast po zapoznaniu się z treścią artykułu, poinformowałem o tej bulwersującej sprawie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Artur Kosicki
Marszałek Województwa Podlaskiego” – to pełna treść oświadczenia wydanego przez marszałka województwa podlaskiego Artura Kosickiego.
Dziś na jednym z białoruskich portali ukazał się artykuł o wizycie rzekomych przedstawicieli @wojpodlaskie. Poniżej moje oświadczenie w tej sprawie. pic.twitter.com/vn8vMpL2hr
— Artur Kosicki (@artur_kosicki) August 10, 2022
Z naszej strony wypada dodać jeszcze w tym miejscu, że Krzysztofowi Tołwińskiemu w trakcie przedmiotowego pobytu na Białorusi towarzyszyła kobieta o nieznanych personaliach. Nie wiadomo ani kim jest, ani skąd pochodzi, ani czym się zajmuje. Wiadomo tylko, że we dwoje – wraz z Krzysztofem Tołwińskim, odwiedzili kilka miejsc na Białorusi oraz spotkali się tam z różnymi osobami. Nie ma także na razie informacji o tym, czy którekolwiek z nich wróciło do Polski.
(Cezarion/ Foto: Zrzut ekranu z volkovysknews.by)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie