Reklama

Białystok w budowie. Czy w tym szaleństwie jest jakaś metoda?

26/09/2017 15:36

Białystok zmienił się ostatnio w prawdziwy plac budowy. W stolicy województwa niemal wszystkie główne arterie są remontowane lub przebudowywane co w godzinach szczytu paraliżuje niemal całe miasto. Nic dziwnego, że białostoczanie zadają sobie pytanie: co się stało, że w całym mieście w tym roku niemal wszędzie coś się buduje. I czy magistrat zastanawiał się jaki wpływ ma ta jednoczesna budowa wszystkiego na życie codzienne mieszkańców miasta?

Gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że prezydent Tadeusz Truskolaski zapowiadał, że w 2017 roku miasto czekają rekordowe wydatki.

- Wchodzimy trochę na nowe tory, przyspieszamy. Przez ostatnie dwa lata w mieście było mniej inwestycji, bo były kończone rozpoczęte wcześniejsze i kończyły się też fundusze unijne z poprzedniej perspektywy finansowej. Nie było też możliwości przeprowadzenia części inwestycji ze względu na zmianę przepisów dotyczących przetargów. Wszystko to świadczy o tym, że budżet na 2017 r. będzie "prorozwojowy, proinwestycyjny, odważny, z wieloma wyzwaniami - reklamował Truskolaski w listopadzie 2016 roku.

Prezydent już wówczas przewidywał, że liczba inwestycji będzie ogromna. Świadczy o tym nazwanie budżetu mianem "dziesięciolecia". Już wówczas radni PiS-u, który ma samodzielną większość w Radzie Miasta przestrzegali, że realizacja wszystkich inwestycji naraz może okazać się niebezpieczna. Głównie chodziło im wówczas o zagrożenia dla budżetu oraz zdolność magistratu do jednoczesnego prowadzenia tak wielu inwestycji. Obawy te częściowo okazały się uzasadnione: realizacja wszystkich inwestycji naraz w dużym stopniu paraliżuje miasto.

- Białystok jest kompletnie zablokowany i jeździe się po nim koszmarnie. To już nie są problemy związane z remontem tylko głównej ulicy jak kiedyś przy przebudowie Alei Piłsudskiego. Teraz na każdej ważniejszej arterii miasta coś się dzieje. Na dodatek zablokowane są dojazdy na większe białostockie osiedla: Białostoczek, Zielone Wzgórza, Leśną Dolinę, Starosielce, Nowe Miasto. Mieszkam na Leśnej Dolinie, a tam dodatkowo przez budowę Trasy Niepodległości dodatkowo nie można nawet przejść piechotą. Teraz kiedy padają deszcze błoto, rozkopy, brak zastępczych przejść powoduje, że każda wyjście z domu do sklepu czy kościoła to po prostu masakra - narzekał pan Henryk, wieloletni taksówkarz.

Tymczasem Urząd Miasta cieszy się, że prawie na inwestycje wydaje prawie miliard złotych. Z jednej strony to dobrze, że miasto inwestuje w infrastrukturę drogową, ale z drugiej niepokoi że robi to kompletnie nie licząc się z problemami jakie sprawia białostoczanom. Z przekonania, że aby było lepiej najpierw musi być gorzej nie wynika jeszcze, że trzeba aby było tragicznie. Dodatkowy chaos komunikacyjny wprowadza System Zarządzania Ruchem, którego nieoczkiwana piątkowa awaria zdaniem dużej części kierowców usprawniła podróż ulicami miasta.

- Moim zdaniem System nie analizuje zmian w ruchu jakie zaszły w wyniku tak wielu inwestycji. Dlatego działanie sygnalizacji często pogarsza zamiast polepszać sytuację na szczególnie oblężonych skrzyżowaniach - wyjaśnia pan Krzysztof specjalista od prognoz i analiz ruchu drogowego, absolwent Politechniki Białostockiej.

Szans na szybką poprawę nie ma, a po wakacjach intensywność ruchu drogowego zwiększyła się w sposób zauważalny. Od października - kiedy powrócą do miasta studenci - sytuacja jeszcze bardziej się skomplikuje. Jeszcze gorzej będzie, kiedy nadejdzie zima, a większość prac ma zakończyć się w 2018 roku.

Sytuację próbuje wyjaśniać Urszula Mirończuk, która w rozmowie z Radiem Białystok wyjaśniała.

- Przez kilkanaście miesięcy 2016 roku i wcześniejszego brakowało odpowiednich przepisów i dokumentów związanych z ogłaszaniem przetargów. To powodowało, że nie mogliśmy ogłosić żadnego przetargu. Dlatego teraz może się wydawać, że tych inwestycji w jednym czasie jest bardzo dużo, bo jak tylko było to możliwe, od razu ogłaszaliśmy przetargi i rozpoczynaliśmy prace - podkreśla Mirończuk.

Bliższy prawdzie wydaje się jednak inny argument, na który zwracają radni PiS. Ich zdaniem boom inwestycyjny ze strony Tadeusza Truskolaskiego związany jest z kalendarzem wyborczym.

- Jesienią przyszłego roku będą wybory samorządowe. Prezydent nadrabia zaniechania, na które zwracaliśmy wielokrotnie uwagę przy dyskusjach nad absolutorium. Chodzi mu głównie o to, aby tuż przed wyborami zakończyć inwestycje i zdobywać punkty wyborcze przy otwieraniu nowych ulic. Mamy duże wątpliwości czy akurat nowe ulice to jest to na co białostoczanie czekają najbardziej. Bardziej by nas wszystkich cieszyły takie działania inwestycyjne, które przyniosłyby nowe miejsca pracy - mówili radni Prawa i Sprawiedliwości.

Sytuacja przed wyborami faktycznie powinna się poprawić (większość rozkopanych dróg powinna zostać zakończona), ale do normalności w stolicy Podlasia jest jeszcze daleko. W planach jest rozpoczęcie budowy intermodalnego węzła komunikacyjnego w okolicach dworca PKS oraz początek inwestycji przy budowie węzła Porosły na drodze dojazdowej z Warszawy.

Czy w tym szaleństwie inwestycyjnym jest jakaś metoda?

(Przemysław Sarosiek/ Foto: ASM)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do