Reklama

Białostoczanom nie towarzyszy już taki strach jak w pierwszych dniach wojny na Ukrainie

01/08/2022 10:37

Minęło pięć miesięcy odkąd Rosja zaatakowała Ukrainę. Ofensywa rosyjska na razie zatrzymała się, co jest związane z dostawami broni z Zachodu dla obrońców Ukrainy. Jak teraz białostoczanie postrzegają wojnę na Ukrainie i czy odczuwają zagrożenie wojną, tak samo, jak było to na początku?

To co wyłania się z rozmów z mieszkańcami Białegostoku, to przede wszystkim mniejsze zainteresowanie wojną na Ukrainie. Ludzie przyznają, że czytają, słuchają i oglądają doniesienia z Ukrainy, ale temat stał się powszedni, nie przykuwający już tak uwagi, jak w pierwszych dniach wojny. Nie są też skłonni do pomagania w takim stopniu, jak miało to miejsce początkowo. Jednak słyszymy, że wynika to głównie z tego, że albo brakuje informacji, gdzie i jak można pomóc, albo ludzie przyznają, że już pomogli tyle, ile dali radę.

Nas interesowało jednak głównie to, czy mieszkańcy Białegostoku czują się obecnie zagrożeni wojną. Bo w pierwszych dniach napaści Rosji na Ukrainę, to uczucie towarzyszyło wielu. Rosja, z którą przecież Polska graniczy, pokazała w pełnym świetle swoją nieobliczalną twarz. A przecież tak samo graniczymy jeszcze z innym nieobliczalnym sąsiadem, z Białorusią.

- Pierwsze dni tej wojny to był szok. Myślę, że nie tylko dla mnie. Wiedziałem, że Rosji ufać nie można, ale nie myślałem, że zobaczę czołgi i strzelanie do bloków, w których mieszkają ludzie. Przeraziło mnie to. Chodziły takie informacje, że do wojny włączy się Białoruś, a z tym durniem Łukaszenką to czort wie tam, co jemu po głowie chodzi, czy nie uderzyłby na Polskę – mówi Jan.

- Teraz to już nie boję się. Widać, że Rosja nie radzi sobie jakoś szczególnie. Pierwsze te dni to był koszmar, jak człowiek oglądał te zbombardowane miasta, rannych i zabitych. Nie spałam po nocach, bo bałam się, że i u nas czołgi mogą wjechać. Telewizor był włączony cały czas, żeby wiedzieć co się dzieje. Teraz to już nie ma takiego strachu. Jakoś w ogóle nie ma – powiedziała Katarzyna.

- Powiem szczerze, że uspokoiło mnie to, że są u nas amerykańscy żołnierze, że w ogóle pod granicą białoruską są nasi żołnierze. Martwiłam się o ten Przesmyk Suwalski, bo nie wiedziałam o co to chodzi. Potem mi syn powiedział, że tam też są i nasi żołnierze i ci zagraniczni sojusznicy. I widzę też w telewizji, jaką broń mają wojska NATO, a co mają Rosjanie. I już nie ma takiego strachu, jak zimą. Boję się tylko, żeby bomby atomowej nie zrzucili. Z nimi to nic nie wiadomo – przekazała Anna.

- Nie powiem, strach cały czas jakiś tam jest. To w końcu Rosja. Po Rosji porządku, ani niczego sensownego nie ma co się spodziewać. Staram się nie myśleć za dużo, skupiam się na swoich sprawach, swojej rodziny, pracy. Modlę się o Ukraińców, żeby wygrali i żeby nastał pokój. Ale nie boję się już tak jak na początku – podzieliła się z nami Martyna.

- Niepotrzebnie pozbyliśmy się dużej ilości broni. Ale z drugiej strony lepiej niech będzie używana na Ukrainie niż miałaby być używana w Polsce. Dopóki Ukraina walczy, to nie sądzę, żeby nam tu coś zagrażało – powiedział Piotr.

Praktycznie nie spotkaliśmy żadnej osoby, która powiedziałaby nam, że boi się zagrożenia wojną w Polsce. Co nie znaczy, że takich osób nie ma. Zdecydowana większość naszych rozmówców podkreślała, że czuje się bezpieczna, że państwo zadbało o bezpieczeństwo. Ludzie też chwalili zaporę na granicy z Białorusią oraz bliskie stosunki ze Stanami Zjednoczonymi.

(Cezarion/ Foto: Twitter.com/ SESU_UA)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do